Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Kupujący jest biedniejszy, ale
szczęśliwszy, bo zrealizował swoje pragnienia.
Główna idea teorii wymiany to przeniesienie tego modelu ekonomicznego na wszelkie, także pozaekonomiczne dziedziny życia społecznego. Wymieniamy coś w każdej interakcji.
Niekoniecznie towary czy dobra ekonomiczne, także inne wartości. Kiedy radzę coś
przyjacielowi, wymieniam swoją wiedzę na uznanie, prestiż w jego oczach. Kiedy otaczam dziecko miłością, zazwyczaj otrzymuję w zamian jego miłość. Kiedy daję komuś prezent, mogę
liczyć na wdzięczność. Kiedy pomagam koledze w pracy, mogę liczyć na jego pomoc. Zgodnie z
tym punktem widzenia, nawet w działaniach pozornie całkowicie altruistycznych,
filantropijnych, bezinteresownych, kryje się ‐ nie zawsze uświadamiana ‐ chęć uzyskania czegoś
w zamian: podziwu, prestiżu, sławy, świętości.
W teorii wymiany bogatszy sens uzyskuje centralna dla pojęcia interakcji idea wzajemności. W
ujęciu behawioralnym oznaczała tylko tyle, że zachowania partnerów następują kolejno po sobie, pełnią raz rolę bodźca, a kiedy indziej ‐reakcji. Tutaj wzajemność odnosi się już do treści podejmowanych zachowań, oznacza pewną współmierność wymienianych wartości. Tak
rozumianą wzajemność silnie podkreślali w oparciu o swoje obserwacje w społecznościach prymitywnych antropologowie społeczni. Bronisław Malinowski uważał, że zasada do ut des (ja tobie, a ty mnie) jest podstawową prawidłowością życia plemiennego. Marcel Mauss analizował
rozmaite formy daru, ujawniając ukryte oczekiwania rewanżu. Claude Levi‐Strąuss odkrywał
skomplikowane, wzajemne wymiany kandydatów do małżeństwa w rozmaitych strukturach
pokrewieństwa. Poszerzyli oni obraz wzajemności, wskazując na przykładach, że wzajemność nie musi przychodzić od tych samych osób, które coś od nas uzyskały, że nie musi być natychmiastowa, a także że nie musi być wymierzona „w tej samej walucieʺ. Te ostatnie okoliczności są bardziej oczywiste: gdy zapraszam znajomego na kolację, nie znaczy to, że on mnie zaprosi zaraz potem do sąsiedniej restauracji. Rewanż może być odłożony, nawet na długi
czas. Kiedy komuś pomagam, nie znaczy to, że on musi mi zaraz pomóc, mogę natomiast na to liczyć kiedyś w przyszłości, gdy sam będę w kłopotach. Rewanż nie musi też polegać na tym samym: ja mu pożyczyłem pieniądze, a on pomógł mi dostać się do szpitala.
Mniej oczywiste jest to, że rewanżować się mogą nie ci, którzy uzyskali coś ode mnie, ale zupełnie inni. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy istnieją skomplikowane łańcuchy interakcji.
Bardzo malowniczy przypadek tego typu odnalazł Bronisław Malinowski na wyspach Polinezji
i określił w języku tubylców mianem kręgu „Kulaʺ. W archipelagu, który badał, znajdowało się
55
kilka wysp, rozrzuconych jakby wzdłuż okręgu. I działy się tam takie mniej więcej dziwne rzeczy (upraszczam celowo złożony etnograficzny opis). Wczesną wiosną mieszkańcy jednej z wysp, nazwijmy ją „Aʺ, zaczynali przygotowywać czółna, kobiety produkowały ozdobne
naszyjniki i naramienniki. Pewnego dnia wyruszała wyprawa na sąsiednią wyspę „Bʺ. Po
przypłynięciu wręczano bardzo ceremonialnie dary tamtejszym mieszkańcom, tańcząc wokół
ognisk na plaży. W jakiś czas później tubylcy z wyspy „Bʺ podejmowali podobne działania i po
zebraniu ozdobnych darów udawali się na wyspę „Cʺ, gdzie ceremonia przyjęcia darów
powtarzała się. A później ci z wyspy „Cʺ jechali na wyspę „Dʺ, żeby tam złożyć dary, z kolei mieszkańcy „Dʺ udawali się w tym samym celu na wyspę „Eʺ i gdzieś pod koniec roku tubylcy
z wyspy „Eʺ lądowali z darami z powrotem na wyspie „Aʺ. Taki rytuał powtarzał się w cyklu