Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Statek, na którym przybył, powrócił do Leopoldville maj c na
pokładzie generała Hussona.
Je eli chodzi o Ubangi, to gubernator de Saint-Mart, który tylko na to
czekał, niezwłocznie po powiadomieniu go o wydarzeniach w
Brazzaville doniósł telegraficznie o swym przyst pieniu do Wolnej
Francji. Jednak e dowódca wojsk i niektóre oddziały zamkn ły si w
swych koszarach gro c ostrzeliwaniem miasta. Ale Larminat udał si
natychmiast samolotem do Ubangi i sprowadził tych zbł kanych na
wła ciw drog . Jednak e usuni to kilku oficerów i na ich własn pro b
skierowano do Afryki Zachodniej.
Tak wi c wi ksza cz
terytoriów Afryki Równikowej i Kamerunu
została przył czona do Wolnej Francji, przy czym nie przelano ani
jednej kropli krwi. Tylko Gabon pozostawał oderwany od tej cało ci.
Niewiele wszak e brakowało, aby i ta kolonia przył czyła si do Wolnej
Francji. 29 sierpnia gubernator Masson, poinformowany przez
Larminata o zmianie władzy, zatelegrafował do mnie z Libreville
zgłaszaj c swój akces. Jednocze nie proklamował publicznie
przyst pienie terytorium Gabonu do Wolnej Francji i zawiadomił o tym
dowódc wojsk.
Ale władze vichystowskie w Dakarze szybko zareagowały. Na ich
polecenie dowódca marynarki wojennej w Libreville, który dysponował
jednym awizo,* jednym okr tem podwodnym i kilkoma małymi
okr tami, wyst pił przeciwko gubernatorowi zapowiadaj c jednocze nie
przybycie eskadry. Gubernator Masson zmienił wtedy stanowisko i
o wiadczył, e przyst pienie Gabonu do Wolnej Francji polegało na
nieporozumieniu. Wodnopłatowiec lotnictwa morskiego utrzymuj cy
ruch wahadłowy mi dzy Libreville i Dakarem wywiózł do Afryki
Zachodniej „skompromitowane" osobisto ci i przywiózł do Gabonu
personel wierny rz dowi Vichy. Sytuacja uległa wi c radykalnej
zmianie. W cało ci
* Mały, szybki, lekko uzbrojony okr t wojenny ( przyp. red. ).
terytoriów równikowych powstała wroga enklawa, któr wobec jej
dost pu do morza trudno nam było zaj . Rz d Vichy w celu
wykorzystania sytuacji wysłał do Libreville generała lotnictwa Têtu z
tytułem gubernatora generalnego Afryki Równikowej i z zadaniem
przywrócenia wsz dzie władzy vichystowskiej. Jednocze nie na lotnisku
w Libreville wyl dowało kilka bombowców Glenn-Martin, przy czym
generał Têtu zapowiedział, e jest to tylko stra przednia, za któr
niebawem nadejd siły główne.
W sumie jednak rezultat był pomy lny. Miałem nadziej , e i druga
cz
mego planu przył czenia „Czarnej Afryki" równie powinna si
uda .
Prawd mówi c, ta nowa faza nastr czała znacznie wi ksze trudno ci.
Władza w Afryce Zachodniej była silnie scentralizowana, a w dodatku
ci le powi zana z władz w Afryce Północnej. Rozporz dzała ona w
dalszym ci gu znacznymi rodkami wojskowymi. Dakar, dobrze
uzbrojona twierdza, wyposa ona w nowoczesne forty i baterie,
wspierana przez kilka eskadr lotniczych i słu ca za baz dla eskadry, w
szczególno ci dla okr tów podwodnych i pot nego okr tu liniowego
„Richelieu", którego dowództwo dyszało zemst , odk d został on
uszkodzony przez angielskie torpedy, stanowiła gro ny bastion
przysposobiony zarówno do obrony, jak i do działa zaczepnych.
Wreszcie gubernator generalny Boisson był człowiekiem energicznym,
chocia o wi kszej ambicji ni inteligencji, co skłoniło go do tego, by
stan po stronie Vichy. Dowiódł tego wkrótce po swym przybyciu do
Dakaru w połowie lipca, kiedy kazał wtr ci do wi zienia naczelnego
administratora terytorium Górnej Volty, Louveau, który proklamował
przył czenie tego obszaru do Wolnej Francji.
Bior c pod uwag stan naszych rodków nie mogłem my le o tym, by
zdoby Dakar szturmem. Z drugiej strony bardzo zale ało mi na tym, by
unikn powa nych star . Nie znaczyło to niestety, bym oddawał si
złudzeniom co do mo liwo ci wyzwolenia naszego kraju bez
bratobójczej walki Francuzów. Jednak e wielka bitwa wszcz ta przez
nas w danym momencie i na tym terytorium mogła niezale nie od
wyniku powa nie zmniejszy nasze szans sukcesu. Nie mo na
zrozumie przebiegu operacji pod Dakarem nie bior c pod uwag tych
wzgl dów, którymi si wówczas kierowałem.
Pierwotny mój pian wykluczał wi c bezpo redni atak. Chodziło raczej
o wysadzenie na l d, w znacznej odległo ci od Dakaru, oddziału
zdecydowanych ludzi, którzy by pomaszerowali ku twierdzy i w miar
posuwania si naprzód przył czali do Wolnej Francji przebywane
terytoria i przeci gali na sw stron
napotkane jednostki wojskowe. W ten sposób mo na si było
spodziewa , e siły Wolnej Francji powi kszaj c si niejako drog
,,kontaminacji" podeszłyby do Dakaru od strony l du. Wojska te
zamierzałem wysadzi na brzeg w Konakry. St d mogłyby one posuwa
si ku stolicy Afryki Zachodniej korzystaj c z linii kolejowej i szosy
ł cz cych bezpo rednio Konakry z Dakarem. Aby jednak zapobiec
zniszczeniu oddziału ekspedycyjnego przez eskadr dakarsk , musiałby
on mie zapewnion osłon od strony morza. O to musiałem prosi flot
angielsk .
W ostatnich dniach lipca poinformowałem o tym planie Churchilla. Na
razie nie powiedział mi nic konkretnego, ale wkrótce potem zaprosił
mnie do siebie. 6 sierpnia zastałem go jak zwykle w owym wielkim
pokoju na Downing Street, który zgodnie z tradycj słu y za gabinet
premiera i za sal posiedze rady ministrów Jego Królewskiej Mo ci. Na
ogromnym stole zajmuj cym znaczn cz
pokoju le ały rozpostarte
mapy, przed którymi teraz Churchill rozmawiaj c z o ywieniem chodził
tam i z powrotem.
— Musimy — rzekł do mnie — wspólnie zawładn Dakarem. Jest to
niezmiernie wa ne dla was, bo je eli operacja zako czy si pomy lnie,
wielkie siły i zasoby Francji wezm znowu udział w wojnie. Jest to