Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.rzy siê znowu, ¿eby tym razem poch³on¹æ jego… ale nagle dziewczê- ca, delikatna d³oñ, prawdziwa d³oñ nale¿¹ca do prawdziwej...\par i z kt\'f3rego wyros\'b3y jej najcenniejsze utwory, jest grono dziewcz\'b9t,\par pod jej kierownictwem s\'b3u\'bf\'b9cych Muzom, panien z dobrych...Owo tak samo mało iest w tem słuszności, iak gdyby ktoś pokalał biedną dzieweczkę w ramionach iey matki y odarł ią ze czci y z dziewczyństwa, a potem,...Nikt z jego nowych znajomych nie wiedział nic o zabiera­nych z ulicy i dobrze opłacanych dziewczynach, którym na Croom's Hill kazał stać nago w ogrodzie, aż...Tansy odwraca kartkę (na froncie albumu wytłoczono: ZŁOTE WSPOMNIENIA) i oto widzi siebie i Irmę na pikniku Mississippi Electrix, kiedy dziewczynka miała cztery...— Uratowałaś nas, pani, od najgorszego — zaprzeczyła dziewczyna przypomniawszy sobie noc spędzoną w jaskini...— Nie wygląda na dziewczynę, którą chciałbym poderwać w barze — zauważył Chavez...natomiast czują lęk, że los dziewczynek, które zgodnie z wyobrażeniem chłopców nie majączłonka, ponieważ go utraciły, może stać się również ich...Potrząsnął głową i po chwili mówił dalej:– Biedna, głupia dziewczyna wierzyła, że niemowlęta obudzą w nim ojcowską dumę...- Cudownie, że się w końcu zjawiłeś - mówiła przed nim złotowłosa dziewczyna, nie zadając sobie trudu, żeby odwrócić głowę...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Emilia Sara, kubek w kubek podobna do matki. - Jack pomyślał, że tym razem bardzo zręcznie uchylił się od odpowiedzi. - Mary Pat wraca do pracy zaraz po nowym roku.
- Ach, oczywiście, przecież macie tam u siebie całe ufortyfikowane przedszkole.
- Najmądrzejsza inwestycja w historii CIA. Szkoda, że sam na to nie wpadłem.
- Jakie to amerykańskie! - Sir Basil spoważniał jednak. - Brakujące głowice atomowe. Rzeczywiście, warto się bardzo poważnie przyjrzeć tej sprawie. Domniemana zmowa między wojskiem i KGB, z taktyczną bom­bą jądrową jako atutem. Muszę przyznać, że to dość przerażająca perspektywa, ale dotąd nie słyszeliśmy o tym ani słówka, a sam przyznasz, że taką sprawę niełatwo utrzymać w tajemnicy. Wiadomo, szantaż nie może okazać się skuteczny, jeśli ofiara nie wie nawet, że jest szantażowana.
- Usłyszeliśmy też pogłoskę, że KGB prowadzi w Niemczech poszuki­wania, chodzi znów o broń jądrową. To tylko pogłoska, nie wiem, o co naprawdę chodzi.
- Owszem, ja też tak słyszałem - odrzekł Charleston, kiedy skręcali na trap “Tattersall Castle”, starego bocznokołowca, który dawno przerobio­no na restaurację.
- No i?
- I co? Też wysłaliśmy ludzi, żeby sprawdzili, o co chodzi. Wygląda na to, że Erich Honecker pozazdrościł Ameryce Projektu Manhattan. Na szczęście plan upadł w zarodku. Iwan mało ze skóry nie wyskoczył, kiedy NRD tuż przed zjednoczeniem przysłało bratniemu narodowi, radziec­kiemu swój zapasik plutonu. Sądzę, że KGB bada ten sam trop.
- Dlaczego nas nie informowaliście, Bas? - zapytał Ryan, powtarza­jąc sobie w myśli: ci faceci długo nie zapominają uraz.
- Nie ma o czym mówić, Jack. - Charleston skinął na kelnera, który poprowadził ich ku stolikowi daleko w głębi sali. Agenci ochrony roz­siedli się między podopiecznymi i resztą posilającej się ludzkości. - Nasi niemieccy partnerzy okazali się bardzo pomocni. Pokazali nam, że cał­kowicie zaprzestano baDan, teraz i po wsze czasy. Nasi eksperci obejrze­li sobie wszystko i potwierdzili każde słowo Niemców.
- Kiedy się to działo?
- Kilka miesięcy temu. Jadłeś już tutaj kiedyś? - Charleston zmienił temat na widok zbliżającego się kelnera.
- Jeszcze nigdy. Za to jadałem na paru innych parowcach.
Basil zamówił ciemne gorzkie, Jack wolał jasne piwo z kontynentu. Odprowadzili kelnera wzrokiem.
- Ta operacja KGB zaczęła się niedawno.
- Ciekawe. Chociaż może im chodzić o tę samą sprawę, po prostu później się spostrzegli.
- Później, kiedy chodzi o atomówki? - Ryan pokręcił głową. - Nasi koledzy ze Wschodu nie są aż tacy durni, Bas, poza tym akurat w tych sprawach mają lepszy refleks niż my. Jeszcze jedna cecha, za którą ich szanuję.
- Co racja, to racja. Czegoś ich jednak nauczyły te Chiny. - Charleston odłożył kartę i przywołał kelnera, który miał przynieść napoje. - Zatem twierdzisz, że to poważna historia?
- Jakbyś zgadł.
- Na ogół można ufać twoim ocenom, Jack. Dziękuję - Basil odprawił kelnera z zamówieniem. - Chciałbyś pewnie, żebyśmy nadstawili ucha?
- Myślę, że nie zaszkodzi.
- Załatwione. Chyba że chcesz mi coś jeszcze powiedzieć?
- Niestety, Bas, wiem dokładnie tyle.
- Wasza wtyczka musi siedzieć naprawdę wysoko. - Sir Basil upił tyk piwa. - Masz, zdaje się, pewne wątpliwości.
- Pewnie, że mam, ale... Kto w tej naszej dziadowskiej branży nie ma wątpliwości?
- Sygnały, które by temu przeczyły?
- Żadnych, po prostu nijak nie możemy potwierdzić tego meldunku. Dlatego przyleciałem. Wasz człowiek też musi być niezły, sądząc z tego, co nam przysyłacie. Kimkolwiek jest w ich hierarchii, chyba tylko on mógłby nam potwierdzić doniesienie.
- A jeżeli nie zdołamy tego potwierdzić?
- Wtedy trudno, i tak przyjmiemy, że raport był prawdziwy - przyznał Jack, niezbyt zachwycony taką perspektywą.
- Mimo twoich zastrzeżeń?
- Nie są takie istotne, z dwóch powodów. Po pierwsze, sam nie wiem, czy się podpisać pod informacjami, czy nie. Po drugie, nie wszystkich w Waszyngtonie interesują moje zastrzeżenia.
- Może właśnie dlatego nikt nie wspomniał, że wymyśliłeś ten tra­ktat?
Ryan odpowiedział zmęczonym uśmiechem, gdyż prawie nie spał od trzydziestu sześciu godzin.
- Nie zrobię ci przyjemności, Basil, i nie zapytam, jak ci się udała ta sztuczka, ale...