Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jeannot spodobał się pani, pani Jeannot spodobała się panu. Jeannot wszedł niebawem do
interesu w charakterze wspólnika; wszedł także i w inne interesy. Z chwilą gdy człowiek raz znajdzie
się na fali, trzeba mu tylko pozwolić się nieść; robi bez trudu olbrzymi majątek. Mizeracy,
którzy z brzegu patrzą, jak płyniesz pełnymi żaglami, otwierają zdumione oczy i nie wiedzą, w jaki
sposób zdołałeś się dobić; zazdroszczą ci na ślepo i piszą na ciebie paszkwile, których nie czytasz.
Wszystko to zdarzyło się panu Jeannot, który został niebawem panem de la Jeannotiere i który kupiwszy
po pół roku margrabstwo, odebrał ze szkoły pana margrabiego-juniora, aby go wprowadzić
w wielki świat paryski.
Colin, zawsze serdeczny, napisał z powinszowaniem do dawnego towarzysza. Młody margrabia
nie odpowiedział ani słowa. Colin odchorował to ze zmartwienia.
Rodzice postarali się dla młodego panicza o guwernera: guwerner ten, jegomość bardzo wytworny,
ale nie umiejący nic, nie mógł niczego nauczyć swego wychowanka. Pan chciał, aby jego
syn umiał po łacinie, pani nie chciała. Wzięli za rozjemcę pewnego autora, który zdobył sobie sławę
lekkością i powabem swoich dzieł. Zaproszono go na obiad. Pan domu zaczął w ten sposób: –
Panie, ponieważ umie pan po łacinie i bywa pan na dworze...
– Ja! po łacinie! ani słowa – odparł literat – i bardzo sobie to chwalę: jasne jest, że o wiele lepiej
włada się własnym językiem, kiedy się nie rozprasza na języki obce. Weź pan nasze damy: umysł
ich ma o wiele więcej powabu niż męski; piszą listy z większym bez porównania wdziękiem, a
mają tę wyższość nad nami jedynie dzięki temu, że nie umieją po łacinie.
77
– I cóż! nie miałam racji? – rzekła pani. – Chcę, aby mój syn był człowiekiem gładkim, aby miał
powodzenie; a widzisz sam, gdyby umiał po łacinie, byłby zgubiony. Czy grywa się, powiedz, komedię
i operę po łacinie? czy zaleca się kto do dam po łacinie?
Pan, olśniony tymi racjami, ustąpił; uchwalono, że młody margrabia nie będzie tracił czasu na
poznanie Cycerona, Horacego i Wergiliusza.
– Czegóż więc będzie się uczył? Trzebaż, aby coś umiał; czy nie można by mu wyłożyć nieco
geografii?
– Na co mu to? – odparł guwerner. – Kiedy pan margrabia zechce pojechać do swego majątku,
czyż pocztylioni nie będą znali drogi? Nie zabłądzą z pewnością. Nie trzeba cyrkla, aby podróżować;
jedzie się bardzo wygodnie z Paryża do Owernii, nic nie wiedząc o szerokości geograficznej.
– Ma pan słuszność – rzekł ojciec. – Ale słyszałem o pięknej nauce, którą zowią, zdaje się, a s t
r o n o m i ą.
– Cóż za bzdurstwo! – odparł guwerner – czyż człowiek kieruje się w świecie wedle gwiazd?
Czy pan margrabia ma się zamęczać obliczaniem zaćmienia, skoro je znajdzie na czas w kalendarzu,
który go pouczy i w dodatku o świętach ruchomych, kwadrach księżyca i wieku wszystkich
księżniczek w Europie?
Pani była w zupełności zdania guwernera. Młody margrabia był w siódmym niebie; ojciec kręcił
mocno głową:
– Czegóż tedy będziemy uczyli syna? – mówił.
– Sztuki znalezienia się w świecie – odparł wezwany do rady przyjaciel. – Skoro nauczy się być
miłym, będzie umiał wszystko, a sztuki tej nauczy się u swojej mamy bez najmniejszego trudu dla
obojga.
Słysząc to pani uściskała dwornego nieuka i rzekła:
– Widać zaraz, że pan jest najuczeńszy człowiek w świecie; syn mój będzie panu wdzięczny całe
wykształcenie. Ale zdaje mi się, że nieźle by było umieć nieco historii.
