Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Nie umarł jeszcze. W więzieniu człowiek gnije, lecz
zachowuje się, jeżeli przechowanie nazwać można zachowaniem. Ludzie oddani w opiekę
bastyliom rzadko bywają niepokojeni. Więzienie zmienia się nie częściej niż trumnę. Hardqu-
anon znajdował się ciągle jeszcze w wieży Chatham. Był do wzięcia. Przewieziono go z
Chatham do Londynu. A równocześnie zasięgnięto informacji w Szwajcarii. I potwierdziły się
wszystkie podane fakty. W kancelariach sądowych w Vevey i w Lozannie odnaleziono me-
trykę ślubu zawartego na wygnaniu przez lorda Linneusza, metrykę urodzenia dziecka, me-
tryki zgonu obojga rodziców i wydobyto na wszelki wypadek ich podwójne kopie, potwier-
dzone należycie. Odbywało się to wszystko w najgłębszej tajemnicy, z tak zwaną wówczas
„królewską szybkością” i z zachowaniem „kreciego milczenia”, zalecanego i stosowanego
przez Bacona, później zaś przez Blackstone'a, podniesionego do godności zasady w sprawach
załatwianych przez królewską kancelarię i ważnych dla państwa, w rozpatrywaniu kwestii
uznawanych wówczas za „senatorskie”.
Stwierdzono prawdziwość rozkazu jussu regis i podpisu „Jeffreys”. Każdemu, co zajmo-
wał się z bliska patologią kaprysów zwanych „królewską wolą”, owo jussu regis wyda się
czymś zupełnie naturalnym. Dlaczego Jakub II, który, sądzić by można, ukrywać powinien
podobne czyny swoje – pozostawił ślad ich na piśmie, narażając tym sposobem całą intrygę
na niepowodzenie? Cynizm. Wyniosła obojętność. Sądzicie, być może, że tylko dziewki by-
wają bezwstydne? I racja stanu bywa bezwstydna. Et se cupit ante videri. Popełnić zbrodnię i
68
umieścić ją w herbie – oto, czym jest historia monarchii. Król tatuuje się, podobny jest w tym
względzie do galernika. Obaj ukrywać się powinni – czy przed żandarmem, czy przed histo-
rią, lecz konieczność ta drażni ich i gniewa, chcą, by wszyscy znali ich i poznali. Spójrz na
ramię moje, przyjrzyj się temu rysunkowi – świątynia miłości i serce w płomieniach, strzałą
przeszyte – jestem Lacenaire, tak, to ja właśnie! Jussu regis. To ja jestem Jakubem II. Popeł-
niam występek i pieczętuję go swoją pieczęcią. Złoczyńca uzupełnia się bezczelnością, sam
na siebie wskazuje, dba, by zbrodnia jego nie zginęła w niepamięci. Taka jest jego zuchwała
brawura. Krystyna kazała pojmać, wyspowiadać i zamordować Monaldeschiego, po czym
rzekła: „Jestem królową Szwecji u króla Francji,” Są tyrani, co kryją się jak Tyberiusz, i tyra-
ni, co się chełpią jak Filip II. Pierwszy jest bardziej skorpionem, drugi bardziej tygrysem.
Jakub II należał do tego ostatniego gatunku. Oblicze miał, jak to wiemy, pogodne i wesołe,
czym różnił się od Filipa II. Filip był ponury. Jakub był jowialny. A obaj – okrutni. Jakub II
był dobrodusznym tygrysem. Jak i Filip II, zbrodni swoich dokonywał w spokoju ducha. Był
potworem z bożej łaski. Po cóż miałby więc ukrywać i umniejszać swe morderstwa, skoro
działał w swoim boskim prawie? Jakże chętnie i on również pozostawiłby po sobie swoje
archiwa z Simancas, w których leżałyby zamachy jego ponumerowane, uporządkowane, po-
datowane, zaopatrzone w odpowiednie etykietki, każdy w swojej przegródce, jak trucizny na
półkach w aptece! Podpisywanie swoich zbrodni to gest iście królewski.
Każdy dokonany uczynek to weksel wystawiony na nieznanego płatnika. Nadszedł oto
termin wykupienia weksla, co podżyrowany był ponurą formułą: jussu regis.
Królowa Anna, której natura pod pewnym względem zgoła była niekobieca – umiała bo-
wiem dochować sekretu – w tej sprawie tak wielkiej wagi zażądała od lorda-kanclerza pouf-
nej relacji, zwanej wówczas „sprawozdaniem do królewskiego ucha”. Sprawozdania tego
rodzaju częstym były zjawiskiem we wszystkich monarchiach. W Wiedniu spotykamy
nadwornego „radcę ucha”. Był to odwieczny urząd z czasów Karolingów jeszcze, auricularius
ze starych palatyńskich statutów. Ten, co cicho szepcze do cesarza.
William baron Cowper, kanclerz Anglii, którego królowa darzyła zaufaniem, ponieważ jak
ona miał wzrok krótki, może nawet jeszcze krótszy, wygotował sprawozdanie zaczynające się
tak:
„Król Salomon miał na rozkazy swoje dwa ptaki: dudka, hudbud, który mówił wszystkimi
językami, i orła, simurganka, który cieniem skrzydeł swoich przykryć mógł karawanę złożoną
z dwudziestu tysięcy ludzi. Tak samo, choć w inny sposób, opatrzność... itd.
Lord-kanclerz stwierdzał, że spadkobierca para Anglii został porwany, zniekształcony i
wreszcie odnaleziony. Nie winił Jakuba II, ojca królowej, mimo wszystko. Usprawiedliwiał
nawet po trosze postępek jego. Po pierwsze, istnieją przecież stare maksymy monarchii. E
senioratu eripimus. In roturagio cadat. Po drugie – królom przysługuje prawo kaleczenia pod-
danych. Potwierdza to Chamberlayne Corpora et bona nostrorum subjectorum nostra sunt4 –
rzekł Jakub I, przesławnej i przemądrej pamięci. Dla dobra królestwa wyłupywano przecież
oczy książętom krwi. Niektórzy z tych wielmożów, stojący zbyt blisko tronu, z pożytkiem dla
wszystkich duszeni bywali między dwoma materacami, co uchodziło za śmierć z apopleksji.
A udusić – to więcej niż okaleczyć. Król Tunisu wyłupił oczy ojcu swemu, Muley-Assem, a
cesarz nie zaprzestał z tej przyczyny przyjmowania jego ambasadorów. Król może więc naka-
zać pozbawienie swego poddanego członka ciała w równej mierze co i pozbawienie go prawa
etc. Ale legalność nie niweczy legalności. „Jeżeli utopiony wypłynie na powierzchnię wody i
żyć będzie – znak to, że Bóg poprawia wyrok króla. Jeżeli odnajdzie się spadkobierca – nie-
chaj zwrócona mu zostanie korona. Tak też stało się z lordem Alla, królem Northumbrii, który
również był kuglarzem. Tak stać się musi z Gwynplaine'em, który jest również królem, czyli
lordem. Najpodlejsze nawet rzemiosło, byleby uprawiane było na skutek wyższej konieczno-