Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.¬---------------{t_lucretius_carus} Lukrecjusz{t_lucretius_carus_desc}Wiedza o naturze i jej aspektach, jak równie| swoboda w poezji, czyni z tego przedstawiciela epikureizmu miBego towarzysza dla my[lcego czBowieka¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬*¬***** Changes made after 01/03/2004 5:11:34 PM¬*¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬*¬***** Changes made after 21/04/2004 9:00:00 AM¬*¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************{actor_effects_desc}WpBywy +1{aged_retainer_effects_desc}Zarzdzanie +1, +1 do osobistego bezpieczeDstwa (zwiksza szanse odkrycia i zapobiegnicia próbie zabójstwa){agriculturalist_effects_desc}+1 do produkcji rolniczej{animal_trader_effects_desc}WpBywy +1{architect_effects_desc}10% zni|ki do kosztów budowy, -1 do ndzy (zwiksza porzdek publiczny i wzrost populacji){armourer_effects_desc}+1 do morale dla wszystkich |oBnierzy na polu bitwy{artist_effects_desc}WpBywy +1, 10% zni|ki do kosztów Bapówki{astrologer_effects_desc}Dowodzenie +1, Zarzdzanie -1¬---------------{barbarian_slave} BarbarzyDski niewolnik{barbarian_slave_desc}"Drobna pamitka z podró|y za granicGdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach którego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, której granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, którym podró|owaB przez Holandi)Taktyka na starcie w 3 krokachTaktyka na starcie w 3 krokach2010 paź 30 przez: admin, kategoria: Porady, Regaty tagi:Regaty, start, taktyka regatowaJak...PÅ‚aski-stan-naprężenia-o-taki-stan PÅ‚aski stan naprężenia o taki stan, dla którego wszystkie jego skÅ‚adowe leżą w jednej pÅ‚aszczyźnie, np...Zawarcia wzorcowej umowy zrzeszania zatwierdzonej przez KNF oraz posiadania w dniu zawarcia umowy co najmniej jednej akcji banku zrzeszajÄ…cego lub jej...¬****************************************************************************************¬*¬***** Changes made after 07/07/2004 5:15:00 PM¬*¬****************************************************************************************¬****************************************************************************************¬--------------------{Glutton} Ob|artuch{Glutton_desc}Kiedy padnie pytanie: "Dla kogo najwikszy placek?", ten czBowiek bez cienia przyzwoito[ci przystpuje do paBaszowania ciasta! Zawsze znajdzie si kto[, kto za to wszystko zapBaciMASKA 21 ? KONRAD I nie obra¿ê niczym uczuæ s¹siada, i oka bliŸniego nie obra¿ê - a nasycê serce moje i zmys³y moje wszystkie nasycê...Aby na etapie projektowania zapewnić wyÅ›wietlenie obrazków identyfikowanych przez Å›cieżki wzglÄ™dne, należy dodać do Å›cieżki # # w opcjach projektu katalog, w...– A obrona?– Obrona to nie cel, to tylko przejÅ›ciowa forma dziaÅ‚aÅ„, wymuszona przez przeciwnika...To byÅ‚o piÄ™kne, wspaniaÅ‚e - szczytowy moment w życiu każdego artylerzysty, moment, który przeżywaÅ‚ wciąż od nowa w marzeniach, na jawie i we Å›nie, przez resztÄ™...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Niektórzy z nich pałętali się tu na wolności przez całe subiektywne lata. To sporo informacji do przyswojenia.
– Warstwa fizyczna ma pół roku świetlnego średnicy, jest czterysta razy masywniejsza od Ziemi – tłumaczy Pierre. – Oczywiście, nie jest pełna – największy element jest mniej więcej wielkości mojej niegdysiejszej pięści. – Amber mruży oczy, próbując przypomnieć sobie, jaka była – skale wielkości słabo się pamięta. – No i spotkałem tu takiego starego czatbota, twierdził, że przeżył swoją rodzimą gwiazdę, ale nie jestem pewien, czy chodzi na wszystkich klepkach. W każdym razie, jeśli mówi prawdę, jesteśmy o jedną trzecią roku świetlnego od ciasnego układu podwójnego – zasilają to wszystko orbitalnymi laserami wielkości Jowisza, żeby nie zbliżać się do tych paskudnych studni grawitacyjnych.
