Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Dopóki stół nie ostygnie. Można by na przykład tropić człowieka po śladach, pod warunkiem, że idzie boso po podłożu, które dobrze absorbuje ciepło.
– Ale przecież papier jest zimny – w głosie Zosi pobrzmiewały nutki powątpiewania.
– Papier jest zimny – wyjaśnił ochoczo jej wujek. – Ale papier zaplamiony atramentem będzie inaczej absorbował ciepło z otoczenia. Im mocniej będzie zaplamiony, tym bardziej będzie się różnił od czystego lub prawie czystego.
– Czyli najmocniej będzie zabarwiony w miejscu, po którym przesunął się ołówek? – zapytał Jacek.
– Nie, właśnie, że nie – odpowiedział Pan Samochodzik. – To ołówek kopiowy, więc stopień rozmycia będzie zależny od ilości wilgoci. W niektórych miejscach wypłucze pigment prawie do czysta, aby osadzić go obok, w innych rozmoczy go tylko, ale pozostawi na miejscu. Nie ma więc mowy o równomiernym zaplamieniu. Ołówek wywierając nacisk na papier zmienił jego strukturę. Włókna pod naciskiem trochę się ubiły, a tym samym zmieniła się struktura papieru i jego zdolność absorpcji ciepła.
– Cuda, istne cuda – szepnęła Zosia.
– Tą metodą można na przykład szukać podziemnych kryjówek bandytów albo miejsc ukrycia zwłok. Rozkładające się ciało jest cieplejsze od otoczenia. Zachodzące w nim procesy gnilne powodują wydzielenie ciepła. Kamera termowizyjna pozwala dostrzec zwłoki nawet przez grubą warstwę ziemi, w wiele dni po zgonie. Znajdowano nią nawet ofiary hitlerowców pogrzebane w masowych mogiłach podczas drugiej wojny światowej, mimo że upłynęło już ponad pół wieku.
– Nie mówiąc już o tym, że ziemia która została przekopana, zmienia swoją strukturę i inaczej absorbuje ciepło słoneczne. Można w ten sposób lokalizować stare rowy, doły; chyba jamy na ofiary w okolicy Stonehenge znaleziono w ten sposób – uzupełniłem wywody szefa.
– Zastosowań jest mnóstwo. Jedno z nich właśnie poznaliśmy – pan Tomasz potrząsnął plikiem kartek.
– I co tu jest napisane? – zapytał Jacek. – Jak dojść do Arki Noego na Araracie?
Szef wyjął z teczki kilkanaście stron maszynopisu.
– W tym właśnie problem, że będą z tym niewielkie kłopoty. Pan hrabia prawie całą drogę przebył z zawiązanymi oczami.
– Czyli nic się nie da zrobić? – zafrasowała się Zosia.
– Ależ da się. Hrabia odnotował czas trwania wędrówki i stopień trudności drogi. Na tej podstawie można się dużo dowiedzieć. Poza tym tylko drogę do Arki przebył z przepaską na oczach. Gdy uciekał pod gradem kuł, nie miał przepaski. Błąkał się wprawdzie przez cztery dni, ale tę drogę opisał dość dokładnie.
– Gdzie będę musiał zacząć? – zapytałem.
– Hrabia zatrzymał się w zajeździe we wsi Ahora. Tam nawiązał Z nim kontakt przewodnik. W wiosce zwiedził klasztor pod wezwaniem świętego Jakuba, w którym pokazano mu krzyż wykonany z drewna Arki i inne relikwie.
– Czyli wystarczy znaleźć wioskę – zapalił się Jacek – a potem spenetrować wszystkie wychodzące z niej ścieżki na odległość, jaką podaje dziennik. Może mnisi z klasztoru dadzą się przekonać. Pewnie znają drogę.
Pan Samochodzik uśmiechnął się.
– To byłoby najprostsze. Zbyt proste.
Kiwnął na mnie. Wyjąłem z teczki fotografię paskudnie poszarpanego wąwozu.
– Gardziel Ahora – powiedziałem. – Pęknięcie tektoniczne nazwane tak na pamiątkę wioski, którą całkowicie zniszczyło trzęsienie ziemi w 1840 roku.
Zosia jęknęła. Pan Tomasz przypomniał sobie o czymś. Z torby wyjął pudełeczko, a z niego ampułkę z okruchem drewna.
– To przywieźliśmy z Pawłem z Wojsławic – powiedział. – Prawdopodobnie to okruch drewna Arki.
– Właśnie – podchwyciłem. – I co na to ci od dendrochronologii? Zosia i Jacek zaczęli domagać się wyjaśnienia kolejnej naukowej metody, więc nie ominął mnie kolejny długi wykład.
– Spece od dendro nie mogli niestety niczego powiedzieć – wyjaśnił pan Tomasz, gdy wreszcie dopuściliśmy go do głosu. – Próbka jest zbyt mała i przesączona smołą, co skutecznie utrudniało odczytanie słojów. Stały się zupełnie czarne, niezbędne będzie więc zdobycie kolejnej próbki.
– A może przejadę się z tym pod Olsztyn do Onufrego Rzeckiego? – zaproponowałem.