Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.głem brunatne plamy, jakby wyjęte z metody Rorschacha...— Zatem pozyskałem dziś dla swojej drużyny — rzekł Robin — trzech najtęższych chwatów w całym hrabstwie Nottingham...— Co?! — zdumiał się tym razem Sępi Dziób...F4 B5 DB 55 45 11 3C C4 85 F2 95 36 4C 6D AF E5 Cerignola-9...Kunze wyciągnął kopertę z teczki i podał von Hedry’emu...– To się okaże...soby na przetransportowanie ich, jo-karty i skoczki, koptery i wielkie megaloty...W świetle zarysowanych standardów należy uznać, że wyłączenie jawności posiedzeń, na których sąd orzeka w przedmiocie głównego nurtu procesu w...drze Wielki, Attylo, zdobywco i zwycięzco, nie imaginuj! Nie spędzaj na biednego diabła! To ty sam się śmiejesz we własne ucho! Ja się nie potrzebuję za...VWidziałeś kiedy zwierzęcy strach w ludzkich oczach? Ja widziałem...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Pitt już kombinował, jak wytłumaczy się z tak wysokich kosztów reprezentacyjnych. Pieprzę Sandeckera - pomyślał - zielona sygnatura jest tego warta. Nagle przypomniał sobie o czymś. Sięgnął do kieszeni.
- Czy przypadkiem kiedyś tego nie widziałeś? - podał Cashmanowi wkrętak, który znalazł w czarnym odrzutowcu.
- Ale numer! Majorze, może pan wierzyć albo nie, ale to jest mój śrubokręcik. Zamówiłem go z katalogu specjalistycznego sklepu z narzędziami w Chicago. Na tej wyspie nie ma drugiego takiego samego wkrętaka. Gdzie pan go znalazł?
- We wraku.
- A więc tak to się odbyło - rzekł ze złością Cashman. - Te śmierdziele ukradły go. Powinienem się domyślić, że faceci są zamieszani w jakieś trefne kombinacje. Niech mi pan tylko da znać o ich procesie, a będę szczęśliwszy od psa, który się zerwał z łańcucha, jeśli przyjdzie mi zeznawać przeciwko nim.
- Lepiej wykorzystaj wolny czas na bardziej atrakcyjne rozrywki. Twoi znajomi nie pokażą się w sądzie. Uderzyli w kalendarz.
- Zginęli w samolocie? - rzekł tonem, który raczej wskazywał na twierdzenie niż pytanie.
Pitt przytaknął.
- Pewnie mógłbym powiedzieć, że zbrodnia nie popłaca, i tak dalej, ale nie będę się fatygował. Spotkało ich to, co im było pisane. I to by było na tyle.
- Jako filozof jesteś wyjątkowo świetnym specjalistą od lotniczej hydrauliki, Sam. - Pitt jeszcze raz uścisnął dłoń Cashmana. Serdeczne dzięki za pomoc i do widzenia.
- Cieszę się, że mogłem być na coś przydatny, majorze. Proszę, niech pan zatrzyma ten śrubokręt na pamiątkę. Zamówiłem nowy, ten nie będzie mi już potrzebny.
- Jeszcze raz dziękuję. - Pitt schował wkrętak do kieszeni, odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Pitt rozsiadł się wygodnie w taksówce, włożył do ust papierosa, lecz nie zapalił go. Uzyskanie numeru seryjnego samolotu było strzałem w ciemność, który przypadkowo trafił w dziesiątkę. Sądził bowiem, że niczego się nie dowie. Patrząc nie widzącymi oczyma na umykające za szybą zielone pastwiska, zastanawiał się, czy jest już w stanie znaleźć bezpośredni związek samolotu z Rondheimem, Wciąż nad tym rozmyślał, lecz jednocześnie pomału zaczął sobie zdawać sprawę z dziwnej zmiany krajobrazu. Na polach nie było bydła ani koników, falisty teren zmienił się w ogromną równinę tundry. Spojrzał przez drugie okno; nie zauważył morza tam, gdzie być powinno; ponieważ widać je było daleko za tylną szybą, jak powoli znikało na końcu długiej, lekko wznoszącej się drogi. Wychylił się na przednie siedzenie.
- Ma pan randkę z jakąś wiejską dziewczyną, czy obwozi mnie pan po pięknej okolicy, aby nabić licznik?
