Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.rzy siê znowu, ¿eby tym razem poch³on¹æ jegoÂ… ale nagle dziewczê- ca, delikatna d³oñ, prawdziwa d³oñ nale¿¹ca do prawdziwej...— Być może, że nie… chociaż paÅ„skie nagÅ‚e pojawienie się…— W kinematografie robiÄ… jeszcze lepsze sztuki…— WiÄ™c niech mi pan...Kilka razy siÄ™ tedy zanosiÅ‚o na rozlanie krwie i po staremu przyszÅ‚o, bo w kilka dni potem staÅ‚o siÄ™ spectaculum tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski,...Przebudzenie Tality: nagÅ‚e zerwanie siÄ™ o dziewiÄ…tej rano, tarmoszenie Å›piÄ…cego twarzÄ… w poduszce Travelera, pokle­pywanie go po tyÅ‚ku, aby siÄ™ przebudziÅ‚...szÅ‚o pod strasznÄ… górÄ™; wszystko siÄ™ naraz zmieniÅ‚o - ktoÅ› przyszedÅ‚ i wszystko przyniósÅ‚: to byÅ‚ wspólnik Bulca...Nagle rozlegÅ‚y siÄ™ gÅ‚oÅ›ne i podniecone okrzyki: - Oto on! Neron siedziaÅ‚ wyprostowany w fotelu z koÅ›ci sÅ‚oniowej, a wiÄ™c jego gÅ‚owa już nie wspieraÅ‚a...Trzeba tu powiedzieæ, ¿e Hitler niestety o wiele przeceni³ potêgê wojskow¹, któr¹ Francja,, wed³ug jego obliczeñ, wyka¿e w przysz³ej wojnie...O szczęśliwej przyszÅ‚oÅ›ci żydów jeszcze na tym Å›wiecie Talmud powiada: „Nadejdzie czas, że wzejdzie na Å›wiat Mesjasz żydowski, wtedy dopiero ziemia...Nagle u nasady jednego z takich skrÄ™cajÄ…cych siÄ™ lejów pociemniaÅ‚o coÅ›, jakby gigantyczny Å‚eb potwora plujÄ…cego piaskowÄ… fontannÄ…...przyszli; to tylko powiem, iż z onego TrojaÅ„skiego konia nic wyszÅ‚o nigdy tak wiele mężnych żoÅ‚nierzów, jako z domu ksiÄ™dza Maciejowskicgo dobrych...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Bezbarwny lakier i przeszkoda w prowadnicy. Boże jedyny, ciotka stÅ‚u­kÅ‚a buteleczkÄ™ akurat tam i pod grozÄ… Å›mierci siÄ™ do tego nie przyzna! Czyżby jÄ… stÅ‚ukÅ‚a specjalnie...?
Bo jeÅ›li przypadkiem, powinna w strasznych ner­wach nalegać na zreperowanie natychmiastowe, przy­sÅ‚anie czÅ‚owieka jeszcze dziÅ›, choćby za podwójnÄ… ce­nÄ™, tymczasem wrÄ™cz radoÅ›nie przyjęła termin jutrzej­szy. Wuja szlag trafi, jeÅ›li nie wjedzie samochodem do Å›rodka. Zaraz. A garaż? Czy wrota garażowe sÄ… w po­rzÄ…dku...?
Nie mając pojęcia, po co jej te rozważania, chcąc pozbyć się po prostu głupiego niepokoju i przeszkody w nauce, Justynka zeszła na dół.
Ciotka siedziała w salonie, niewidzącym wzrokien i wpatrzona w ogród za oknem. Justynka doskonale wiedziała, gdzie leży zapasowy, przez nią używany pilot, znalazła go w sypialni na komódce, udała się do garażu i prztyknęła.
Rezultatu nie było najmniejszego, pilot nie działał.
Justynka poczuÅ‚a siÄ™ zaintrygowana bardziej. O wÅ‚a­snym guziczku, rzecz jasna, nie miaÅ‚a najmniejszego pojÄ™cia. OdÅ‚ożyÅ‚a przyrzÄ…d na miejsce, wróciÅ‚a do salonu i zauważyÅ‚a, że PucuÅ› znów coÅ› depcze na swojej poduszce za kominkiem. ZnaÅ‚a, jak wszyscy, niezwykÅ‚e upodobanie kota do papieru, to przez nie pilnowaÅ‚a starannie zamykania drzwi wÅ‚asnego pokoju, bo chociaż PucuÅ› zazwyczaj wybieraÅ‚ sobie zabawki z gabinetu Karola, bywaÅ‚o jednak, że znalazÅ‚ coÅ› atrakcyjnego gdzie indziej. WolaÅ‚a nie ryzykować, PodeszÅ‚a teraz i wyjęła mu spod pazurów ugniecione strzÄ™py.
