Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
– Dobrze. Dobranoc, panie dyrektorze. – Midge odwróciÅ‚a siÄ™ i wyszÅ‚a. Gdy przechodziÅ‚a obok Brinkerhoffa, ten zorientowaÅ‚ siÄ™ po wyrazie jej oczu, że nie zamierza na tym skoÅ„czyć. Dopóki intuicja podpowiadaÅ‚a jej, że coÅ› jest na rzeczy, Midge nie zamierzaÅ‚a przestać drążyć.
Stojąc przy drzwiach, Brinkerhoff spojrzał na swojego szefa, który siedział wściekły za biurkiem. To nie był człowiek, którego znał. Dyrektor był pedantem i drobiazgowo pilnował porządku. Zawsze zachęcał swoich pracowników, by badali i wyjaśniali wszelkie nieprawidłowości proceduralne, niezależnie od tego jak drobne. W tym wypadku zażądał, by przymknęli oczy na bardzo dziwną serię niezwykłych zdarzeń.
Fontaine niewątpliwie coś ukrywał, ale Brinkerhoff dostawał pensję za to, by mu pomagać, nie zaś zadawać pytania. Dyrektor wielokrotnie dowiódł w przeszłości, że zawsze bierze pod uwagę interesy wszystkich. Jeśli teraz zażądał, by tymczasowo oślepli, tak widocznie należało zrobić. Natomiast Midge brała pieniądze za to, by wszystkich podejrzewać, i Brinkerhoff obawiał się, że zamierza teraz udać się do Krypto.
Pora wyciągnąć z teczki CV, pomyślał Brinkerhoff i wyszedł na korytarz.
– Chad! – warknÄ…Å‚ Fontaine, nim jego sekretarz zamknÄ…Å‚ drzwi. Dyrektor również zauważyÅ‚ minÄ™ Midge. – Dopilnuj, by ona nie opuÅ›ciÅ‚a tego piÄ™tra.
Brinkerhoff kiwnął głową i pośpieszył za Midge.
Fontaine westchnął i podparł głowę na rękach. Opadały mu powieki. Miał za sobą długą i nieoczekiwaną podróż do domu. Od miesiąca żył w stanie podniecenia wywołanego wielkimi nadziejami. Właśnie teraz w NSA działy się rzeczy, które miały zmienić historię, a jak na ironię, on dowiedział się o nich zupełnie przypadkowo.
Trzy miesiÄ…ce wczeÅ›niej do Fontaine’a dotarÅ‚a informacja że żona komandora Strathmore’a postanowiÅ‚a siÄ™ z nim rozwieść. Z raportów wynikaÅ‚o również, że Strathmore pracuje niewiarygodnie dÅ‚ugo i wydaje siÄ™ niezwykle spiÄ™ty. Mimo różnic poglÄ…dów w wielu sprawach Fontaine zawsze darzyÅ‚ swego zastÄ™pcÄ™ wielkim szacunkiem. Strathmore byÅ‚ bÅ‚yskotliwym czÅ‚owiekiem, może najbystrzejszym w caÅ‚ej agencji. Z drugiej strony, od niepowodzenia w sprawie Skipjacka komandor żyÅ‚ pod wielkÄ… presjÄ…. To niepokoiÅ‚o dyrektora – jego zastÄ™pca miaÅ‚ dostÄ™p do wielu tajemnic NSA i wpÅ‚ywaÅ‚ na wiele decyzji, a Fontaine musiaÅ‚ dbać o dobro caÅ‚ej agencji.
Fontaine uznał, że potrzebuje kogoś, kto sprawowałby nadzór nad Strathmore’em i pilnował, czy wszystko jest w porządku. To jednak nie było takie proste. Komandor był człowiekiem dumnym i wpływowym. Dyrektor musiał zatem wymyślić taki sposób monitorowania jego działalności, by nie wzbudzić podejrzeń i nie podważyć jego autorytetu.