Taksówkarz nacisnął na hamulec i łagodnie zwalniając, zatrzymał samochód na poboczu.
- Słowo "dyskrecja" byłoby bardziej odpowiednie, majorze. Trochę zboczyłem z trasy, abyśmy mogli spokojnie pogawędzić... Głos kierowcy nagle zamarł. I nie bez powodu. Pitt bowiem wepchnął mu do ucha dwa centymetry śrubokręta.
- Kładź ręce na kierownicy i zawracaj tego grata do Reykjaviku - powiedział cicho - albo przykręcę ci prawe ucho do lewego.
Pitt uważnie obserwował twarz taksówkarza we wstecznym lusterku. Przyglądał się niebieskim oczom wiedząc, że dostrzeże w nich nawet najmniejszą oznakę ewentualnego oporu. Żaden cień nie przemknął jednak przez chłopięce oblicze, nie pojawiła się na nim choćby odrobina strachu. Za to bardzo wolno twarz w lusterku zaczęła uśmiechać się, by wkrótce parsknąć śmiechem.
- Majorze Pitt, jest pan bardzo podejrzliwym człowiekiem.
- Gdyby w ciągu ostatnich trzech dni trzy razy próbowano pana zabić i pan stałby się podejrzliwy.
Śmiech nagle ustąpił miejsca zdziwieniu.
- Trzy razy? Wiem tylko o dwóch...
Pitt uciszył go, wpychając śrubokręt centymetr głębiej.
- Masz szczęście, kolego. Mógłbym spróbować naciągnąć cię na zwierzenia o twoim szefie i prowadzonej przez niego operacji, ale metody przesłuchania stosowane przez rosyjskie KGB nie bardzo odpowiadają mojej delikatnej naturze. Zamiast więc do Reykjaviku, zawieziesz mnie grzecznie z powrotem do Keflaviku, lecz tym razem pojedziesz na drugą stronę lotniska, do amerykańskiej bazy wojskowej, gdzie razem ze swoimi kumplami będziesz mógł porozwiązywać zagadki, które dadzą wam ludzie z Narodowej Agencji Wywiadowczej. Polubisz tych facetów; oni potrafią nauczyć tańczyć każdego, kto dotychczas podpierał ściany.
- Może dojść do krępującej sytuacji. - To już twój problem.
W lusterku znów pojawił się uśmiech.
- Niezupełnie, majorze. Pana mina na pewno warta będzie zapamiętania, gdy dowie się pan, że właśnie przesłuchuje agenta NAW. Pitt nie zmienił siły, z jaką wpychał śrubokręt.
- Bardzo naiwne tłumaczenie - powiedział. - Lepszy wykręt wymyśliłby uczniak przyłapany w sraczu na paleniu.
- Admirał Sandecker uprzedzał, że nie będzie się łatwo z panem rozmawiało.
Drzwi samochodu były już otwarte, Pitt miał teraz okazję je zatrzasnąć.
- Kiedy rozmawiałeś z admirałem?
- Żeby być dokładnym, powiem, że rozmawiałem z nim w siedzibie NUMA dziesięć minut po telefonie kapitana Koskiego, który przez radio zameldował o szczęśliwym lądowaniu pana i Hunnewella na pokładzie Catawaby.
Drzwi wciąż były nie zamknięte. Odpowiedź taksówkarza zgadzała się z tym, co Pitt wiedział; NAW nie kontaktowała się z Sandeckerem ud czasu jego wyjazdu na Islandię. Major rozejrzał się dookoła auta. Nie było żywej duszy ani śladu pułapki zastawionej przez ewentualnych pomagierów kierowcy. Pitt złapał się na tym, że zaczyna się odprężać, ścisnął więc śrubokręt, aż zabolały go palce.
- Dobra, dam ci szansę - powiedział uprzejmie. - Ale gorąco nalegam, żebyś poza mruganiem nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów.
- Bez obawy, majorze. Niech pan się wyluzuje i zdejmie mi czapkę.
- Mam ci zdjąć czapkę? - zapytał bezwiednie. Na chwilę zawahał się, a następnie nie zajętą lewą ręką sięgnął po nakrycie głowy.
- W środku czapki, przyklejony taśmą. - Ton kierowcy był łagodny, ale i rozkazujący. - Jest tam colt derringer kaliber dwadzieścia pięć. Niech pan go weźmie i wyjmie wreszcie mi z ucha ten cholerny śrubokręt.