Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Wyćwiczonymi ruchami odrzucajÄ…c miecze ogarniÄ™tych szaÅ‚em ludzi, Folko chcÄ…c nie chcÄ…c przypomniaÅ‚ sobie polnÄ… miedzÄ™ w Amorze i spokojnÄ… jesieÅ„, kiedy on,...Z caÅ‚Ä… stanowczoÅ›ciÄ… twierdzÄ™, że z owego organu wywodzÄ… siÄ™ wszystkie czynnoÅ›ci kobiety i wszystkie jej zachowania, które mogÄ… przypominać uczucia u...– Gardzili tobÄ… – przypomniaÅ‚ mu Gumble...— UratowaÅ‚aÅ› nas, pani, od najgorszego — zaprzeczyÅ‚a dziewczyna przypomniawszy sobie noc spÄ™dzonÄ… w jaskini...Przypomnijmy również zapiski w dzienniku wybitnego twórcy pochodzenia żydowskiego pisarza Marian Brandysa: Å»ydzi, którzy pozostali, weszli niemal w caÅ‚oÅ›ci...jak¹ jasnoœci¹ rozwi¹za³ ów œwiêty ojciec problem potrzeby rozkoszowania siê modlitw¹? Akurat przypomnia³a mi siêniedawno przeczytana opinia pewnego duchownego...Tym, którzy lubiÄ… ziemniaki przypominam, że obierajÄ…c je ze skóry, pozbawiajÄ… je PaÅ„stwo praktycznie 99% cennych zwiÄ…z­ków...Przypomnijmy sobie, że u osób nie cierpiÄ…cych na depresjÄ™, u których w laboratorium wytworzono poczucie bezradnoÅ›ci, wystÄ™puje ten sam zespół objawów,...PrzypomniaÅ‚ sobie wydarzenia ubiegÅ‚ej nocy, wyraźnie i dokÅ‚adnie w każdymszczególe...Jeszcze raz przypominam, jak ważne jest uÅ›wiadomienie sobie, że alkoholizm jest chorobÄ…...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Dotyczyło czegoś, co mój wujek
Bob powiedział wiele lat temu, kiedy babcia postanowiła opuścić farmę i kupić dom w
Stratton. Wujek Bob, budowlaniec, przyszedł obejrzeć dom, nad którym się zastanawiała.
Okrążyłam budynek razem z nim. Ciągle spoglądał w górę.
- Na co patrzysz, wujku? - zapytałam.
Spojrzał na mnie.
- Ludzie nigdy nie patrzą w górę - powiedział. - Jeśli jakiś budowlaniec spaprał
robotę, można to poznać, patrząc w górę. Bo z pewnością był wystarczająco cwany, by na
poziomie wzroku wszystko wyglądało jak trzeba.
Te słowa zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Zdaje się, że wujek powiedział to samo
mojemu tacie, bo usłyszałam to także od niego kilka miesięcy później, kiedy zatykał norę
oposa.
Wzięłam sobie ich słowa do serca i gdy bawiliśmy się w chowanego, czasami
ukrywałam się na drzewie. Ani razu mnie nie znaleziono. W końcu przestałam tak robić, bo
taka zabawa była strasznie nudna.
Gdy spojrzałam na twardą ziemię, rzadkie drzewa, brak poszycia, niezróżnicowany,
nieustępliwy las i na trawę wyskubaną przez konie, pomyślałam, że słowa wujka Boba mogą
być naszą jedyną nadzieją. Biegliśmy ostatkiem sił, coraz wolniej, i byliśmy coraz bardziej
zmęczeni.
Odwróciłam się i krzyknęłam przez ramię:
- Będziemy musieli wdrapać się na drzewa i schować się na górze.
Nikt nie odpowiedział, więc pomyślałam, że chyba nie usłyszeli. Dlatego zawołałam
jeszcze raz:
- Będziemy musieli wejść na drzewa.
Tym razem odezwał się Homer:
- Ale jeśli nas zauważą... wpadniemy w pułapkę.
Mówił zachrypniętym głosem. Wiedziałam, że jest wyczerpany. Wszyscy byliśmy.
W oddali usłyszałam warkocząco-terkocząco-bzyczący dźwięk. Znałam go aż za
dobrze.
- Zbliżają się śmigłowce - krzyknęłam.
Odbiłam w lewo, ku następnej kępie drzew. Nawet się nie odwróciłam, żeby
sprawdzić, czy pozostali biegną za mną. Po prostu założyłam, że tak. Gdy wbiegliśmy pod
korony pierwszych drzew, w oddali mignęły mi śmigła helikoptera. Podbiegłam do drzewa,
które wydawało się łatwe do wspinaczki i miało gęstą koronę. Pomyślałam o śmigłowcach i
zawołałam do pozostałych:
- Wybierajcie drzewa, które mają na górze dużo liści.
Wiedziałam, że usłyszeli, bo Fi spojrzała w górę i zrezygnowała z drzewa, które sobie
wybrała. Podbiegła do innego.
Zaczęłam się wspinać, ale nie znalazłam wystarczająco dobrego oparcia dla rąk, więc
poddałam się i podobnie jak Fi podbiegłam do innego drzewa. Z przodu widziałam Homera,
który z wysiłkiem właził na drzewo, Fi, która była już w połowie drogi, oraz Kevina, który
zrezygnował z jednego drzewa i próbował wejść na inne.
Moje drugie drzewo okazało się lepsze, ale na tym etapie to przestało mieć znaczenie.
Musiało się udać. Musiałam się dostać na górę, bo nie miałam innego wyjścia. Mój plecak
nigdy nie wydawał się cięższy, nigdy nie czułam większego zmęczenia i strachu, lecz to
właśnie strach o własne życie sprawiał, że wspinałam się dalej. Cętkowana biała kora była
chłodna w dotyku, jasnozielone liście muskały moją twarz, a gałęzie podtrzymywały ciało.
Wspinałam się coraz wyżej. Trzy razy musiałam pokonać naprawdę dużą odległość, ale
wyciągnęłam się i pokonałam ją. Pokonałabym ją nawet ze zwichniętym barkiem.
Warkot śmigłowca był głośniejszy, ale odniosłam wrażenie, że za nami słychać
jeszcze okrzyki ludzi. Nie patrzyłam już, jak radzą sobie pozostali, nawet już o nich nie
myślałam. Chciałam jedynie być bezpieczna, dotrzeć do samego wierzchołka drzewa, ukryć
się w przytulnym schowku z liści. Strach czyni z człowieka egoistę. Po chwili już tam byłam,
otulona świeżą, jasną zielenią, i po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że serce wali mi jak