Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Więc sarenka zaczęła opowiadać o sobie:— Mieszkałam sobie spokojnie w wielkim lesie z tamtej strony...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Trzeba spytać, czy ich flota dostrzegła coś niepokojącego. Tak czy owak, wszystkim, na co jeszcze ewentualnie mogą się zdobyć Amerykanie, jest najwyżej jedna brygada. Nic więcej.
— Atakować?
— To zagrozi bezpieczeństwu naszej głównej operacji — przestrzegał wywiadowca.
— Musieliby być głupcami, żeby nie wiedzieli jeszcze, że coś szykujemy!
— Amerykanie nie mają podstaw, aby podejrzewać, że podjęliśmy wobec nich jakieś nieprzyjazne kroki. Zaatakowanie samolotów — jeśli istotnie są to ich maszyny — niepotrzebnie by ich rozdrażniło. Najprawdopodobniej zaniepokoiły ich ruchy naszych oddziałów w Iranie, więc postanowili trochę się wzmocnić. Kiedy przyjdzie na to pora, zajmiemy się i nimi.
— Połączcie mnie z Indiami — polecił Darjaei.
* * *
— Tylko radary nawigacyjne... Dwa przeszukujące powietrze, pewnie z lotniskowców — informował oficer. — Kurs zero-dziewięć-zero, szybkość około szesnastu węzłów.
Oficer taktyczny na Orionie — zwany Taco — przyjrzał się mapie. Indyjska grupa lotniskowcowa znajdowała się na wschodnim skraju łuku, który przez kilka ostatnich dni przemierzała ruchem wahadłowym. Za dwadzieścia minut powinni zmienić kurs na zachodni. Gdyby to nastąpiło, zaczęłoby się robić gorąco. KOMEDIĘ dzieliło teraz sto dwadzieścia mil od flotylli Indii, a samoloty nieprzerwanie przekazywały informacje do „Anzio” i „Kidda”. Pod skrzydłami, w które wmontowano cztery turboodrzutowe silniki Lockheed, znalazły się teraz cztery pociski Harpoon. Biały kolor wskazywał na to, że nie są to ćwiczebne atrapy. Samolot podlegał teraz dowództwu komandora Kempera z „Anzio”, na którego rozkaz wystrzeliłby po dwa pociski na każdy lotniskowiec. Kilka minut później pofrunąć mógł rój następnych Harpoonów i Tomahawków.
— Nie usiłują kontrolować emisji — mruknął oficer.
— Przeprowadzają zwykły namiar nawigacyjny — odezwał się od pulpitu operator. — KOMEDIA musi ich mieć na swoim ESM. — Po prostu świecą prosto w niebo.
KOMEDIA musiała wybrać jedno z dwojga. Albo ograniczyć emisję, wyłączyć radary, aby druga strona musiała zużyć czas i paliwo na szukanie ich, albo włączyć dosłownie wszystko, tworząc elektroniczną bańkę, którą łatwo było wykryć, ale niebezpiecznie badać. Dowódca „Anzio” zdecydował się na to drugie.
— Jakieś rozmowy pilotów? — rzucił Taco pod adresem innego stanowiska.
— Nie, sir, żadnych.
Nisko lecący Orion powinien być niewidoczny dla indyjskich operatorów, pomimo ich radarów przeszukujących obszar. Dowódca czuł silną pokusę, żeby zwiększyć pułap i ujawnić się, używając własnego radaru. Co planowali Hindusi? Może kilka jednostek odłączyło się od reszty grupy i popłynęło na zachód, aby nieoczekiwanie dokonać ataku rakietowego? Nie miał pojęcia, co myślą, a do dyspozycji miał tylko kurs grupy lotniskowcowej, wyliczony przez komputery na podstawie namiarów radarowych. Dzięki GPS komputer na bieżąco podawał dokładne położenie samolotu. W połączeniu z informacją o źródłach promieniowania pozwalało to wyliczyć ich przemieszczanie się i...
— Jakaś zmiana kursu?
— Nie, sir. Kurs ciągle zero-dziewięć-zero, szesnaście węzłów. Wychodzą z ekranu. W ciągu ostatnich trzech dni nigdy nie znaleźli się tak daleko. Są teraz o trzydzieści mil na wschód od kursu KOMEDII.
— Czyżby zmienili zamiary?
* * *
— Tak, nasze okręty są na morzu — zapewniła.
— Czy wykryły okręty amerykańskie?
Premier Indii była sama w gabinecie. Wcześniej odwiedził ją minister spraw zagranicznych, ale już wyszedł. Spodziewała się tego telefonu, ale bynajmniej o nim nie marzyła.