Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Sprawiał ból, lekki. Trudno mu było przez cały czas pamiętać o tym, że jest taki silny. Silny, inteligentny i... pewny siebie. Nic dziwnego, że była w nim zakochana. To, że zawsze wydawał się daleko myślami, zwiększało tylko pokusę i wartość nagrody.
Warkot silników skeeterów wzmógł się. Pokład pod jej stopami zaczął mocniej wibrować, gdy Robor wziął kurs na wschód, sunąc wzdłuż pasma gór. Była to ciepła pora roku i wszystko dokoła mieniło się zielenią i brązem, a także żółcią i błękitem. Później zbocza pokryje śnieg. Dalej, w głębi kontynentu, były wyższe pasma, ale tutaj, zaledwie dwieście mil od wybrzeża, znajdowały się bogate złoża rud metali. Robor przelatywał właśnie ponad pierwszym obozowiskiem górniczym. Jessica przeszła do sterowni, gdzie Linda i Joe przeglądali dane telemetryczne z terenu kopalni.
- Coś nowego? - zapytała i pochyliła głowę, aby się zmieścić pod niskim sufitem. Popatrzyła na monitory komputerów, przy których siedziała całkowicie pochłonięta pracą Linda.
- Ach... nic. Wszystko wygląda zupełnie normalnie. Dotrzemy do celu za niecałą godzinę. Najpierw wszystko tam sprawdzimy, a potem będziemy mogli rozejrzeć się po innych miejscach.
- JakieÅ› dodatkowe informacje?
- To nie był sabotaż.
- Dlaczego? - zapytała, starając się ukryć ulgę.
- Typ drgań. W znacznie większym stopniu przypomina to proch strzelniczy niż jakikolwiek ze standardowych środków wybuchowych. Jeśli ktoś chciałby uszkodzić nasz sprzęt wydobywczy, nie użyłby tak niestabilnego i mało efektywnego środka. Użyłby raczej czegoś skoncentrowanego, czystego, niezawodnego. Tak właśnie myślę. To jest po prostu dziwaczne i tajemnicze.
Jessica położyła jej rękę na ramieniu.
- Mniejsza z tym. Będziesz miała okazję zbadać wszystko z bliska za...
- Trzydzieści siedem minut - dokończyła Linda.
- Przelecimy wtedy nad Doliną Grendeli. Aaron powinien być wniebowzięty.
8BÓG GRENDEL
Bóg odpowiada nagle i szybko na niektóre z modlitw,
I to, o co prosiliśmy, podsuwa nam pod nos,
Niczym dar w żelaznej rękawicy.
Elizabeth Barrett Browning, Aurora Leigh
Stara polowała. Leżała zanurzona w mule pod cienką warstwą wody i gnijącej roślinności. Główne koryto rzeki znajdowało się pół mili za nią, grunt wciąż był błotnisty. Stara oddalała się od rzeki przez wiele dni, ryjąc w ziemi płytki rów i kryjąc się pod wypełniającą go wodą. I tutaj, z dala od właściwego nurtu, jej ofiary powinny sądzić, iż nic im nie grozi. Przyczaiła się i czekała.
Jedna z nich stała w pobliżu. Była na tyle duża, że mięsa powinno wystarczyć na trzy dni, przy czym naprawdę słodkie będzie dopiero ostatniego dnia. Miała wydłużony ryj, kopyta, wielkie uszy i duże oczy. Pysk ofiary poruszał się czujnie we wszystkich kierunkach, badając okolicę, węsząc. Ach, powoli teraz, powoli. Jeśli wiatr nagle powieje w złym kierunku, ryjowate wyczuje jej zapach, a jest dość szybkie, by zmusić ją do długiego pościgu. Tak, jest chyże, ale nie na tyle, by jej uciec, nie, nawet w tych dniach, kiedy krew ospale płynęła w jej żyłach, ciepło budziło się w niej wolniej, a chłodzenie ciała trwało dłużej niż kiedyś. Wciąż jeszcze potrafiła przejść w szybkość.
