Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Właściwie… — chłopiec aż się skurczył, zmuszony powiedzieć prawdę — właściwie… jedną czy dwie rzeczy napisałem, jak byłem...— Nimbus — powiedziałem poważnie — zwróć to zdjęcie...— Postanowiłem wreszcie dowiedzieć się — powiedział — co to są powtórne narodziny i uczestniczyć w nich...— Teraz powiedział pan coś interesującego — roześmiał się Faber — nie czytając nawet o tym...– Wejdź – powiedział Pentarn...Grace dała jej swój numer i dodała:- Proszę mu powiedzieć, że chce z nim mówić doktor Grace Mitowski i że zajmę mu tylko kilka minut...Petersburgu biegają Nosy albo Raskolnikowowie z siekierami!” — Mamy tu do czynienia z jakąś formą współdziałania — powiedział...Moss znowu jedzie? Mapa Judyty i jej dzieje, milczenie Arina, mówiące więcej, niż ktokolwiek chciałby powiedzieć na głos, wszystkie demony szalejące w myślach...— Lepiej nie — powiedziała krótko Ewa..."Poczekaj aż zobaczysz co tutaj zobaczyłem, " powiedział z zadowoleniem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

---Fank źle. Iść. Źle.
Potem wszystko jakoś nieoczekiwanie się rozładowało. Rada powiedziała coś do otyłej niewiasty, która rzuciła słuchawkę, pobulgotała jeszcze trochę i uspokoiła się. Rada usadziła Maksyma na poprzednim miejscu, postawiła przed nim nowy kubek z piwem i ku jego nieopisanej radości usiadła obok. Przez pewien czas wszystko szło dobrze. Rada zadawała pytania, Maksym promieniejąc z zadowolenia odpowiadał na nie: "Nie rozumiem". Otyła ciotka burczała w oddali. Maksym wytężył wszystkie siły, zbudował jeszcze jedno zdanie i oświadczył, że "deszcz chodzi massaraksz źle mgła". Rada zaniosła się śmiechem, a potem przyszła jeszcze jedna młodziutka, dosyć sympatyczna dziewczyna i przywitała się ze wszystkimi. Rada z nią wyszła i po chwili zjawiła się już bez fartuszka, w błyszczącym czerwonym płaszczu z kapturem i dużą kraciastą torbą w ręku.
--- Chodźmy - powiedziała i Maksym poderwał się z miejsca.
Ale tak od razu nie udało się wyjść. Otyła baba znów podniosła krzyk. Znów coś się jej nie podobało, znów czegoś żądała. Tym razem wymachiwała piórem i kartką papieru. Przez chwilę Rada się z nią spierała, ale podeszła druga dziewczyna i stanęła po stronie jędzy. Chodziło o coś oczywistego i Rada wreszcie ustąpiła.
Wtedy we trójkę podeszły do Maksyma. Najpierw kolejno i chórem zadawały jedno i to samo pytanie, którego oczywiście nie rozumiał, i tylko bezradnie rozkładał ręce. Potem Rada kazała wszystkim zamilknąć, leciutko poklepała Maksyma po piersi i spytała:
--- Mak Sym?
--- Maksym - poprawił ją.
--- Mak? Sym?
--- Maksym. Mak nie trzeba, Sym nie trzeba. Maksym.
Wówczas Rada przystawiła palec do swego noska i powiedziała:
--- Rada Gaal. Maksym...
Maksym zrozumiał wreszcie, że dla jakichś powodów chcą znać jego nazwisko. To było dziwne, ale znacznie bardziej uderzyło go co innego.
--- Gaal? - powiedział pytającym tonem. - Gaj Gaal?
Zapadła cisza. Wszyscy byli zaskoczeni.
--- Gaj Gaal - powtórzył Maksym radośnie. - Gaj dobry mężczyzna.
Podniósł się hałas. Wszystkie kobiety mówiły naraz. Rada targała Maksyma za ubranie i o coś pytała. Widać było, że ją strasznie ciekawi, skąd Maksym zna Gaja. Gaj, Gaj, Gaj słychać było ciągle w potoku niezrozumiałych słów. O nazwisku Maksyma zapomniano.
--- Massaraksz! - powiedziała wreszcie tłusta ciotka i zachichotała. Dziewczęta również się roześmiały. Rada wręczyła Maksymowi swą kraciastą torbę, wzięła go pod rękę i wyszła z nim na ulicę, pod ciągle padający deszcz.
Przeszli do końca tę źle oświetloną uliczkę i skręcili w jeszcze ciemniejszy zaułek z drewnianymi,
powykrzywianymi domami po obu stronach brudnej, nierówno wybrukowanej jezdni; potem skręcili jeszcze raz i jeszcze raz. Krzywe uliczki były puste, nie spotkali ani jednego człowieka. W kaprawych okienkach za zasłonkami świeciły się różnobarwne abażury, czasami dobiegała przytłumiona muzyka i chóralne śpiewy zgrzytliwych głosów.
Początkowo Rada z ożywieniem trajkotała, często powtarzając imię Gaja, Maksym zaś co chwilę potwierdzał, że Gaj jest dobry, ale dorzucał po niemiecku, że nie wolno bić ludzi po twarzy, że to jest bardzo dziwne i że on tego nie rozumie. Jednak w miarę tego, jak ulice stawały się coraz węższe, ciemniejsze i bardziej błotniste, Rada coraz częściej milkła. Czasami zatrzymywała się i wpatrywała w ciemność. Maksym pomyślał, że wybiera możliwie suchą drogę, ale ona szukała w ciemności czegoś innego, ponieważ kałuż nie dostrzegała i Maksym musiał za każdym razem leciutko odciągać ją na suchsze miejsce, tam zaś, gdzie nie było suchszych miejsc, brał ją pod pachę i przenosił, co wprawdzie sprawiało jej przyjemność, ale nie zagłuszało lęku.