Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— On tam jest, łap go! — krzyknął Wilhelm i rzuci­liśmy się w tamtą stronę, mój mistrz szybciej, ja wolniej, gdyż niosłem kaganek...Opór niemiecki był znikomy, gdyż kilkanaście minut wcześniej bomby i działka 276 bombowców B - 26 Marauder zniszczyły najsilniejszy punkt oporu - bunkier W5,...— Należy do mnie, gdyż go kupiłam — powiedziała z łagodnym wyrzutem...realnego życia; to wszakże, co istotne - bardzo jest od niego dalekie, gdyż nikt nigdy niewidział, aby cała ludność jakiegoś miasteczka porzucała swe...Po filmie ordynator zawiózł ją pod szpital, gdyż zostawiła swój samochód na parkingu...Uważasz, że to przebiegłe i nachalne chwyty marketingu ? Być może, lecz ci, którzy tego nie potrafią robić dobrze nie zarabiają ani grosza !...nogami, lecz nigdzie nie mogła ich odnaleźć...porządkowując wszystkie materialne względy, a ńawet ż cie samo, naka-zoxn ydobroci, prawdy i podziwowi dla piękności duszy......dyrygentem, ale jako człowiek jesteś kiepski”...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Powszechnie głosi się, że „cukier krzepi”, lecz na wsi ludzie go nie znają, np. w
naszej wiosce na 600 mieszkańców sklep sprzedaje 3 kg cukru tygodniowo [...] Na przednówku, kiedy już tward-
nieje żyto, są u nas modne tzw. życiaki. Jest to rodzaj kaszy sporządzonej z poprzetrącanych w żarnach ziarn żyta,
którą się praży w garnku i później biedota ją zajada z maślanką. Służy ona przeważnie do pracy żniwowej, gdyż
wtedy szczególnie sił potrzeba, a naród osłabiony niezmiernie, tak że kosiarze podczas minionych żniw mdleli przy
pracy we dworze. Bywało, że taki idąc rano do pracy najadł się śmierdzących zieleniną młodych ziemniaków i po-
szedł kosić. Z początku miarowo i dosyć szeroko wodził kosą po ziemi i ścinał pochylone kłosy zboża. Lecz w mia-
rę wznoszenia się słońca nad powierzchnią ziemi słabł, topniał w pocie, pokosy ciął coraz węższe, aż wreszcie ustał
pod nadmiarem wysiłku, kosę oparł o ziemię, nogi nie mogące udźwignąć ciężaru cielska zgięły mu się w kolanach
[...], po czym zatoczył się i upadł zemdlony...937
Podobnymi relacjami utkane są niezmiennie pamiętniki chłopskie od tych pierwszych, z lat
1880-1900, aż po zebrane w wyniku konkursu lat 1933-1934, rozpisanego przez Instytut Gospo-
darstwa Społecznego z Ludwikiem Krzywickim na czele. Przytaczane w nich fakty z trudem
jednak torują sobie drogę do naszej świadomości. Wolimy więc odwoływać się do rozwarstwie-
nia społecznego wsi, co pamiętnikarz chłopski kwituje dobitnymi słowami:
Wieś nasza dzieli się na trzy kasty. Bezrolnych, małorolnych i więcej rolnych. Bezrolny i małorolny patrzą
krzywym okiem na bogatszego swego sąsiada i na odwrót. Bogatszy gospodarz na przednówku, pożycza biedniej-
szemu ćwierć mąki za trzy ćwierci oddane po żniwach. I tak wzajemnie jeden drugiego gryzie nie wiedząc, że obaj
są głodni i obdarci.938
Wolimy odwoływać się do „mlekiem i miodem płynących ziem zaboru pruskiego czy wresz-
cie do zakrawających na tragifarsę stwierdzeń, iż „walorów w pożywieniu ludowym można
znaleźć wiele”, bowiem „wiadomo jest, że nadmierne, luksusowe pożywienie nieraz było bar-
dziej szkodliwe dla zdrowia niż ubogie”.939 Byle tylko – czy ma to uspokajać nasze historyczne
sumienie? – uznać głód na wsi polskiej XIX i początków XX w. za rzecz marginalną, uboczną,
nietypową...
