Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Ta dziewczyna spogląda na nią dziwnym wzrokiem. Emily zapytała rzeczowo:
- Czy wszystko już gotowe? A więc podamy śniadanie.
VI
Nastrój podczas śniadania był dziwny. Wszyscy silili się na uprzejmość.
- Czy mogę pani dolać kawy, panno Brent?
- Panno Claythorne, może kawałeczek szynki?
- Może jeszcze jedną grzankę?
Sześć osób na pozór normalnych, opanowanych.
A ich myśli?
Kto następny? Kto następny? Kto? W jaki sposób?
Czy się uda? Chyba nie. Warto spróbować. Żeby tylko starczyło czasu...
Mania religijna, w tym sęk... Chociaż patrząc na nią, trudno w to uwierzyć... Ale przypuśćmy, że się mylę...
To czyste szaleństwo, wszyscy tu zwariowali. Ja sama niedługo zwariuję. Zniknęła włóczka, czerwona pluszowa kotara - to wszystko jest bez sensu. Trudno się w tym połapać...
Co za dureń, uwierzył w każde słowo, które mu powiedziałem. Był tak naiwny... Muszę byś ostrożny, bardzo ostrożny.
Sześć figurek z porcelany... tylko sześć... Ile ich zostanie do wieczora?...
- Kto skończy jajecznicę?
- A może marmolady?
- Dziękuję, czy mogę ukrajać pani kawałek chleba?
Sześć osób starało się zachowywać normalnie podczas śniadania.
ROZDZIAł DWUNASTY
I
Śniadanie dobiegło końca.
Sędzia Wargrave chrząknął, po czym przemówił swoim rozkazującym głosem:
- Przypuszczam, że będzie nader wskazane, byśmy przedyskutowali sytuację. Czy nie moglibyśmy przejść na pół godziny do salonu?
Wszyscy zgodzili się na jego propozycję.
Vera zaczęła zbierać talerze.
- Posprzątam i umyję naczynia.
- Zaniesiemy ten cały stos do kredensu - rzekł Lombard.
- Dziękuję.
Emily Brent podniosła się i natychmiast usiadła. Westchnęła.
- O Boże!
Sędzia zapytał:
- Czy pani źle się czuje, panno Brent?
Emily odrzekła przepraszającym tonem:
- Strasznie mi przykro. Chciałabym pomóc pannie Claythorne, ale nie wiem, co się ze mną stało. Mam lekki zawrót głowy.
- Zawrót głowy? - Doktor Armstrong zbliżył się do niej. - To zupełnie naturalne. Przeżyła pani wstrząs. Mogę dać pani jakiś...
- Nie...
Słowo to wypadło z jej ust jak pocisk. Wszyscy drgnęli zaskoczeni. Armstrong poczerwieniał.
W jej oczach odbiła się wyraźna nieufność i strach.
Odrzekł sztywno:
- Jak pani sobie życzy, panno Brent.
- Nie chcę nic zażywać - odpowiedziała - zupełnie nic. Chcę przez chwilę posiedzieć tutaj, aż przejdzie.
Skończyli zbierać naczynia. Blore zaproponował:
- Znam się na gospodarstwie domowym, pomogę pani, panno Vero.
- Dziękuję.
Emily Brent pozostała sama w jadalni. Słyszała słabe odgłosy dochodzące z kredensu. Zawrót głowy przeszedł. Czuła się senna, z chęcią położyłaby się spać.
Słyszała jakieś brzęczenie - może to rzeczywiście po pokoju latała pszczoła? Pomyślała: Może to pszczoła, a może szerszeń?
Nagle zobaczyła pszczołę. Łaziła po szybie. Dziś rano Vera mówiła coś na temat pszczół.
Pszczoły i miód.
Lubiła miód. Bierze się plaster miodu i odcedza w muślinowym woreczku. Miód kapie, kapie, kapie...
Ktoś był w pokoju... ktoś mokry, woda z niego kapie... Beatrix Taylor wyszła z rzeki...
Wystarczy odwrócić głowę, by ją zobaczyć.
Ale nie mogła ruszyć głową...
Gdyby przynajmniej zawołać...
Ale nie mogła nawet krzyknąć...
Nikogo więcej nie było w domu. Była zupełnie sama.
Usłyszała kroki - ciche, posuwiste kroki zbliżające się do niej z tyłu. Niepewny chód utopionej dziewczyny...
Poczuła w nozdrzach zapach nadrzecznej wilgoci...
Na szybie pszczoła brzęczała... brzęczała.
I nagle poczuła ukłucie żądła.
Pszczoła ukłuła ją w kark.
II
W salonie wszyscy czekali na Emily Brent.
Vera odezwała się:
- Czy pójść po nią?
Blore rzucił krótko:
- Za chwilę.
Vera usiadła z powrotem. Wszyscy spojrzeli pytająco na Blore’a.
- Jeśli państwo pozwolą i zechcą poznać moje zdanie - ciągnął -to nie musimy szukać sprawcy tych zbrodni dalej niż w jadalni. Mogę przysiąc, że ta kobieta jest tym, kogo poszukujemy!
- A jakie motywy miałyby nią kierować? - zapytał Armstrong.
- Mania religijna. Co pan na to, doktorze?
- To oczywiście możliwe. Ale nie mamy żadnego dowodu.
- Była taka dziwna w kuchni - dorzuciła Vera. - Gdyśmy przygotowywały śniadanie, jej oczy... - Zadrżała.
Lombard wtrącił: