Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- To wcale nie jest zabawne.
Trzymając Rusty’ego za obrożę, David wyszedł na ganek. Ciemne niebo usiane było gwiazdami. W świetle cienkiego jak rogalik księżyca mógł zobaczyć cały podjazd, nie zauważył jednak na nim nic niezwykłego.
- No chodź, Rusty - powiedział, wciągając psa z powrotem do środka.
Już miał zatrzasnąć drzwi, kiedy dostrzegł przybitą do framugi kartkę.
Zerwał ją gwałtownym ruchem i przeczytał dwa napisane na maszynie zdania: „Pilnuj własnego nosa. Zapomnij o Hodgesie”.
Zamknąwszy drzwi na klucz, wszedł na górę i wręczył kartkę żonie.
- Zawiozę to na policję - powiedziała kobieta po przeczytaniu anonimu.
- Do diabła, przecież to mógł zostawić sam szef policji - zirytował się David. Położył się do łóżka i zgasił światło.
Rusty pobiegł z powrotem do pokoju Nikki, której nocne hałasy na szczęście nie obudziły.
- Zupełnie nie jestem śpiący - poskarżył się Wilson.
- Ja też nie.
Ostry dzwonek telefonu sprawił, że oboje podskoczyli przestraszeni. David podniósł słuchawkę. W chwilę później Angela zapaliła światło i spojrzała na męża. Miał poszarzałą, ściągniętą bólem twarz.
- Mary Ann Schiller miała kolejny napad drgawek i umarła - powiedział. - Mówiłem ci, że tak się stanie.
Oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Angela przysunęła się bliżej i objęła go ramieniem. Wydawało jej się, że mężczyzna bezgłośnie płacze.
- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek nauczę się lepiej to znosić - powiedział David. Otarł oczy i zaczął się ubierać.
Angela odprowadziła go aż do drzwi. Zamknęła je za nim i przez okno przyglądała się, jak ich volvo zjeżdża z podjazdu i znika w ciemnościach.
Usiadła na kuchennym krześle i oczyma wyobraźni ujrzała jarzący się na ścianach luminol. Przeszedł ją zimny dreszcz. Nie lubiła zostawać nocą sama w tym wielkim starym domu.
W szpitalu David spotkał się po raz pierwszy z mężem Mary Ann, Donaldem, który wraz ze swym nastoletnim synem, Mattem, oraz rodzicami żony siedział w poczekalni naprzeciwko oddziału intensywnej terapii. Rozmawiali cicho, pocieszając się wzajemnie. Podobnie jak rodziny Kleber i Tarlowa podziękowali lekarzowi za opiekę nad chorą. David nie usłyszał od nikogo z nich złego słowa ani jakiejkolwiek skargi.
- I tak żyła dłużej, niż przewidywał doktor Mieslich - powiedział Donald. Miał zaczerwienione oczy i potargane włosy, tak jakby dopiero co wstał z łóżka. - Udało jej się nawet wrócić na jakiś czas do pracy w bibliotece.
David złożył rodzinie zmarłej kondolencje, mówiąc tym ludziom to, co chcieli usłyszeć: że Mary Ann nie cierpiała. Czuł się jednak w obowiązku zaznaczyć, że nie ma pojęcia, co spowodowało konwulsje.
- Nie spodziewał się pan więc drgawek? - zapytał Donald.
- Zupełnie nie - odparł David. - Zwłaszcza że badanie aparatem MRI nie wykazało żadnych nieprawidłowości.
Wszyscy ze zrozumieniem skinęli głową. Raz jeszcze, wbrew poleceniom Kelleya, Wilson poprosił rodzinę o zgodę na sekcję zwłok. Wyjaśnił, że to pomogłoby mu znaleźć odpowiedź na wiele pytań.
- Sam nie wiem - zawahał się Donald, zerkając na teściów. Oni także byli niezdecydowani.
- Może do rana jeszcze by się państwo nad tym zastanowili? - zaproponował lekarz. - Zatrzymamy przez ten czas ciało Mary Ann tutaj.
Przygnębiony David opuścił oddział intensywnej terapii. Nie pojechał prosto do domu, lecz udał się do słabo oświetlonej dyżurki na pierwszym piętrze. Jak zawsze w nocy panowały tutaj cisza i spokój. Starając się myśleć o czymś innym niż śmierć Mary Ann, zajrzał do karty Jonathana Eakinsa. Kiedy czytał ostatnie zrobione w niej notatki, jedna z pielęgniarek powiedziała mu, że pan Eakins nie śpi i ogląda telewizję, postanowił więc zajrzeć do jego sali.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Ależ z pana troskliwy lekarz - roześmiał się Jonathan. - Chyba pan tutaj mieszka.
- Czy pański żołądek nie sprawia już kłopotów? - dopytywał się David.
- Chodzi jak w zegarku. Kiedy będę mógł wrócić do domu?
- Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj. Widzę, że zmieniono panu łóżko.
- Owszem - Jonathan skinął głową. - Tego starego nie dało się naprawić. Dziękuję, że ich pan o to poprosił. Na moje skargi zupełnie nie reagowali.