Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Seijet, niedaleko stąd jest jakaś kobieta modląca się nad grobem... młoda kobieta. Przestraszyłbym ją, gdybym zbliżył się do niej sam. Jeśli ci pomogę i będziemy iść powoli, zdołasz pójść ze mną?
Skinęła głową, oblizując wyschłe wargi i wyciągając ku niemu ręce. Pomógł jej wstać i objąwszy ramieniem, poprowadził między grobami. Młoda kobieta wciąż stała nieruchomo ze wzniesionymi ramionami, jakby ściągała nimi pokój i błogosławieństwo na zmarłego przyjaciela lub kochanka okrytego ziemią u jej stóp. Wiedział, że taką postawę trudno utrzymać długo, a jednak ona zdawała się być nieczuła na zmęczenie, natrętne muchy i samotność tego miejsca, pogrążona w odgradzającym ją od świata, cichym smutku.
Niepotrzebny jej płacz lub słowa, pomyślał. Może poczucie straty i żal wypełniły jej życie, jak wypełniły moje, i nie może już dodać niczego prócz obecności w tym miejscu. Z pewnością jest wielu takich ludzi w Zeraju.
Kiedy zbliżyli się do grobu, Tuginda znowu zakasłała, a kobieta wzdrygnęła się i szybko odwróciła. Miała młodą twarz, wciąż piękną, lecz naznaczoną trudami życia i głębokim smutkiem. Widząc jej rozszerzone ze strachu oczy, szepnął natarczywie:
- Mów, seijet, bo ucieknie.
Kobieta wpatrywała się w Tugindę, jakby zobaczyła ducha: przycisnęła pięści do otwartych ust i oddychała szybko, nagle krzyknęła cicho: Nie uciekła jednak, lecz wciąż trwała nieruchomo, z wyrazem niedowierzania pomieszanego ze straszliwym zdumieniem. Kelderek też stał nieruchomo, obawiając się poruszyć i próbując zrozumieć, co przypominała mu jej konsternacja. Ujrzał, jak łzy ciekną jej po policzkach, a potem, jak osuwa, się na kolana, wciąż wpatrując się w. Tugindę z dziwnym wyrazem na twarzy, przywodzącym na myśl dziecko odnalezione niespodzianie przez poszukującą je matkę, wciąż niepewne, czy ona okaże mu miłość, czy gniew. Nagle zaniosła się szlochem i padła na ziemię, chwytając Tugindę za nogi i całując jej stopy.
- Seijet! - zawołała przez łzy. - Och, przebacz mi, seijet! Tylko mi przebacz, a umrę w pokoju!
Uniosła głowę i popatrzyła na nich błagalnie, z twarzą zniekształconą od udręki. Dopiero teraz Kelderek ją rozpoznał i przypomniał sobie, gdzie widział już lęk i żal. Była to Melatys - Melatys leżąca przed nimi i czepiająca się stóp Tugindy.
Od rzeki nadleciał krótki powiew wiatru, podrzucając i wygładzając proporzec, jak mógłby to uczynić jakiś wędrowiec, który, rzuciwszy spojrzeniem na godło, pozwala mu opaść z powrotem. Przez chwilę emblemat - złoty wąż - rozbłysnął w słońcu, falując jak żywy, potem opadł i ponownie zniknął w fałdach ciemnej tkaniny.
43. OPOWIEŚĆ KAPŁANKI
- Kiedy przybył - mówiła Melatys - a z nim Ankraj, przebywałam tu już dość długo, aby uwierzyć, że prędzej czy później spotka mnie śmierć. Płynąc w dół rzeki, zanim jeszcze dotarłam do Zeraju, dowiedziałam się już, czego mogę oczekiwać od mężczyzn, kiedy szukałam jedzenia lub schronienia. Lecz sama podróż... to był niewinny początek, choć wtedy nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, co mnie czeka. Byłam czujna. Miałam nóż i wiedziałam, jak się nim posługiwać, a rzeka sama niosła mnie z prądem.
Zamilkła, rzucając krótkie spojrzenie na Keldereka, który siedział przy ogniu, ociężały po pierwszym pełnym posiłku od czasu opuszczenia Kabinu, mocząc opuchniętą stopę w misce pełnej ciepłej wody i ziół.
- Czy coś wołała?
- Nie, seijet - odrzekł Ankraj, olbrzymi w świetle lampy, który wszedł do izby podczas jej opowieści. - Tuginda zasnęła. Jeśli nie jestem ci tu potrzebny, będę przy niej czuwał jakiś czas.
- Dobrze, posiedź przy niej z godzinę. Później ja będę spała w jej izbie. Dopilnujesz, żeby czcigodny Kelderek miał wszystko, co mu potrzeba. I pamiętaj, Ankraju, bez względu na to, co przydarzyło się Wielkiemu Baronowi Ortelgi, pan Kelderek musiał przybyć do Zeraju. Rachunki są wyrównane.
- Wiesz, co mówią w Zeraju, seijet: Mówią, że tutaj pamięć ma ostre żądło i lepiej jej unikać.
- Tak, słyszałam. Idź już.
Mężczyzna wyszedł z izby, garbiąc się w drzwiach, a Melatys napełniła drewniany kubek Keldereka cierpkim winem z bukłaka z koziej skóry wiszącego na ścianie.