Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.— Jak to nie obchodzi?! — krzyknął kapitan Giles nie kryjąc już oburzenia, które zresztą przejawiało się u niego w sposób opanowany i spokojny...Pani Wanda dziwnie jakoś popatrzyła na niego, a potem na psa, który swoimi kaprysami dezorgani­zował całą robotę w domu...Nikogo nie spotkałem na schodach, tylko między szóstym i siódmym piętrem siedział skulony na stopniach jakiś maleńki, żałosny człowieczek, obok niego...— … i pola do nadużyć i naginania interpretacji — skończył za niego Iantine...realnego życia; to wszakże, co istotne - bardzo jest od niego dalekie, gdyż nikt nigdy niewidział, aby cała ludność jakiegoś miasteczka porzucała swe...Odzyskawszy mój normalny ton, wiedząc, że on tu jest, że nie śpi, że otwiera być może swoje lubieżne oczy psa za każdym razem, gdy z kantoru dochodzi do niego...do Skana, wyglądając jak półtora nieszczęścia: miał zaczerwienione i podkrążone oczy, potargane włosy, a luźna szata chyba nie należała do niego;...Tak się pogrążył we wspomnieniach, które wypływały z niego bez żadnej kontroli, a jednak w cudownie subtelnym porządku, że Kyaren również zaczęła...Lecz duch usiadł po przeciwnej stronie kominka tak spokojnie i z taką swobodą, jak gdyby to było dla niego rzeczą najzwyklejszą...Krytycznie aspektowany Jowisz w tym domu, albo znajdujący się w znakach wypadających na 10-ty dom, które są dla niego słabe np...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Wygaduje
takie rzeczy, odkąd spróbował zrozumieć wypisy HEX-a. To kompletny bełkot. A ile to jest
“n”, drogi przyjacielu?
- Umpt - odparł kwestor.
- Aha... Znowu te liczby urojone - skrzywił się dziekan. - O tej twierdzi, że powinna
się znaleźć między trójką a czwórką.
- Przecież między trójką a czwórką nie ma żadnej liczby - zdziwił się Ridcully.
- On sobie uroił, że jest.
- Czy moglibyśmy wejść do wnętrza Bagażu i fizycznie przenieść się do wszechświata
Projektu? - zapytał Myślak.
- Można spróbować - przyznał Rincewind. - Ale osobiście wolałbym raczej urżnąć
sobie nos.
- Och... Naprawdę?
- Przyszło mi coś do głowy - oświadczył Ridcully. - Możemy go wykorzystać, żeby
przenosił różne rzeczy stamtąd tutaj. Co wy na to?
W dole, pod powierzchnią ciepłej wody, kamienna konstrukcja dziwnego stworzenia
rozsypała się po raz umpty.

* * *
Minął tydzień. We wtorekjakaś zapomniana śnieżka zderzyła się z planetą,
wzbudzając zrozumiałe rozdrażnienie magów i niszcząc całą populację wyplatających sieci
meduz, w których pierwszy prymus pokładał wielkie nadzieje. Okazało się przynajmniej, że
Bagaż można wykorzystać do przenoszenia z powrotem okazów dostatecznie głupich, by
wpłynąć do wnętrza czegoś, co tkwi pod wodą z otwartym wiekiem. W tej chwili w tej
kategorii mieściło się niemal całe morze.
Życie w świecie Kuli pojawiało się tak powszechnie, że magowie zaczęli nawet
omawiać teorię, iż funkcjonuje tam pewien konceptualny pierwiastek, próbujący wypełnić
lukę po nieistniejącym deitygeme.
- Ośluporium - stwierdził Ridcully. - To chyba dobra nazwa.
- Wszędobylium byłoby lepsze - zaproponował wykładowca run współczesnych. - Nie
sądzicie?
- Wszystko jedno jak nazwiemy, mają go pod dostatkiem - podsumował dziekan. - Nie
jest to świat, który załamie się jakąś totalną katastrofą.
Pojawiały się nowe stwory. Nagle weszły w modę skorupiaki. Popularność zyskiwała
teoria, że produkuje je sama planeta w jakimś systemie automatycznym.
- To jasne, że kiedy pojawia się za dużo królików, trzeba wynaleźć lisy - stwierdził
dziekan na którymś z regularnych spotkań. -Jeśli mamy ryby, a potrzebujemy fosforanów,
przydadzą się ptaki morskie.
- To działa tylko wtedy, kiedy istnieje narrativum - odparł Myślak. - Nie ma żadnych
dowodów, panie dziekanie, że cokolwiek na tej planecie ma choćby skromne pojęcie o
przyczynowości. Wszystko tam po prostu sobie żyje, a potem umiera.
A potem, w czwartek, pierwszy prymus wypatrzył rybę. Prawdziwą pływającą rybę.
- No i proszę - oświadczył tryumfalnie. - Morza to naturalne siedlisko życia. Spójrzcie
tylko na lądy. Szczerze mówiąc, to zwykłe śmietniska.
- Ale morze do niczego jakoś nic dochodzi - sprzeciwił się Ridcully. - Weźmy te
skorupiaki z. mackami, które wczoraj próbował pan dokształcać. Przy każdym gwałtownym
ruchu psikały atramentem i odpływały.
- Nie, nie. One starały się porozumieć. Atrament to przecież naturalne medium
komunikacji. Czy nie macie wrażenia, że wszystko tam się stara, wysila? Spójrzcie na nie.
Przecież widać, że myślą.
W zbiorniku za nim leżało kilka stworzeń wyglądających ze swych wielkich
spiralnych muszli. Pierwszy prymus wpadł na pomysł, że jeśli nauczy sieje wykonywania
prostych zadań, przekażą tę umiejętność innym amonitom. Niestety, okazy go rozczarowały.
Owszem, może i dobrze szło im myślenie w kategoriach ogólnych, ale w żaden sposób nie
chciały wziąć się do działania.
- To dlatego że zdolność myślenia niewiele jest warta, jeśli tak naprawdę nie ma o
czym myśleć - uznał dziekan. - Bo niby o czym można myśleć w morzu? Przypływ
nadchodzi, a potem jest odpływ. Wszędzie woda. I koniec filozoficznej dysputy. Za to ci to prawdziwe zuchy - mówił dalej, przechodząc do sąsiedniego zbiornika.