Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.ROZDZIAł 17DODATKOWE ćWICZENIA WZROKU PRZYDATNE W PRACY PRZY KOMPUTERZEZoom przy użyciu kciukaWyciągnij przed siebie rękę z podniesionym kciukiem...Tansy odwraca kartkę (na froncie albumu wytłoczono: ZŁOTE WSPOMNIENIA) i oto widzi siebie i Irmę na pikniku Mississippi Electrix, kiedy dziewczynka miała cztery...Budowê kolejowego mostu na DŸwinie przyjmuj¹ na siebie wojska polskie; w ich zarz¹dzie bêdzie równie¿ wskazany most i linia kolejowa do stacji DŸwiñska...– Tak zrobimy, kiedy tylko tam się dostaniemy! – odparł jak zwykle pewny siebie Wilczy Wódz...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...W inne dni, kiedy już nie mogliśmy bez siebie wytrzymać, szliśmy do któregoś z bardziej odległych kin: Ochoty, Wisły czy Feminy i tam jak para nastolatków...Mostkowanie bezprzewodowe umożliwia łączenie sieci LAN znajdujących się względnie blisko siebie, ale mających również średnice bliskie maksymalnym...Po czym dodał półgłosem i jak gdyby do samego siebie: - Tam do licha! Cóż za okazja dla Jego Królewskiej Mości, miałby z tego zucha wybornego...Wymienione cechy grup terrorystycznych stanowi o ich atrakcyjnoci przede wszystkim dla osb niezadowolonych z siebie, le zaadaptowanych we202wasnych...- Prawdziwy Smok się Odrodził - powiedziała Ve­rin prawie do siebie - i tym samym Wzór nie ma już miejsca na fałszywe Smoki...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


- I wtedy Ben za nimi poszed³? - spyta³ Fogarty.
- Niezupe³nie. Jego œmig³owiec wystartowa³, jak tylko
dostali sygna³. Przylecieli na granicê w chwili, kiedy pilot
jednego z helikopterów ubezpieczaj¹cych, a ubezpieczenie lata³o
na Kobrach, zauwa¿y³ na dole jakiœ ruch. Oœwietli³ teren racami i
przyszpili³ do ziemi z dwudziestu piêciu ¿ó³tków. Byli po stronie
kambod¿añskiej, jakieœ sto metrów za lini¹ graniczn¹. ¯adna
sprawa, nasi ch³opcy musieli tylko zachowaæ zimn¹ krew. Wiêc
podczas gdy jedna Kobra, a ubezpiecza³y ich dwie, trzyma³a
tamtych na celowniku, druga oczyszcza³a teren dla grupy
specjalnej Bena.
- Niez³y tam musia³ byæ burdel - zauwa¿y³ Fogarty.
- Czy ja wiem... - Harrington wzruszy³ ramionami. - Charley
twierdzi, ¿e akcja mia³a typowy przebieg. W tym wypadku nast¹pi³o
odwrócenie ról: ch³opcy Bena mieli wyl¹dowaæ i robiæ za nowe
kowad³o. Tylko ¿e pilot transportuj¹cy grupê Bena pope³ni³ b³¹d i
zanim usiedli, poda³ przez radio swoje namiary. Porucznik go
s³yszy, dochodzi do wniosku, ¿e ca³y œwiat ju¿ wie, co jest
grane, dostaje pietra i odwo³uje imprezê. - Harrington pokrêci³
ze smutkiem g³ow¹. - Dasz temu wiarê? W œmig³owcu Bena siedzi
dziewiêciu uzbrojonych po zêby zabijaków, gotowych w ka¿dej
chwili wyl¹dowaæ i przy wsparciu helikopterów z ubezpieczenia
ruszyæ na tych ¿ó³tych sukinsynów, a dowódca ka¿e im wracaæ.
Przyskrzynili parszywców na otwartym terenie, trzymali ich na
muszce, ale facet nie mia³ widaæ jaj i stchórzy³.
- Mimo wszystko ja mu chyba wspó³czujê - wtr¹ci³ sucho
 
 
 
 
 
