Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
22 III 1956 r. w HCP był przewodniczący CRZZ W. Kłosiewicz, 21 IV w
1956 r. sekretarz KC PZPR J. Morawski. Problemy omawiano, ale ich nie
rozwiązywano. Jak wspomniano wyżej, władze centralne miały poważniejsze
sprawy do załatwienia. W tej sytuacji wśród załogi narastała determinacja.
?96
Sposobiono się do walki. Podobna sytuacja wystąpiła zresztą w innych
zakładach. W czerwcu zaczęto organizować strajki ostrzegawcze. Postanowio-
no wysłać delegaćję HCP do Warszawy. W dniu 26 czerwca 27-osobowa
delegacja HCP udała się do Warszawy i przeprowadziła szczegółowe rozmowy
w Ministerstwie Przemysłu Maszynowego i w CRZZ. Wydawało się, że
główne problemy zostały wyjaśnione i uzgodnione. Minister Roman Fidelski
i przedstawiciel CRZZ wybrali się do Poznania, by treść uzgodnień przed-
stawić załodze HCP. W dniu 27 czerwca w poszczególnych fabrykach HCP-
odbyły się zebrania załóg pracowniczych, na których przedstawiciele minis-
terstwa i CRZZ przedstawili projekty nowych taryfikatorów i przeliczników.
Pracownicy Fabryki Wagonów (W-3) przedstawionego im projektu nie
przyjęli uznając, iż nie przynosi on poprawy sytuacji. W następnyrn dniu
proklamowali strajk generalny i spowodowali wyjście załogi HCP na ulice
miasta. Do robotników HCP przyłączyły się załogi innych zakładów prze-
mysłowych, goście targowi i przygodni obserwatorzy wydarzeń. Demonst-
rujący zebrali się przed Zamkiem na placu A. Mickiewicza (wówczas Stalina)
licząc, iż na spotkanie z nimi przyjedzie premier Cyrankiewicz. Premiera nikt
jednak wcześniej nie zaprosił. Nie przybył on na spotkanie. Demonstranci
czekali na niego pewien czas. Władze porządkowe nie ingerowały i nie
przeszkadzały. Śpiewano pieśni patriotyczno-religijne, wznoszono okrzyki
i hasła, wzywano do obalenia rządu.
Część demonstrantów opanowała stojący w pobliżu gmach KW MO
druga część - gmach KW PZPR, trzecia grupa udała się na ul. Młyńską,
rozbiła bramę więzienia, wypuściła więźniów i przejęła znajdującą się w maga-
zynie broń palną. Inna grupa udała się na teren Międzynarodowych Targów
Poznańskich i demonstrowała wśród gości targowych. Jeszcze inna grupa
udała się na ul. Dąbrowskiego i zniszczyła urządzenia zagłuszające odbiór
radiostacji zagranicznych. Usiłowano też opanować dworzec kolejowy
i wstrzymać ruch pociągów. Akcja powiodła się, lecz dworzec był w rękach
wzburzonego tłumu tylko przez godzinę.
W południe część demonstrujących ściągnęła pod siedzibę Wojewódzkiego
Komitetu do Spraw Bezpieczeństwa Publicznego przy ul. Kochanowskiego.
Rozpoczęło się kilkugodzinne oblężenie gmachu. Był to jedyny punkt
w mieście, którego postanowiono bronić. Rozpoczęła się strzelanina. Były
próby podpalenia gmachu.
W tych warunkach władze centralne poleciły wojsku spacyfikować miasto.
Akcję tę zlecono wiceministrowi Obrony Narodowej gen. Stanisławowi
Popławskiemu (Iwan Gorochow), który zorganizował sztab i około g. 13.00
wylądował na lotnisku Ławica k. Poznania. Do Poznania ściągnięto dywizje
pancerne Śląskiego Okręgu Wojskowego. Wkroczyły one do miasta tego dnia
- 28 czerwca - wieczorem. Do tego czasu grupy demonstrantów zagarnęły
broń ćwiczebną studiów wojskowych poznańskich szkół wyższych oraz zor-
297
ganizowały napady na kilka komisariatów MO w Poznaniu i w okolicy rabując
dalszą broń.
Do Poznania przybył też premier Cyrankiewicz, sekretarze KC PZPR J.
