Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Więc sarenka zaczęła opowiadać o sobie:— Mieszkałam sobie spokojnie w wielkim lesie z tamtej strony...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


— Bardzo boli?
— Ćmi. Dali mi coś przeciwbólowego.
— I nadal nie wiesz, jak byś się zachował pod ostrzałem na polu bitwy?
Harry zmusił się do słabego uśmiechu, spuścił wzrok i pokręcił głową.
— Coś drgnęło? — spytał, szybko zmieniając temat. Vicary potrząsnął głową.
— Co już zrobiłeś?
Vicary zapoznał go z sytuacją.
— Trzeba mieć tupet, żeby tak po nią wrócić i zabrać ją nam sprzed nosa. Kawał twardziela z tego Rudolfa, trzeba mu to przyznać. Jak zareagował Boothby?
— Tak jak się należało spodziewać. Siedzi teraz na górze z dyrektorem generalnym. Pewnie planują moją egzekucję. Mamy cały czas połączenie z kwaterą premiera. Stary dostaje na bieżąco raporty. Szkoda, że nie mogę mu przekazać żadnych dobrych wieści.
— Przewidziałeś wszelkie możliwe rozwiązania. Teraz pozo­stało ci tylko siedzieć i czekać. Tamci muszą wykonać jakiś ruch. A kiedy wykonają, dopadniemy ich.
— Chciałbym mieć twój optymizm.
Harry skrzywił się z bólu. Nagle wydał się bardzo zmęczony.
— Pójdę się gdzieś położyć na chwilę. Wolno ruszył do drzwi.
— Czy Grace Clarendon ma dziś dyżur? — spytał Vicary.
— Tak, chyba tak. Zadzwonił telefon.
— Natychmiast proszę się zgłosić na górze, Alfredzie — ode­zwał się Basil Boothby.
Nad gabinetem generała płonęło zielone światło. Vicary wszedł do środka. Boothby krążył po pokoju i palił papierosa za papiero­sem. Był bez marynarki, kamizelkę rozpiął, rozluźnił krawat. Gniewnym machnięciem ręki wskazał Vicary'emu krzesło.
— Niech pan usiądzie, Alfredzie — przemówił. — No cóż, dziś w całym Londynie mało kto zazna snu: na Grosvenor Square, w kwaterze Eisenhowera w Hayes Lodge, w podziemiach premiera. Wszyscy czekają na jedną informację. Czy Hitler wie, że to Normandia? Czy inwazja skończyła się, nim się zdążyła zacząć?
— Sam pan wie, że nie sposób teraz tego sprawdzić.
— Na Boga! — Boothby zgniótł papierosa i natychmiast zapalił kolejnego. — Dwóch funkcjonariuszy wydziału specjalnego nie żyje, dwóch rannych. Dzięki Bogu za Harry'ego.
— Jest właśnie na dole. Z pewnością chciałby to usłyszeć od pana osobiście.
— Nie mamy czasu na pogawędki, Alfredzie. Musimy ich zła­pać, i to jak najszybciej. Nie muszę panu tłumaczyć, o co idzie gra.
— Nie, nie musi pan, sir Basilu.
— Premier życzy sobie, by go informować co pół godziny. Czy mogę mu przekazać coś nowego?
— Niestety nie. Przewidzieliśmy i zabezpieczyliśmy wszystkie trasy ucieczki. Chciałbym móc z całą pewnością stwierdzić, że ich złapiemy, ale nie można lekceważyć przeciwnika. Już wielo­krotnie nam udowodnili, że są dobrzy.
Boothby podjął wędrówkę po gabinecie.
— Dwóch zabitych, trzech rannych i na wolności dwóch szpie­gów posiadających informacje, dzięki którym mogą obnażyć naszą mistyfikację. Nie ulega wątpliwości, że to największa katastrofa w dziejach naszego wydziału.
— Wydział specjalny skierował siły, które uważał za wystarcza­jące do aresztowania Catherine Blake. Najwyraźniej się pomylili.
Boothby się zatrzymał i zmierzył Vicary'ego lodowatym wzrokiem.
— Niech pan nie próbuje zwalać winy na wydział specjalny, Alfredzie. Pan tam dowodził. Ten aspekt akcji Kettledrum należał do pana.
— Zdaję sobie z tego sprawę, sir Basilu.
— To dobrze, bo kiedy już będzie po wszystkim, zostanie pan poddany przesłuchaniu przez komisję wewnętrzną i wątpię, by pana poczynania oceniono pozytywnie.
Vicary wstał.
— Czy to już wszystko, sir Basilu? — Tak.
Vicary odwrócił się i ruszył do drzwi.