 
Fogarty. - Ale nie rozumiem...
- Wiêc kiedy Ben poprawia uprz¹¿ i sprawdza broñ, bo
œmig³owiec podchodzi ju¿ do l¹dowania, grupa Charleya wype³nia
rozkaz i siê wycofuje. Ich helikopter ju¿ po nich leci, ale w
chwili, gdy siada, te przebrzyd³e ¿ó³tki podrywaj¹ siê do ataku.
Œmig³owiec obrywa granatem przeciwpancernym w pe³ny zbiornik
paliwa i eksploduje. P³on¹ca benzyna zalewa ca³¹ strefê zrzutu.
Wszêdzie pe³no szcz¹tków maszyny i ludzi. Charley odzyskuje
przytomnoœæ i czuje, ¿e jest zwi¹zany i ¿e trzech zlanych potem,
stêkaj¹cych z wysi³ku Wietnamców, dwóch starszych i jeden m³ody
szczeniak, taszczy go przez granicê. Tymczasem ich kumple
os³aniaj¹ odwrót.
- Chryste Panie... - mrukn¹³ Fogarty.
- Myœlisz, ¿e masz problemy z dowodzeniem, tak? - prychn¹³
Bart i upi³ ³yk piwa. - To pos³uchaj tego. WyobraŸ sobie sytuacjê
tego pieprzonego poruczniczyny. Powierzyli mu dowództwo grupy
specjalnej, która mia³a zapobiec uprowadzeniu czarnego ¿o³daka.
Wiêc uk³ada plan bitwy, którym zaimponowa³by nawet starym
wiarusom z drugiej wojny œwiatowej. M³oty, kowad³a i tak dalej.
Jak na zajêciach z taktyki w West Point. Dziesiêa minut póŸniej
Wietnamczycy uderzaj¹ na posterunek piechociarzy. Pieprz¹ te
wszystkie m³otki i kowad³a, rozwalaj¹ w drzazgi œmig³owiec,
kasuj¹ przy okazji po³owê stanu grupy i wiej¹ za granicê z
jedynym czarnuchem w ca³ym oddziale. Jak dot¹d nieŸle. I wtedy
pilot drugiego helikoptera transportowego zaczyna wrzeszczeæ
przez radio, ¿e sier¿ant Koda wpakowa³ mu do ucha lufê
czterdziestki pi¹tki, ¿e przekroczyli granicê i lec¹ za
sier¿antem Shannonem, co jest pogwa³ceniem iluœ tam uk³adów
miêdzynarodowych.
Fogarty pokrêci³ z niedowierzaniem g³ow¹.
- Jezu, nic dziwnego, ¿e teraz trzymaj¹ siê razem.
- Czekaj, nie s³ysza³eœ jeszcze najciekawszego. - Harrington
wyszczerzy³ zêby w uœmiechu. - Porucznik próbuje uziemiæ wsparcie
maj¹c nadziejê, ¿e bez ubezpieczenia Ben dalej nie pójdzie, ale
piloci maj¹ go najwyraŸniej gdzieœ, bo nagle obie Kobry melduj¹ o
silnych zak³óceniach ³¹cznoœci. Pewnie dlatego, ¿e przekroczy³y
ju¿ granicê i rypi¹ w ziemiê z czego tylko siê da: z karabinów
maszynowych, z dzia³ek i z granatników. Do tego jeszcze rakiety,
flary, race, jednym s³owem robi¹ wszystko, ¿eby nie straciæ z
oczu Shannona i oczyœciæ drogê ch³opakom Bena, którzy
przedzieraj¹ siê przez tyln¹ liniê os³ony ¿ó³tków jak stado
rozwœcieczonych goryli.
- Dziewiêciu naszych przeciwko dwudziestu piêciu Wiet-
namczykom? W nocy? Do tego w d¿ungli?
- Dziewiêciu naszych i dwie Kobry - przypomnia³ mu Bart.
- Tylko ¿e kiedy Ben dogoni³ wreszcie tych trzech
sukinsynów, którzy taszczyli wierzgaj¹cego kopytami wielkoluda,
jedn¹ Kobrê szlag ju¿ trafi³, a z dziewiêciu ch³opaków osta³ siê
tylko jeden Ben. Ben wœciek³y, przera¿ony i tak nabuzowany, ¿e
nie wiedzia³, co robi. Charley opowiada³, ¿e Koda dopad³ ich jak
rozwœcieczona samica szarego grizli broni¹ca jedynego potomka.
Ba³ siê, ¿e zrani Shannona, wiêc rzuci³ siê na Wietnamców z
karabinem, którym wywija³ jak maczug¹. Grzmoci³ ich i strasznie
wrzeszcza³. Kiedy roztrzaska³ ³eb drugiemu ¿ó³tkowi, odpad³a
kolba, wiêc ruszy³ na ostatniego z no¿em, bo zobaczy³, ¿e trzeci
 
 
 
 
 
 
Wietnamiec, ten g³upi, kurwa, szczeniak, chce poder¿n¹æ
Charleyowi gard³o i zwiaæ. Zanim Shannon zdo³a³ Bena odepchn¹æ,
ten wypru³ ju¿ z gówniarza flaki i w³aœnie mia¿d¿y³ mu kamieniem
twarz.
- Puœci³y mu nerwy.