OkazaÅ‚o siÄ™, że jest ich dość dużo. PucuÅ› perfid­nie część starszych schowaÅ‚ w gÅ‚Ä™bi poduszki, pod nadprutym pokrowcem, gdzie nie siÄ™gnÄ…Å‚ odkurzacz Helenki, nowsze udeptywaÅ‚ rzetelnie, upajajÄ…c siÄ™ odgÅ‚osem pÄ™kajÄ…cego papieru. Nie protestowaÅ‚ jednak, oddaÅ‚ swoje skarby i nawet poÅ‚asiÅ‚ siÄ™ trochÄ™ wokół nóg Justynki, która z uwagÄ… obejrzaÅ‚a zdo­bycz.
Wydruk komputerowy, to wuja, jakieÅ› obliczenia i zestawienia, powinny chyba wrócić na biurko w ga­binecie, żeby wuj wiedziaÅ‚, gdzie i dlaczego mu zginÄ™­Å‚y, i wydrukowaÅ‚ sobie na nowo. NÄ™dzny szczÄ…tek gazety w zupeÅ‚nym proszku, daÅ‚o siÄ™ z niego coÅ› odczytać, o Boże, to zaznaczone ogÅ‚oszenie, wydarte z Gazety Wyborczej, niewÄ…tpliwie PucuÅ› ukradÅ‚ je ciotce, już do niczego, zbyt poszarpane. Czysta, silnie zmaltretowana kartka, z widocznym jeszcze na Å›rod­ku, byle jak zapisanym numerem telefonu, z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… komórki...
Ni z tego, ni z owego Justynka postanowiÅ‚a nagle sprawdzić, co to za numer. W pamiÄ™ci bÅ‚ysnęła jej scena, kiedy Malwina rozpaczaÅ‚a przed kominkiem, że coÅ› zgubiÅ‚a. No pewnie, zgubiÅ‚a swoje ogÅ‚osze­nie, nie zgubiÅ‚a, tylko ukradÅ‚ jej kot, ale kto wie czy nie wchodziÅ‚a w grÄ™ także ta kartka? Numer może wyjaÅ›nić, o co tu chodzi, co wstÄ…piÅ‚o w ciotkÄ™, jakie sÄ… przyczyny jej dziwactw i Justynka bÄ™dzie mogÅ‚a odczepić siÄ™ od tematu. A w każdym razie coÅ› zro­zumieć.
Justynka lubiła rozumieć. Nie wtrącać się, broń Boże, wtrącanie nie wchodziło w rachubę, nie gadać, nie plotkować, zachować dla siebie, ale rozumieć porządnie i rzetelnie. Nie cierpiała niewiedzy i nie trawiła niepewności, męczyły ją i denerwowały.
Zrobiła porządek z łupem kota, dała mu nową, czystą kartkę, żeby na razie nie kradł niczego więcej, i zawahała się. Wrócić do siebie po cichutku czy wyrwać ciotkę z zamyślenia? Miała złe przeczucia, Helenka gdzieś znikła, mogła wrócić dopiero jutro, z całą pewnością natomiast wuj przyjedzie na krokieciki i atmosfera na nowo zgęstnieje, bo ciotka jest nieobecna duchem. W dodatku brama...
PobrzÄ™czala w kuchni szklankami, szczÄ™knęła czaj­nikiem, z trzaskiem otworzyÅ‚a i zamknęła zewnÄ™trzne drzwi. Bez skutku. PostÄ…piÅ‚a kilka kroków ku Malwinie, usiÅ‚ujÄ…c tupać, co na miÄ™kkiej wykÅ‚adzinie byki nieosiÄ…galne.
- Ciociu, może cioci zrobić herbaty? - spytała głosem na granicy krzyku.
- Nie - odparła Malwina bez namysłu, nie od wracając wzroku od okna - ale daj mi wina. Czerwone tam stoi, otwarte. Nie wiesz, czy ten Muminek jest w domu?
Justynka poczuła się lekko ogłuszona.
- Nie mam pojęcia. Zaraz...
- To sprawdź. Zobacz, czy jego samochód stoi. Jak nie przed domem, to na parkingu.
PosÅ‚usznie wyszedÅ‚szy na zewnÄ…trz i rozejrzaw­szy siÄ™ dookoÅ‚a, Justynka wróciÅ‚a do salonu z ot­wartÄ… butelkÄ… wina i kieliszkiem. PostawiÅ‚a to na stoliczku obok Malwiny.
- Nie stoi, więc go chyba nie ma.
- A Muminkowa?
- Powinna być, bo okno otwarte.