– Och, pani, na cóż się to zdało? – odparł tamten. – Przyjemna i pożyteczna jest tylko historia
ostatniej doby. Wszystkie historie starożytne to są (powiada jeden z naszych luminarzy77) jedynie
uświęcone bajki; co do nowożytnej to chaos, którego nie podobna rozplątać.78 Co pani syna obchodzi,
że Karol Wielki ustanowił dwunastu parów i że się jego następca jąkał?
– Święte słowa! – wykrzyknął guwerner. – Dławi się umysł dzieci stekiem niepotrzebnych wiadomości;
ale najgłupsza, moim zdaniem, ze wszystkich nauk i najbardziej zdolna zdusić wszelki
talent, to geometria. Ta pocieszna nauka ma za przedmiot powierzchnie, linie i punkty, które nie
istnieją w naturze. Można poprowadzić w myśli sto tysięcy linij krzywych między kołem a dotykającą
go linią prostą, mimo że w rzeczywistości nie można tam zmieścić ani zdziebełka. Doprawdy,
cała geometria to tylko głupi żart.
Oboje państwo niezupełnie zrozumieli, o co guwernerowi chodzi, ale zgodzili się skwapliwie z
jego zdaniem.
– Pan całą gębą, jak pan margrabia – ciągnął – nie ma co sobie suszyć głowy tymi baśniami. Jeśli
kiedy będzie potrzebował znakomitego geometry, aby zdjął plan jego majątku, rozmierzą mu go
za dobrą zapłatę. Jeśli zechce rozjaśnić mroki swego szlachectwa, które sięga zamierzchłych czasów,
pośle po benedyktyna. Tak samo ze wszystkim. Młody panicz tak szczęśliwie urodzony nie
jest ani malarzem, ani muzykiem, ani architektem, ani rzeźbiarzem, ale daje kwitnąć wszystkim
sztukom, wspomagając je swą hojnością. Lepiej, to pewna, popierać je niż wykonywać; wystarczy,
aby pan margrabia miał smak; rzeczą artystów jest pracować dlań; słusznie też powiadają, że ludzie
dobrze urodzeni (mam na myśli tych, którzy są bardzo bogaci) umieją wszystko bez nauki, ponieważ
uczą się w końcu sądzić o rzeczach, które zamawiają i płacą.
77 ... j e d e n z n a s z y c h l u m i n a r z y – Fontenelle. Był on jednym z filarów koterii Nowożytników usiłujących
zastąpić estetykę opartą na tradycjach antycznych nowoczesnym pojęciem piękna.
78 W XVIII wieku nie uważano jeszcze historii za dyscyplinę naukową.
78
Miły nieuk wtrącił się do rozmowy i rzekł: – Bardzo trafnie pani zauważyła, że ostatecznym celem
człowieka jest powodzenie w towarzystwie. Otóż, powiedzcie szczerze, czy powodzenie zdobywa
się nauką? Czy przyszło komu do głowy w wykwintnym świecie mówić o geometrii? Czy
bada kto kiedy dystyngowanego człowieka, jaka gwiazda wstaje dziś ze słońcem? Czy pyta kto
przy kolacji, czy Klodion Kędzierzawy przeszedł Ren?
– Oczywiście nie! – wykrzyknęła margrabina de la Jeannotiere, która urodzie swej zawdzięczała
styczność z wielkim światem – toteż syn mój nie powinien dławić swoich talentów tymi rupieciami.
Ale ostatecznie, czegóż go będziemy uczyć? Dobrze jest, aby młody magnat umiał zabłysnąć w
potrzebie, jak powiada margrabia, mój mąż. Przypominam sobie, słyszałam z ust pewnego księdza,
że najprzyjemniejsza z nauk to jakaś rzecz, której nazwy zapomniałam, ale która zaczyna się na H.
– Na H, pani? Czy nie herboryzowanie?
– Nie, nie: zaczynało się, mówię panu, na Ha, a kończyło się na a r z.
– A, rozumiem, pani: h e r b a r z; to jest, w istocie, bardzo głęboka wiedza, ale nie jest już w