Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Zachował spokojną minę i głos, chociaż aż go mdliło z narastającego rozczarowania. To tak bogowie doświadczali niedowiarków, pomyślał, wracając do wahadłowca.
Na ekranie znów pojawiły się mapy i Bonnard wdał się w dyskusję z Trizeinem, z uporem dowodząc swojej teorii, że Thekowie przeszukują skraj skalnej płyty.
- Na pewno szukają czegoś, Kaiu - twierdził Bonnard. - Unoszą się tuż nad ziemią i latają tam i z powrotem, tam i z powrotem. Sądziłem, że tkwią nad starymi czujnikami. Czego szukają tym razem?
- Sędziwego Theka - powiedział Kai.
- Sędziwego Theka? - Trizein zmarszczył brwi, zaniepokojony i zdumiony. - Nasz indykator nigdy nie wykrył takiego źródła ciepła, prawda, Bonnardzie?
- Nie - odparł stanowczo zapytany.
Znów rozległ się sygnał z kuli i Kai skorzystał z tego pretekstu, żeby uciec przed zachwytami Trizeina nad dinozaurami i przed prostoduszną wiarą Bonnarda w nieomylność Theków.
- Kaiu! - pobiegł za nim Bonnard. - Kaiu!
Zatrzymał się niechętnie i odwrócił: chłopiec wyjmował antyseptyczny gazik ze swojej “pierwszej pomocy". Podał go Kaiowi z nieśmiałym uśmiechem.
- Masz trochę krwi na brodzie. Lepiej, żeby nie zobaczyły tego ani Varian, ani Lunzie - Bonnard zawrócił na pięcie i uciekł do wahadłowca.
Kai przyłożył gazik do wargi; zniknęła gnębiąca go depresja i rozpacz. Poszedł do przejścia w osłonie siłowej.
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Gdyby Varian zjawiła się wieczorem w głównym obozie, gdyby Triv, Aulia i Portegin wrócili na wieczorny posiłek, gdyby przylecieli Dimenon i Margit - gdyby się to przydarzyło, to Kai pewno by ujawnił swoje pesymistyczne domysły co do Theków i Irety. Zamiast tego fani dinozaurów z “Zaid-Dayan" i “Mazer Star" zorganizowali nieformalną, lecz pełną entuzjazmu dyskusję i “przerzucali" się z Trizeinem i trójką dzieciaków sensacyjnymi obserwacjami. Wymogi dobrego wychowania zmuszały Kaia, żeby się dostroił do entuzjazmu kolegów, choć wolałby w samotności przetrawić niepokojące domysły. Chyba dość dobrze udawał, bo nawet Lunzie nic nie zauważyła. Lekarka oglądała rysunki Terilli i przypinała najlepsze do ścian kopuły, żeby upiększyć nimi pomieszczenie.
Kai, broniąc się przed smutnymi myślami, zagadnął Perensa, nawigatora z “Mazer Star":
- Co was tak fascynuje w dinozaurach? Przecież to cuchnące, rojące się od robactwa, niezbyt inteligentne zwierzęta? Nie mogę się w nich dopatrzeć niczego pięknego. Dla mnie to tylko nienasycone żołądki. Już dawno by padły z głodu, gdyby nie to, że roślinność Irety tak bujnie się pleni.
Perens, elegancki i mały człowieczek, potarł cieniutki wąsik i uśmiechnął się do Kaia:
- Przerabiałeś dzieje Starej Ziemi? - Gdy Kai przytaknął, Perens kontynuował: - Ja najlepiej pamiętam z tego rozdział o prehistorii. Reszta to tylko wojny i walki o władzę, takie same jak dzisiaj w Federacji; może gwałtowniejsze, bo ograniczone do jednej małej planety i zwykle jednego lub dwóch kontynentów. Zapamiętałem dinozaury i erę mezozoiczną. Zapamiętałem, bo panowały na Ziemi parę milionów lat dłużej niż my! - Znów przygładził wąsik. - Zawsze mnie ciekawiło, jak to możliwe, że dinozaury tak długo panowały na Starej Ziemi, a Homo sapiens w o wiele krótszym czasie omal nie doprowadził do samozagłady? - Perens wzruszył ramionami i uśmiechnął się prostodusznie do Kaia. - Dinozaury są wielkie, brzydkie i fascynujące! To wcielona siła, majestatyczna potęga natury!
Wtem pojawiła się koło nich Lunzie z tacą zastawioną szklaneczkami z iretańskim napitkiem, który sama wynalazła. Nie mogła im sprawić większej przyjemności.
- Nie zmarnowałaś czasu, Lunzie! - oznajmił Kai i uśmiechnął się zachęcająco do Perensa. - Mam nadzieję, że nie odmówisz! To co prawda tylko lokalny napitek, ale jaki pyszny!
- Kai, przecież to z naturalnej fermentacji, nie syntetyczne! - Lunzie uniosła brew w udanym zdumieniu.
- Szybko się uczę, jak przystało na pilnego Adepta - odparł i uniósł szklaneczkę w toaście. Chciał pociągnąć łyk, lecz się powstrzymał: - Czy to się nie “pokłóci" z lekami od Mayerd?
- Przecież bym ci tego nie podała, gdyby się miało “pokłócić".
- W takim razie... - Kai opróżnił szklaneczkę i wyciągnął ją po nową porcję.
- Hmmmm. Nasze niewiniątko nabrało złych nawyków! - stwierdziła Lunzie, lecz spełniła jego prośbę, zanim odeszła.