Stara miała mgliste wspomnienia z młodości, kiedy po raz pierwszy wyszła z wody jako tępe stworzenie, zanim choroba, na którą zapadła w czasie wysokiej wody, otworzyła jej oczy. W takim stopniu, w jakim była do tego zdolna, czuła prawie pokorną cześć do tych wysokich wód. Coś w nich sprawiło, że najpierw poczuła swędzenie, a potem jej głowę ogarnął ból tak wielki, że myślała, iż to koniec wszystkiego. Miotała się w męczarniach i nie potrafiła niczego upolować.
Nawet chłód, który znajdowała w wodnej głębinie, niewiele pomagał. Ale kiedy ból ustąpił...
Zaczęła wszystko widzieć zupełnie inaczej. Nie wiedziała, jak to inaczej ująć. W młodości Stara postrzegała świat w jego podstawowych gradientach zapachów i smaków, potrzeby i sytości. Jej życie przebiegało w cyklach: głód wymuszał szybkość, szybkość powodowała przegrzanie, przegrzanie zmuszało ją do powrotu do wody. Jednakże po przemianie, po okresie, gdy nabrzmiała jej głowa, a ból... Wyszła z tego oszalała z głodu i zbyt słaba, by walczyć z bestią z jeziora. Trwało to do chwili, gdy dzięki nowym schematom, które nagle zaczęła widzieć, zrozumiała, co robić. A potem to ona stała się bestią z jeziora, a zdobycz była wszędzie, wszędzie, gdzie tylko spojrzała. Polowanie było łatwiejsze. Rzadziej musiała przechodzić w szybkość. Walki o terytorium stały się mniej krwawe. Postrzegała wszystko wyraźniej i rozumiała, co widzi.
W tamtych dniach była lśniąca i szybka jak ogień z nieba. Była absolutną śmiercią, wszechwładną na swoim terytorium. Dała życie setkom tysięcy dzieci, z których wiek dojrzały osiągnęło może z dziesięć. Te, kiedy tylko mogła, przeganiała w górę rzeki, na wyżyny. Dwie córki wróciły, aby rzucić wyzwanie matce na jej własnym terenie.
Rozszarpała je bezlitośnie, a morderczy ogień płonący w jej głowie i ciele przytłumił wszelkie nakazy rozumu, wszelkie myśli, był znacznie silniejszy od szczątkowego jeszcze instynktu macierzyńskiego.
To były dawne, dobre dni i być może jej większa inteligencja stała się jej przekleństwem. Teraz nie była już taka jak kiedyś i wiedziała o tym. Nie była już tak szybka i silna. Jej rany goiły się znacznie dłużej niż kiedyś.
Dla każdego stworzenia na tyle nieostrożnego, by dać się zaskoczyć na jej terenie łowieckim, była czarną, opancerzoną błyskawicą z zębami, pazurami i kolczastym ogonem. Szesnastostopowym i ćwierćtonowym ucieleśnieniem natychmiastowej śmierci.
Ale szybkość wyciekała z niej prędzej, a wytworzone przez nią gorąco trwało dłużej. Obawiała się oddalać od wody tak daleko, jak to robiła kiedyś.
Były jednak pewne korzyści z przemiany. Grendel w pościgu za zdobyczą jest stworzeniem, którego umysł ustąpił szybkości. Nie ma w nim żadnej myśli, jest tylko działanie. Dogoń, stocz walkę, zabij i spiesz się z ugaszeniem gorejącego w środku ognia; dociągnij zdobycz do wody i jedz. Przed laty na sam widok ofiary wpadłaby w szaleństwo, zapominając o wszelkiej ostrożności. Teraz także się to zdarzało, ale nie tak często. Potrafiła przewidywać, wyobrażać sobie konsekwencje swoich działań.