X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.�****************************************************************************************�*�***** Changes made after 07/07/2004 5:15:00 PM�*�****************************************************************************************�****************************************************************************************�--------------------{Glutton} Ob|artuch{Glutton_desc}Kiedy padnie pytanie: "Dla kogo najwikszy placek?", ten czBowiek bez cienia przyzwoito[ci przystpuje do paBaszowania ciasta! Zawsze znajdzie si kto[, kto za to wszystko zapBacioczywisty jest wniosek, że dla istnienia klas koniecznajest nie własność prywatna, lecz władza, że klasyistniały i istnieć będą zawsze i we...Operatorzy sieci i hotele z telewizją kablową w pokojach zawsze podkreślają, że na rachunku nie są wyszczególnione tytuły oglądanych przez ciebie filmów...są bezwartościowe diagnostycznie,reg od 1 do 100, to suma skraj-sam włącza silnik i przykładając dońnych elementów zawsze wynosi 101ucho,...psychiki, ograniczonej barierami Saturna, z energiami zbiorowo�ci zawsze jestobarczone ryzykiem, nawet je�li zdarza�o si� ju� setki razy...moja skóra będzie jędrna, że zawsze będą oglądać się za mną na ulicy...Pod�wiadomie czu�am, �e mnie nie kocha, wi�c zawsze szuka�am zast�pczej matki...biłem zawsze przeciwnie, nie z wyrachowania, ale z instynktu serca...Takie kończyny zawsze trzeba było amputować...– Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to wyłączyć pigułkę – powiedział...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Najlepiej si� zabi�, zanim wpadnie si� w ich r�ce. Na pewno sporo os�b tak w�a�nie post�puje. Wielu spo�r�d tych, kt�rzy znikali, po prostu pope�nia�o samob�jstwo. Lecz odebranie sobie �ycia w �wiecie, gdzie bro� palna lub dzia�aj�ca szybko i niezawodnie trucizna by�y absolutnie nie do zdobycia, wymaga�o desperackiej odwagi. Pomy�la� jakby ze zdziwieniem o biologicznym bezsensie istnienia b�lu i strachu, o zdradliwo�ci ludzkiego cia�a, kt�re ogarnia totalna inercja dok�adnie wtedy, kiedy konieczny jest maksymalny wysi�ek. Gdyby zmobilizowa� si� do dzia�ania, m�g�by raz na zawsze zamkn�� usta ciemnow�osej dziewczynie; lecz w�a�nie z powodu grozy sytuacji zupe�nie straci� zdolno�� sprawnego funkcjonowania. Uderzy�a go my�l, �e w chwilach kryzysu nigdy nie walczy si� z wrogiem zewn�trznym, ale zawsze z w�asnym cia�em. Nawet teraz, pomimo wypitego d�inu, t�pe k�ucie w �o��dku uniemo�liwia�o mu koncentracj�. Podejrzewa�, �e tak samo dzieje si� we wszystkich gro�nych lub tragicznych sytuacjach. Na polu bitwy, w sali tortur, na ton�cym okr�cie zapomina si� o najwznio�lejszych idea�ach, gdy� cia�o p�cznieje, a� wype�nia sob� ca�y wszech�wiat; lecz przecie� nawet w�wczas, kiedy cz�owiek nie jest sparali�owany strachem albo nie wyje z b�lu, �ycie stanowi nieprzerwane pasmo zmaga� z g�odem, ch�odem, bezsenno�ci�, ze zgag� lub rw�cym z�bem.
Otworzy� pami�tnik. Wa�ne by�o, aby co� napisa�. Kobieta na teleekranie rozpocz�a kolejn� pie��. Jej g�os wbija� mu si� w m�zg jak od�amki szk�a. Pr�bowa� my�le� o O'Brienie, dla kt�rego pisa� lub do kt�rego adresowa� pami�tnik, ale na pr�no; wyobra�nia zacz�a mu podsuwa� obrazy tego, co go czeka, kiedy wpadnie w �apy Policji My�li. Gdyby zabijali od razu, nie by�oby to takie straszne. Ka�dy wi�zie� oczekiwa�, �e pr�dzej czy p�niej zostanie stracony. Ale przed �mierci� (cho� nikt o tym nie m�wi�, wiedzieli to wszyscy) przechodzi�o si� przez rytua� przes�ucha�, do kt�rego nale�a�o czo�ganie si� po ziemi i skamlanie o lito��, trzask �amanych ko�ci, wybijane z�by, skrzepy krwi we w�osach. Dlaczego cz�owiek musia� tak strasznie cierpie�, skoro czeka� go i tak identyczny koniec? Dlaczego nie mo�na by�o umrze� o te kilka dni lub tygodni wcze�niej? Nikomu nie udawa�o si� unikn�� wykrycia, wszyscy te� w pe�ni przyznawali si� do winy. Je�eli kto� dopu�ci� si� my�lozbrodni, m�g� mie� pewno��, �e jego �mier� to tylko kwestia czasu. Dlaczego wi�c ten koszmar, kt�ry i tak niczego nie zmienia�, musia� si� stawa� jego udzia�em?
