Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Mniej wiÄ™cej poÅ‚owa jego plutonu padÅ‚a, zanim dotarli na dno zagÅ‚Ä™bienia...kilkuset mieszkanców; ani zbrodnie na wileñskim oddziale "Kmicica" (ponad 70 podstêpniezamordowanych partyzantów AK); ani mord na Polakach w...Po³owa marca...Tuzenbach (do Wierszynina) Cierpienia, które wciąż obserwujemy – a tak ich dużo! – mimo wszystko Å›wiadczÄ… o pewnym moralnym...Podburzywszy odpowiednio swoimi wierszami mekkaÅ„czyków przeciw ZapowiadajÄ…cemu, poeta Kab Ibn al-Aszraf powróciÅ‚ do Medyny...Widoczny z daleka, zbudowany bez jednolitego planu dom na farmie wciąż jeszcze zdawaÅ‚ siÄ™ maÅ‚y, kiedy Tam Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ wodze i zamachaÅ‚ do Aielów, by przyÅ‚Ä…czyli...you carried away?16:11 How is it you do not understand that it was not aboutbread that I spoke to you? But beware of the yeast of thePharisees and Sadducees...— Niestety, jesteÅ› zbyt cenna dla Niemiec, żeby ciÄ™ zatrzymać w Berlinie...W sobotnie popoÅ‚udnia nastÄ™puje sÄ…siedzkie zbliżenie, kiedy pierzaste rzutki przelatujÄ… ponad żywopÅ‚otami, kiedy uciekajÄ… kotki lub szczeniaki...1989ZSRR16,08,211,66,08,26,55,03,32,6–+–+––––„+” –...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

.. - Głos Athyera niepewnie drżał w słuchawkach i w głośniku.
- Ale nie po to nawiązałem łączność - mówił dalej Cletus. - Reszta partyzantów wydostała się stąd. Kierują się z powrotem na przełęcz, aby uciec do Neulandii. Pan jest bliżej przełęczy niż oni. Jeśli uda się pan tam nawet z połową swoich ludzi, powinien pan bez żadnego kłopotu wyłapać resztę.
- Kłopotu? Proszę posłuchać... ja... skąd mam wiedzieć, że sytuacja tak się przedstawia, jak pan mówi? Ja...
- Poruczniku - przerwał mu Cletus i po raz pierwszy położył lekki nacisk na swoje słowa. - Przecież powiedziałem panu. Wzięliśmy do niewoli połowę ich sił, tutaj, przy górnej przeprawie na Blue.
- Dobrze... tak... pułkowniku. Rozumiem. Ale...
Cletus przerwaÅ‚ mu. - Zatem niech panu rusza, porucz­niku - powiedziaÅ‚. - JeÅ›li nie wyruszy pan szybko, może pan zmarnować okazjÄ™.
- Tak jest, puÅ‚kowniku. Rozumie siÄ™. PoÅ‚Ä…czÄ™ siÄ™ znowu z panem niedÅ‚ugo, puÅ‚kowniku... Może niech pan lepiej zatrzyma tam swoich jeÅ„ców, dopóki nie zabierze ich statek transportowy... Kilku mogÅ‚oby uciec, gdyby próbowaÅ‚ pan prowadzić ich przez dżunglÄ™ w asyÅ›cie szeÅ›ciu ludzi. - GÅ‚os Athyera stawaÅ‚ siÄ™ mocniejszy, w miarÄ™ jak odzyskiwaÅ‚ on panowanie nad sobÄ…. ZnalazÅ‚a siÄ™ w nim jednak gorzka nuta. Najwyraźniej nastÄ™pstwa schwytania dużej grupy nieprzyjaciel­skich inwigilatorów przez uwiÄ…zanego do biurka teoretyka, w przypadku gdy jedynym oficerem polowym siÅ‚ wyznaczo­nych do wykonania tego zadania byÅ‚ on sam, Athyer, zaczęły do niego docierać. Trudno byÅ‚o siÄ™ spodziewać, aby generaÅ‚ Traynor przeoczyÅ‚ tego rodzaju porażkÄ™.
