Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Szczęśliwy los sprawił, że tak – odpowiedział. – Lecz nie wiem, czy jestem twoim przyjacielem, czy też uczniem, skoro tak swobodnie igrasz z moimi uczuciami?
Innovindil zamyśliła się i odparła:
– Mam nadzieję, że nauczysz się czegoś ode mnie, tak jak ja nauczę się czegoś od ciebie. Wiem, że dzięki twojemu towarzystwu w ciągu ostatnich dekadni moje życie jest bogatsze. Mam nadzieję, że możesz powiedzieć to samo.
Drizzt wiedział, że nie musi odpowiadać na to pytanie. Objął Innovindil i przytulił do siebie. Siedzieli tak pod gwiazdami pozwalając, by ogarnęło ich Śnienie.
14.PRZEGRUPOWANIE
Sala audiencyjna Mithrilowej Hali była spowita kirem. Orki zostały odepchnięte, zachodnie wejście zabezpieczone. Dzięki sprytowi i wybuchowym eliksirom Nanfoodle’a poległo niewielu krasnoludów, zarówno podczas ataku orków w hali, jak i podczas kontrataku krasnoludów.
Lecz z południa przybyła wieść pełna nadziei i tragiczna zarazem.
Bruenor Battlehammer stał przed swoim tronem, prosząc o uwagę wszystkich: od strażników pod ścianami do mieszkańców i uciekinierów, czekających przy drzwiach na posłuchanie.
Obok Bruenora stali Cordio i Stumpet, dwójka największych kapłanów klanu. Bruenor kiwnął na nich ręką, a Cordio szybko zanurzył duży kielich w beczce pełnej krasnoludzkiego odpowiednika święconej wody – bardzo słodkiego miodu. Napój szybko rozlano wszystkim obecnym na sali, nawet trójka niekrasnoludów – Regis, Wulfgar i Nanfoodle – miała kielich w dłoniach, nim Bruenor wzniósł toast.
– I tak generał Dagna Waybeard z Adbaru i Mithrilowej Hali dołączył do swego syna w Halach Moradina – oznajmił. – Za Dagnę i wszystkich, którzy z nim służyli. Oddali życie, broniąc sąsiadów przed śmierdzącymi trollami. Przerwał i wykrzyknął:
– To dobry sposób, by zginąć!
– To dobry sposób, by zginąć! – odkrzyknęli zebrani. Wychylił zawartość jednym haustem, po czym rzucił go do Cordia i zasiadł na swoim tronie.
– Wieści nie są do końca złe – powiedział Banak Brawnanvil, siedzący u jego boku na specjalnie skonstruowanym krześle, gdyż nogi nie mogły go już utrzymać.
– Tak? – spytał Bruenor.
– Alustriel widziała walkę. – powiedział Banak. – To nie było byle co.
Bruenor spojrzał na młodego gońca, który przyniósł wieści z południa. Kiedy Bruenor wysłał krasnoludy z Mirabaru, rozciągnął sztafetę gońców z Mithrilowej Hali, aby wiadomości przychodziły szybko. Po wyparciu orków król krasnoludów spodziewał się, iż sytuacja może w każdej chwili się zmienić, a nie chciał, aby zaskoczył go atak z jakiejkolwiek strony.
– Alustriel tam była? – spytał gońca. – A może tylko myślimy, że tam była?
– Widzieliśmy ją, królu – odparł krasnolud – przybyła w kuli ognia z nieba, na ognistym wozie!
– Jak więc ją dostrzegli przez płomienie? – ośmielił się zapytać Nanfoodle. Zbladł i cofnął się, pokazując wszystkim, że on tylko głośno myślał.
– Tak, to była Alustriel – uspokoił Bruenor gnoma i wszystkich pozostałych. – Wiem co nieco o ognistym wozie Pani Silverymoon.
W otoczeniu Bruenora rozległy się chichoty. Szczególnie głośno śmiał się cichy zwykle Wulfgar, który na własne oczy widział, jak Bruenor pilotował magiczny wóz Alustriel. Było to na południu, na morzu – Bruenor przejechał jej wozem po pokładzie pirackiego okrętu, niosąc zgubę... piratom, rzecz jasna.
– Wie zatem, że walka już trwa – powiedział Bruenor i spojrzał na wysłannika z innego królestwa.
– Cytadela Felbarr z pewnością ją zawiadomiła – zgodził się Jackonray Broadbelt. – Mamy niezłą sztafetę między Silverymoon i Sundabarem. Skoro Alustriel włączyła się do walki na południu, z pewnością wie, co się dzieje.
– Ale czy przybędzie na północ, jak wtedy, kiedy drowy atakowały Mithrilową Halę? – spytał Wulfgar.
– Może wyślemy do niej Pasibrzucha – powiedział Bruenor, puszczając oko do barbarzyńcy, po czym obaj popatrzyli na Regisa.
Niziołek najwyraźniej niczego nie dostrzegł, gdyż siedział cicho i ze spuszczoną głową.
Bruenor przyglądał mu się przez chwilę i rozpoznał źródło jego niepokoju.
– O czym myślisz, Pasibrzuchu?! – spytał głośno. – Sądzisz, że mógłbyś użyć swego rubinu na Alustriel i sprawić, by Silverymoon przyszło do nas?!
Regis popatrzył na niego i wzruszył ramionami, a oczy rozszerzyły się dopiero wtedy, gdy zrozumiał absurd pytania.
– Nie, spokojnie – odparł ze śmiechem Bruenor. – Nie użyjesz go na kimś takim jak ona!
Wszyscy wokół króla roześmiali się, lecz Bruenor spoważniał równie szybko, jak się roześmiał.
– Mimo to będziemy musieli porozmawiać z Silverymoon, a ty i moja córka najlepiej znacie te okolice. Idź, porozmawiaj z nią, Pasibrzuchu. Przyjdę do was i pogadamy dłużej, kiedy tylko tu skończę.
Ulga, z jaką Regis przyjął odprawę, była widoczna dla każdego, kto akurat patrzył w tamtą stronę. Kiwnął głową i zeskoczył z krzesła, po czym szybko wyszedł z sali, a potem wręcz puścił się truchtem.
* * *
Regis znalazł Catti-brie siedzącą w łóżku ze sporą tacą na kolanach. Uśmiech, jakim go powitała, był jednym z najpiękniejszych rzeczy, jakie widział, gdyż był pełen zapału i akceptacji. Był to uśmiech, który obiecywał lepsze dni i kolejną walkę jednak Regis obawiał się, że na to Catti-brie nie może już mieć nadziei.
– Widzę, że Stumpet i Cordio nieźle się napracowali – zauważył, wchodząc do pokoju i przysuwając krzesło do łóżka.
– A Moradin był tak dobry i wysłuchał ich modlitw o uzdrowienie kogoś takiego jak ja. Czy sądzisz, że więcej we mnie krasnoluda, niż my oba... niż oboje przypuszczamy?