Ponownie, tym razem z nieco wi�kszym powodzeniem, spr�bowa� my�le� o O'Brienie. �Spotkamy si� tam, gdzie nie ma mroku� - tak mu oznajmi�. Winston wiedzia�, co to znaczy, a przynajmniej tak mu si� zdawa�o. Miejsce, gdzie nie ma mroku, to nast�pna epoka, kt�rej nigdy nie ujrzy, ale wierz�c, �e nadejdzie, mo�e w niej duchowo uczestniczy�. Lecz natr�tny g�os dobiegaj�cy z teleekranu nie pozwoli� pe�niej rozwin�� tej my�li. Winston w�o�y� do ust papierosa. Po�owa tytoniu natychmiast wysypa�a mu si� na j�zyk; gorzki py� nie dawa� si� wyplu�. Nagle twarz Wielkiego Brata przys�oni�a O'Briena. Tak jak przed
kilkoma dniami, Winston wyj�� z kieszeni monet� i podni�s� do oczu. Patrzy�o z niej to samo masywne, spokojne, opieku�cze oblicze; ale jaki by� u�miech, kt�ry kry� si� pod czarnym w�sem? Niczym �a�obne tony dzwonu rozd�wi�cza�y si� w m�zgu Winstona wybite na monecie has�a:
WOJNA TO POK�J
WOLNO�� TO NIEWOLA
IGNORANCJA TO SI�A
CZʌ� DRUGA
1
Min�a po�owa poranka, kiedy Winston opu�ci� swoj� przegrod�, �eby p�j�� do toalety.
Jaka� samotna posta� sz�a ku niemu z przeciwnego ko�ca d�ugiego, jaskrawo o�wietlonego korytarza. By�a to ta sama ciemnow�osa dziewczyna. Up�yn�y cztery dni, odk�d owego wieczoru natkn�� si� na ni� przed sklepem ze starociami. Z bliska zobaczy�, �e praw� r�k� ma na temblaku, wcze�niej niewidocznym, gdy� by� tej samej barwy co kombinezon. Przypuszczalnie wybi�a j� sobie przestawiaj�c kt�ry� z ogromnych kalejdoskop�w u�ywanych do �wype�niania� fabularnych zarys�w powie�ci. Takie wypadki zdarza�y si� cz�sto w Departamencie Literatury.
Dzieli�y ich mniej wi�cej cztery metry, gdy naraz dziewczyna potkn�a si� i upad�a jak d�uga na ziemi�. Wyda�a g�o�ny okrzyk b�lu - pewnie przygniot�a sobie zwichni�t� r�k�. Winston przystan��. Dziewczyna tymczasem unios�a si� na kl�czki. Jej twarz przybra�a ��to-mleczn� barw�, a przez to usta wydawa�y si� jeszcze czerwie�sze. W oczach, patrz�cych b�agalnie na niego, malowa� si� jednak nie tyle b�l, ile strach.
W sercu Winstona zrodzi�o si� wsp�czucie. Oto widzia� przed sob� �miertelnego wroga, lecz by� to zarazem cz�owiek, kt�ry cierpia�, mo�e nawet mia� z�amany nadgarstek. Niewiele my�l�c Winston podszed�, �eby pom�c dziewczynie. Kiedy upad�a na zabanda�owan� r�k�, b�l przeszy� tak�e jego cia�o.
- Bardzo�cie si� pot�ukli? - spyta�.
- Nie, nie. Tylko r�ka. Zaraz mi przejdzie. M�wi�a urywanym g�osem, jakby serce wci�� wali�o jej m�otem. I wyra�nie zblad�a.
- Nic sobie nie z�amali�cie?
- Nie, wszystko w porz�dku. Ju� przesta�o bole�. Wyci�gn�a do niego zdrow� r�k� i pom�g� jej wsta�. Odzyska�a rumie�ce; wygl�da�a znacznie lepiej.
- Nic mi nie jest! - o�wiadczy�a zdecydowanie. - Tylko si� uderzy�am. Dzi�kuj� wam, towarzyszu!
I z tymi s�owy dziarskim krokiem ruszy�a przed siebie, jakby rzeczywi�cie nic jej nie dolega�o. Ca�e zaj�cie trwa�o najwy�ej p� minuty. Kontrolowanie mimiki by�o nawykiem, kt�ry ju� dawno przerodzi� si� w odruch, a w dodatku znajdowali si� bezpo�rednio pod teleekranem. Mimo to Winston ledwo pohamowa� wyraz zdumienia, albowiem gdy pomaga� dziewczynie wsta�, wsun�a mu co� w d�o�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e �wiadomie. To co� by�o niewielkie i p�askie. Wchodz�c do toalety w�o�y� przedmiot do kieszeni i pomaca� czubkami palc�w. Wyczu� z�o�ony w kwadrat kawa�ek papieru.
Stoj�c nad pisuarem z trudem rozprostowa� kartk�, pos�uguj�c si� tylko jedn� r�k�. Co� musia�o by� tam napisane. Mia� ochot� wej�� do kabiny i przeczyta� od razu. By�oby to jednak istne szale�stwo. Gdzie jak gdzie, ale w toaletach teleekrany nastawiano na ci�g�y podgl�d.