Morawski i E. Gierek, przewodniczący CRZZ W. Kłosiewicz i inne osobis-
tości. Pacyfikacja miasta trwała jeszcze w następnym dniu. W czasie wydarzeń
w Poznaniu w dniach 28 - 29 VI 1956 r. zginęło lub zmarło później
z odniesionych ran około 60 osób. Rany odniosło kilkaset osób. Wiele osób
aresztowano. Prowadzono szeroko zakrojone śledztwo, a następnie rozpoczęto
serię procesów.
Wydarzenia poznańskie były pierwszymi tego typu w Polsce. Robotnicy
buntowali się przeciw władzy mieniącej się ich władzą. Władza ta wobec
zbuntowanych odwołała się do przemocy. Polała się krew. Były to sprawy
szokujące. Ekipa kierownicza z E. Ochabem na czele nie umiała sobie z tym
faktem poradzić. Zdecydowano się więc na unik głosząc, iż robotnicy dali się
sprowokować agentom imperializmu, że nie był to bunt robotniczy, lecz
przejaw imperialistycznej dywersji. Powtarzano tu interpretację przyjętą
w 1953 r. wobec wydarzeń berlińskich. Śledztwo podjęte po wydarzeniach nie
udowodniło jednak tezy o dywersji, choć tezę tę lansowano do jesieni 1956 r.
W trudnej sytuacji był premier Cyrankiewicz. Żądano od niego szybkiej
oceny sytuacji. Będąc w Poznaniu doskonale orientował się, że o żadnej obcej
inspiracji nie ma tutaj mowy. Przekonywał go o tym poznański aktyw PZPR.
Odpowiednie informacje przekazywali też związkowcy z Kłosiewiczem na
czele. W toczącej się walce frakcyjnej w KC Cyrankiewicz pragnął jednak
zachować postawę centrową. Nie chciał, by łączono go z natolińezykami. 29
czerwca złożył więc oświadczenie radiowe, w którym powiedział: "Każdy
prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy
ludowej niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odetnie." Za
sformułowanie to Cyrankiewicz był później wielokrotnie bardzo ostro kryty-
kowany. W rozmowie z Robertem Jarockim w 1986 r. Cyrankiewicz przy nał,
że 29 VI 1956 r., chodząc po ulicach Poznania i rozmawiając z mieszkańcami
miasta, dobrze się zorientował w socjalnych przyczynach strajku i demonst-
racji. Przemawiał przez radio jednak nie tyle do mieszkańców Poznania, ile do
ludności w Polsce w ogóle i dla zagranicy. "Moim obowiązkiem - mówił
Cyrankiewicz - było ostrzec przed ewentualnością powtórzenia się takich zajść
gdzie indziej (...). Gdyby w innych ośrodkach wielkoprzemysłowych nastąpiły
podobne rozruchy, Polska znalazłaby się w ogromnym niebezpieczeństwie,
nie mówiąc już o pogrzebaniu wszelkich nadziei na szybką demokratyzację
stosunków w kraju."
Cyrankiewicz w czasie pobytu w Poznaniu jednoosobowo podjął szereg
decyzji usuwając niektóre przyczyny zaburzeń. Inne, bardziej złożone kwes-
tie, zlecono specjalnej komisji z wicepremierem Eugeniuszem Stawińskim na
czele. Czy nie można było zrobić tego przed strajkiem?
298
Zgodnie z przyjętym założeniem uznano, że u źródeł wydarzeń leżała
dywersja obca. Powołano dwie komisje do potwierdzenia tych założeń.
Komisji powołanej pr.zez KC PZPR przewodniczył E. Gierek. W skład jej
wchodzili ponadto Kłosiewicz i Stefan Misiaszek. Wstępną oceng wydarzeń
przedstawiono w pierwszych dniach lipca. 10 lipca raport przyjęło Biuro
Polityczne. Pisańo w nim o trudnej sytuacji robotników poznańskich, ale
przyczyny ich wystąpienia szukano w inspiracji z zewnątrz. Krytycznie
oceniano działalność władz lokalnych, które nie potrafiły przeciwstawić się
obcej infiltracji ideologicznej. Odwołano I sekretarza KW PZPR w Poznaniu
szukając kozłów ofiarnych.