Głos miał ponury, kiedy mówił dalej.
- Czy potrzebuje pan lekarza? - zapytał. - Mogę dać panu jednego z dwóch, których mam tutaj, i wysłać go zaraz jednym z transportowców, teraz, kiedy tajemnica wyszła już na jaw i Neulandczycy wiedzą, że tu jesteśmy.
- Dziękuję, poruczniku. Tak, przydałby się lekarz - powiedział Cletus. - Powodzenia.
- Dziękuję - odparł zimno Athyer. - Skończyłem.
- Skończyłem - rzekł Cletus.
Przerwał nadawanie, zostawił elektrycznego konia i sztywno siadł na ziemi oparłszy się plecami o pobliski głaz.
- Pułkowniku? - odezwał się Jarnki. - Po co nam lekarz? Nikt nie jest ranny. Nie ma pan chyba na myśli siebie, pułkowniku!
- WÅ‚aÅ›nie siebie - powiedziaÅ‚ Cletus. WyprostowaÅ‚ lewÄ… nogÄ™, siÄ™gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… do futeraÅ‚u przy bucie i wyciÄ…gnÄ…Å‚ nóż bojowy. PrzeciÄ…Å‚ nogawkÄ™ spodni od kolana do buta. Kolano, które Cletus odsÅ‚oniÅ‚, byÅ‚o straszliwie spuchniÄ™te i nie wyglÄ…daÅ‚o zbyt Å‚adnie. SiÄ™gnÄ…Å‚ do pasa po pakiet pierwszej pomocy i wyjÄ…Å‚ tiosiarczan sodowy w sprayu. PrzytknÄ…Å‚ stÄ™piony wylot rozpylacza do nadgarstka i nacisnÄ…Å‚ spust. ChÅ‚odne uderzenie wstrzykniÄ™tego przez skórÄ™ bezpo­Å›rednio do krwiobiegu pÅ‚ynu podziaÅ‚aÅ‚o jak uspokajajÄ…ce dotkniÄ™cie rÄ™ki.
- Chryste, pułkowniku - wyjąkał Jarnki gapiąc się z pobladłą twarzą na kolano.
Cletus oparł się z ulgą o głaz i pozwolił, aby miękkie fale narkotyku pozbawiły go świadomości.
- Zgadzam się z tobą - powiedział. I ogarnęła go ciemność.
Rozdział IX
 
 
Leżąc na plecach w szpitalnym łóżku, Cletus spoglądał w zamyśleniu na sztywny, zalany słońcem kształt własnej lewej nogi zawieszonej na wyciągu.
- Tak - zauważyÅ‚ z szataÅ„skim chichotem oficer medycz­ny, czterdziestoletni major o okrÄ…gÅ‚ej twarzy, kiedy przywie­ziono Cletusa - jest pan typem czÅ‚owieka, który nie lubi tracić czasu na to, by dać swemu organizmowi szansÄ™ na wyzdrowienie, czyż nie, puÅ‚kowniku? - NastÄ™pnÄ… rzeczÄ…, którÄ… Cletus zapamiÄ™taÅ‚, byÅ‚o łóżko i unieruchomiona na wyciÄ…gu przymocowanym do sufitu noga.
- Minęły już trzy dni - powiedział Cletus do Arvida, który właśnie przyjechał przywożąc, zgodnie z rozkazami, miejscowy almanach - a on obiecał, że trzeciego dnia uwolni mnie od tego. Wyjrzyj na korytarz i zobacz, czy nie ma go w którymś z pokoi.
Arvid posłuchał. Wrócił po minucie, potrząsając przecząco głową.
- Niestety - rzekł. - Ale generał Traynor jest już w drodze tutaj, pułkowniku. Pielęgniarka powiedziała, że telefonowano właśnie z jego biura, aby sprawdzić, czy pan jeszcze tutaj jest.