Amber, mimo że nieco lepiej zorientowana, jest onieśmielona – ten dziwaczny bazar jest parę miliardów razy większy niż cała ludzka cywilizacja sprzed osobliwości. Choć stara się tego nie okazać, boi się, że powrót do domu okaże się niemożliwy – że będzie wymagać zasobów wykraczających poza ekonomiczny horyzont, równie realistycznych jak obsadzenie dziesięciocentówki w roli banknotu dolarowego. Ale trzeba przynajmniej spróbować. Wiele zmienia sama świadomość istnienia bazaru...
– Ile możemy zdobyć pieniędzy? – pyta. – Co tu w ogóle służy za pieniądze? Zakładając, że mają gospodarkę niedoboru. Może pasmo przenoszenia?
– No właśnie. – Pierre patrzy na nią dziwnie. – W tym właśnie sęk. Duch ci nie powiedział?
– Nie powiedział? – Amber unosi brew. – Coś tam powiedział, ale w sumie przecież nie okazał się jakimś wiarygodnym przewodnikiem, co?
– Powiedz jej – wtrąca cicho Su Ang. Sama odwraca wzrok, czymś zawstydzona.
– Mają gospodarkę niedoboru jak trzeba – mówi Pierre. – Ograniczonym zasobem jest pasmo przenoszenia oraz materia. Cała cywilizacja siedzi tu lokalnie, bo jeśli odsuniesz się za daleko, nadrobienie zaległości w plotkach trwa całe wieki. Inteligencje na mózgach-matrioszkach znacznie częściej niż się spodziewaliśmy zostają w domu, co najwyżej przez cały czas wiszą na telefonie. A rzeczy, które przychodzą z innych inteligentnych światów, używają jako, no cóż, waluty. Weszliśmy przez dziurę do wrzucania monet, nic dziwnego, że wylądowaliśmy w banku.
– Wszystko tu jest tak porąbane, że w ogóle nie wiem od czego zacząć – burczy Amber. – Jak w ogóle oni w to wpadli?
– Mnie nie pytaj. – Pierre wzrusza ramionami. – Mam przeczucie, że kogokolwiek tu spotkamy, będzie zorientowany podobnie jak my, albo i gorzej. Ten, kto zbudował ten mózg, raczej już tu nie mieszka, z wyjątkiem tych samonapędzających się korporacji i gapowiczów w rodzaju Fajansistów. A my jesteśmy tak samo ciemni jak oni.
– Hm. Myślisz, że zbudowali takie coś, a potem ot, tak sobie wymarli? Głupi koniec...
Su Ang wzdycha.
– Odkąd zbudowali sobie taki wielki dom, zaczęli się robić zbyt ciężcy i skomplikowani, żeby podróżować. Wyginięcie dość często przytrafia się nadmiernie wyspecjalizowanym gatunkom, które za długo tkwią w jakiejś ekologicznej niszy. Jeśli założymy, że osobliwość, a potem zmaksymalizowanie lokalnych zasobów obliczeniowych – tak jak mamy tutaj – to standardowy stan końcowy dla cywilizacji tworzących narzędzia, to nic dziwnego, że żadna z nich nigdy nas nie odwiedziła.
Amber wbija wzrok w stół przed sobą, opiera wierzch dłoni na chłodnym metalu i próbuje sobie przypomnieć, jak wypączkować drugi egzemplarz swojego wektora stanu. Chwilę później jej pomocny duch rozwala model fizyki stołu. Żeliwo ustępuje palcom jak przyjemnie elastyczna guma.
– No, widzicie, mamy trochę władzy nad tym światem, przynajmniej tyle na początek. Próbował ktoś jakichś automodyfikacji?
– To niebezpieczne – stwierdza kategorycznie Pierre. – Do takich prób, im nas więcej, tym lepiej. I przydałby się też jakiś własny firewall.
– Jak głęboka jest tutaj rzeczywistość? – pyta Sadeq. To w zasadzie pierwsze pytanie, zadane przezeń z własnej woli, Amber widzi w tym pozytywny objaw: wreszcie wyściubia łeb ze skorupy.
– Długość Plancka to mniej więcej jedna setna milimetra. Zbyt mała, żeby to dostrzec, a niekłopotliwa w obsłudze dla symulatorów. W przeciwieństwie do prawdziwej czasoprzestrzeni.
– Ale... – Sadeq się waha. – Kiedy potrzeba, potrafią tę rzeczywistość powiększać?
– No pewnie, fraktale tu działają. – Pierre kiwa głową. – Nie zau...
– To miejsce to pułapka – stanowczo oświadcza Su Ang.
– Nie, skąd – replikuje rozdrażniony Pierre.
– Czemu pułapka? – pyta Amber.