Ciekawe – termin „nędza galicyjska” przyjął się w potocznym języku naszego pokolenia. Je-
go realne znaczenie nikogo jednak nazbyt nie zaprząta. Tymczasem Stanisław Szczepanowski
już w 1888 r. nadał mu zupełnie ścisły, liczbowy wymiar. Otóż podług jego obliczeń940 prze-
ciętny mieszkaniec Galicji spożywał dziennie ok. 82 g białka, 38 g tłuszczów i 330 g węglowo-
danów, co równa się wartości kalorycznej rzędu 1990 kilokalorii, czyli według współczesnych
Zalecanych dziennych norm żywienia dla różnych grup ludności, opracowanych przez Instytut
Żywności i Żywienia, odpowiada dawce wskazanej dla 6-7-letniego dziecka. Albo przeliczając
inaczej: przeciętna rodzina galicyjska, składająca się z ciężko pracujących rodziców oraz dwojga
dzieci w wieku 8 i 10 lat, pozyskiwała – około 1880 r. – 7960 kcal dziennie, a więc zaledwie
65,6% ilości zalecanej przez IŻiŻ i 84,2% ilości uznawanej przez ONZ za próg niedożywienia.
Dodajmy przy tym, iż Stanisław Szczepanowski nie wyłączył bynajmniej ze swoich obliczeń le-
piej odżywionej ludności miejskiej i szlacheckiej, jak i to również, że niewłaściwy jest stosunek
składników pokarmowych w owych głodowych 7960 kcal galicyjskiej rodziny. Jeżeli więc gali-

937 Pamiętniki chłopów, t. I, s. 91-93.
938 Ibidem, s. 93.
939 Z. Szromba-Rysowa Walory pożywienia ludowego, [w:] Funkcje społeczne etnologii, s. 82.
940 Szczepanowski op. cit. , s. 26-27 (przeliczenie wg. WEP PWN, t. XII, s. 883).
148
cyjskie spożycie białka odpowiadało mniej więcej zalecanym normom, to węglowodanów wy-
nosiło już tylko 75,4% wskazanej dawki, a tłuszczów zaledwie 37,5%! Podobne proporcje
składników, acz na nieznacznie wyższym poziomie ilościowym, odnotowano także w pożywie-
niu chłopów polskich zaboru rosyjskiego.941 („Wiadomo, że tradycyjne pożywienie ludowe nie
było bogate w tłuszcze...” ale „nadmierne spożycie tłuszczów jest niewskazane, gdyż łatwo za-
spokajają głód, co może prowadzić do względnych niedoborów innych składników pokarmo-
wych oraz przyczyniać się do powstawania otyłości...”942 – kpi albo o drogę pyta współczesny
polski etnograf). Białka należą do składników budulcowych pożywienia; węglowodany i tłusz-
cze to składniki energetyczne. Czyż można się więc dziwić, że drastyczny niedobór rezerw
energetycznych uzupełniał chłop polski alkoholem?
b) Pijaństwo
W XVIII w., we wsi Rudy wypito – jak obliczył Józef Burszta – rocznie 137 beczek piwa i
155 garncy gorzałki 50-procentowej. Wieś liczyła podówczas 31 rodzin, czyli około 155 miesz-
kańców. Na statystycznego wieśniaka wypadło więc mniej więcej 2 l spirytusu.943
Według Małego rocznika statystycznego z 1939 roczne spożycie spirytusu na jednego oby-
watela Polski wynosiło, w latach 1929-1938 od 0,7 do 1,6 l.
Natomiast w latach czterdziestych XIX w. przeciętny mieszkaniec ziem polskich konsumo-
wał w przeciągu roku 9,6 l spirytusu!944
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że pomimo zniesienia przymusu propinacyjnego (w Galicji pa-
tentem cesarskim z 21 XII 1802, w Królestwie na podstawie art. 686 kodeksu cywilnego Księ-
stwa Warszawskiego) wieś miała w spożyciu trunków wysokoprocentowych zdecydowanie
największy udział, już to proste zestawienie ukaże nam rozmiary plagi pijaństwa wśród chłopów
polskich XIX w. Obszerne dane statystyczne na ten temat znajdzie czytelnik w ogólnie dostęp-
nych, znakomitych monografiach Józefa Burszty945 i Haliny Rożenowej.946
Pisze Jan Słomka: „Wódki pili wtedy [ok. 1900 – przyp. LS] trzy razy więcej niż obecnie:
była tania, bo kwarta [0,96 l – przyp. LS] okowity kosztowała tylko 24 grajcary [dla porówna-
nia: kapelusz słomkowy pastusiej roboty 33 grajcary947 – przyp. LS] i można było dolać do niej
więcej niż drugie tyle wody, a była jeszcze mocniejsza niż dzisiejsza okowita...”948 To prawda,
wódka za 24 grajcary 0,96 l była tania. Jan Słomka nie sięga jednak pamięcią czasów około pół
wieku wcześniejszych, kiedy to
pijaństwo w Królestwie osiągnęło największe nasilenie, doszła też do punktu kulminacyjnego nadprodukcja
wódki i do najwyższego nasilenia konkurencja między właścicielami propinacji. Wożono teraz wódkę po prostu na