Fontaine zdecydował w końcu, że sam się tym zajmie. Kazał zainstalować urządzenia do śledzenia poczty elektronicznej, korespondencji służbowej i programu BrainStorm. Gdyby pojawiło się niebezpieczeństwo kryzysu psychicznego, dyrektor mógłby dostrzec jego zapowiedzi. Zamiast sygnałów o takim zagrożeniu, Fontaine odkrył przygotowania do najbardziej niewiarygodnej operacji wywiadowczej, o jakiej kiedykolwiek słyszał. Nic dziwnego, że Strathmore przesiadywał w pracy dniami i nocami; gdyby udało mu się zrealizować ten plan, klapa w sprawie Skipjacka straciłaby wszelkie znaczenie.
Dyrektor doszedł do wniosku, że ze Strathmore’em jest wszystko w porządku. Jego zastępca spełniał swoje obowiązki na sto dziesięć procent, był jak zawsze przebiegły, inteligentny i oddany ojczyźnie. Najlepsze, co mógł zatem zrobić Fontaine, to stać na uboczu i przyglądać się, jak komandor urzeczywistnia swój magiczny plan. Nie miał zamiaru mu przeszkadzać.
Rozdział 75
Strathmore pomacaÅ‚ leżącÄ… na kolanach berrettÄ™. Mimo wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci staraÅ‚ siÄ™ myÅ›leć jasno. To, że Greg Hale oÅ›mieliÅ‚ siÄ™ zaatakować Susan, doprowadzaÅ‚o go do furii, ale czuÅ‚ siÄ™ tym gorzej, że sam byÅ‚ temu winien. To on zaproponowaÅ‚, by Susan poszÅ‚a do WÄ™zÅ‚a nr 3. Strathmore potrafiÅ‚ jednak poukÅ‚adać swoje uczucia w odpowiednie przegródki – ta sprawa nie mogÅ‚a w żaden sposób wpÅ‚ynąć na sposób poradzenia sobie z CyfrowÄ… TwierdzÄ…. ByÅ‚ zastÄ™pcÄ… dyrektora NSA i dzisiaj jego praca miaÅ‚a jeszcze wiÄ™ksze znaczenie niż zwykle.
Udało mu się uregulować oddech.
– Susan – powiedziaÅ‚ wyraźnie, spokojnym tonem. – Czy skasowaÅ‚aÅ› pocztÄ™ elektronicznÄ… Hale’a?
– Nie – odpowiedziaÅ‚a zdezorientowana Susan.
– Czy znalazÅ‚aÅ› klucz?
Pokręciła przecząco głową.
Strathmore przygryzł wargi. Pośpiesznie zastanawiał się, co teraz zrobić. Miał dylemat. Mógł natychmiast dać jej hasło do windy i Susan pojechałaby do domu, ale potrzebował jej pomocy. Bez niej miałby trudności ze znalezieniem klucza. Do tej pory jeszcze jej tego nie powiedział, ale nie chodziło mu wcale o zaspokojenie intelektualnej ciekawości; to było absolutnie konieczne. Przypuszczał, że dałby sobie radę z programem do szukania losowych łańcuchów, ale tego dnia miał już kłopoty z uruchomieniem TRACERA i nie chciał ryzykować.
– Susan – powiedziaÅ‚ zdecydowanym tonem. – ChcÄ™, abyÅ› pomogÅ‚a mi znaleźć klucz Hale’a.
– Co takiego?! – poderwaÅ‚a siÄ™ z fotela i spojrzaÅ‚a na niego dzikim wzrokiem.
Strathmore opanowaÅ‚ chęć, by również wstać. ZnaÅ‚ zasady negocjacji – silniejsza strona zawsze siedzi. MiaÅ‚ nadziejÄ™ że Susan zaraz usiÄ…dzie, ona jednak w dalszym ciÄ…gu staÅ‚a.
– UsiÄ…dź, proszÄ™.
Zignorowała jego słowa.
– Siadaj! – To byÅ‚ rozkaz.
Susan wciąż stała.
– Komandorze, jeÅ›li pali pana pragnienie poznania algorytmu Tankada, może pan sam szukać klucza. Ja chcÄ™ siÄ™ stÄ…d wydostać.
Strathmore zwiesił głowę i wziął głęboki oddech. Było jasne, że nie obejdzie się bez odpowiednich wyjaśnień. Ona zasługuje na wyjaśnienie, pomyślał. Podjął decyzję. Susan dowie się wszystkiego. Modlił się, by to nie okazało się błędem.