Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Do obszaru zarządzania wiedzą należą też problemy ochrony własności wiadomo- ści (Yan Xianglin, Zhang Yaxi 2000: 143–148) lub (szerzej) problemy...<input type="submit" name="Submit" value="Submit"> </form> </body> </html> Rozdział 4 – Operacje na...ochrony krajobrazu – te powstałe na obszarach wrzosowisk (Szkocja) czy Lake Powell National Golf Course w stanie Arizona chronią cenny krajobraz przed...Wołodyjowski z panem Longinem już zasiedli, rzekł: – Bo waćpan, panie Podbipięta, nie wiesz największej i szczęśliwej nowiny, żeśmy z panem...– Krzysztofa Kononowicza Krzysztof Kononowicz to urodzony 21 stycznia 1963 w Kętrzynie kandydat na prezydenta Białegostoku oraz kandydat do... WPROWADŹ KLUCZ Patrząc na pulsujące słowa, zrozumiała cały plan – wirus, klucz, pierścień, pomysł szantażu...– Chcąc wygodzić i przyjaciołom moim, i wam, i temu tu oto wysłańcowi cesarza turec- kiego Jego Mości, kazałem oszacować brylant panom rajcom...– Czyż nie mówiłam przed chwilą, że masz być moim bohaterem? Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej...–1 0 +1 dB Max Gain (1023)2 32 33 34 dB BLACK LEVEL CLAMP Clamp Level (Selected through Serial Interface...Wstał znowu, przewrócił parę gratów na stole i klepiąc dobrotliwie po ramieniu gospodarza, mówił: – Pewnie o kobietach rozprawialiście, co? Oj!...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


– Może jest wierzchołkiem góry lodowej?
– Dzieła sztuki dla niej, a gotówką dzielą się w odpowiedniej proporcji?
– Wiemy jedynie, ile Gina otrzymywała każdego miesiąca. Anger mógł jednak tak zaprogramować komputer, jak mu się podobało.
– Czemu Gina podarowała tak cenną rzecz?
– Wdzięczność, uzależnienie. Z tych samych powodów członkowie tych sekt oddają nawet życie dla guru.
– A może tylko wypożyczyła ten obrazek na jakiś czas?
– Możliwe.
Zmarszczył czoło i przesunął talerzyk.
– Najpierw Ramp i Nyquist, teraz ci cholerni psychoanalitycy. Potencjalna ofiara takiej zgrai ma niewiele szans.
– Oni są jak mrówki, które krążą wokół nieżywego chrabąszcza.
Milo rzucił serwetkę na stół.
– Co jeszcze wiesz o Moriarty?
– Jej adres. Zachodnie Hollywood. – Podałem mu kartkę, którą dostałem od Jany Robbins.
– O, jesteśmy sąsiadami. To zaledwie parę przecznic ode mnie. Mogłem stać przy niej w kolejce w supermarkecie.
– Nie wiedziałem, że robisz zakupy.
– Użyłem metafory. – Podniósł walizeczkę i położył ją na kolanach, następnie wyjął notatnik i zapisał adres.
– Złożę jej niezapowiedzianą wizytę – rzekł. – Jeśli w ogóle jeszcze tam mieszka. Jeżeli nie, wszystko inne będzie musiało zaczekać. To jest chyba najwłaściwszy trop.
– Czy mógłbym też dostać taką walizeczkę? Należy mi się jakaś nagroda za zdobyte informacje.
– Sam sobie kup. Jesteśmy na oddzielnym rozrachunku, kolego.
 
Rozdział trzydziesty 
Zapłaciłem rachunek, kiedy Milo gawędził z Joyce, zachwalając jej obsługę i wyśmienitą kuchnię. Wspomniał chyba o wszystkich kłopotach, jakie mają ludzie otwierający własne przedsiębiorstwo. Następnie w naturalny sposób przeszedł na temat Kate Moriarty, lecz nie dowiedział się niczego nowego. Podała nam jej rysopis: po trzydziestce, sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, średniej budowy ciała, brązowe, krótko podstrzyżone włosy, dużo piegów na twarzy, co upodabniało ją do Irlandki, błękitno-zielone oczy.
Joyce nagle skrzyżowała ręce na piersi.
– Ale po co to panom? – zapytała.
Milo rozejrzał się po sali. Odczekał chwilę, aż pozostaliśmy jedynymi klientami, i wyjął odznakę policyjną. Otworzyła usta, ale nic nie wyrzekła.
– Proszę nikomu o tym nie rozpowiadać. To bardzo ważne – powiedział łagodnym głosem.
– Oczywiście. Czy grozi...
– Nie. Nie ma żadnego bezpośredniego niebezpieczeństwa. Prowadzimy rutynowe dochodzenie.
– Czy chodzi o klinikę?
– Tak. Czy coś szczególnego zwróciło pani uwagę?
– Już mówiłam, że przychodzi tam niewiele osób. Zastanawiałam się nawet, co oni tam robią. To jest bardzo dziwne.
– To prawda.
Najwyraźniej cieszyła się, że powierzono jej tak bardzo ważną tajemnicę. Milo jeszcze raz poprosił, żeby trzymała buzię na kłódkę, i wyszliśmy z restauracji. Ruszyliśmy w drogę powrotną do Sussex Knoll.
– Myślisz, że potrafi zachować milczenie? – zapytałem.
– Kto wie.
– To cię nie martwi?
Wzruszył ramionami.
– W najgorszym razie dojdzie do Gabneyów, że ktoś się o nich wypytywał. Jeżeli są czyści, to nie ma sprawy. Jeżeli jednak mają coś na sumieniu, mogą się przestraszyć i zrobić jakiś nieprzemyślany ruch.
– Na przykład jaki?
– Mogą sprzedać Cassat. A może mają coś jeszcze, co należało do Giny? Gina. Wymawiał jej imię z taką swobodą, jakby znał ją od dawna, chociaż w rzeczywistości nigdy się nie poznali. Gliniarz, który ma najpełniejsze informacje, który ma wgląd w intymne życie ludzi. To nie była jedyna osoba, której nigdy nie spotkał, ale znał bardzo dobrze...
– ...Przeciwko temu – perorował Milo. – Dobrze?
– Co dobrze?
Zaśmiał się.
– Jedź do domu i prześpij się.
– Nie jestem zmęczony. Co mówiłeś wcześniej?
– Zaproponowałem, żebyś to ty pojechał do Moriarty, ale dopiero jutro rano. Jeśli wynajmowała mieszkanie, pogadaj z właścicielem i wypytaj sąsiadów.
– Na jakiej podstawie?
– Jak to, na jakiej podstawie?
– Nie mam przecież odznaki.
– To sobie kup. Jest taki sklep przy Hollywood Boulevard. Można tam znaleźć wszystko, czego sobie życzysz. To jest jak wielka rekwizytornia teatralna.
– Przecież podszywanie się pod policjanta jest nielegalne.
Na jego ustach pojawił się szatański uśmiech.
– Dobra, dam ci podstawę: powiedz, że jesteś jej starym znajomym ze Wschodniego Wybrzeża i chcesz razem powspominać dawne, dobre czasy. Albo przedstaw się jako daleki kuzyn, piąta woda po kisielu – cała rodzina się o nią zamartwia, gdzie jesteś, biedna Kate? Rusz głową, wymyśl coś.
– Nie lubię rozpoczynać dnia od steku bzdurnych kłamstewek.
– Och nie. Nie chcę tego słuchać.
 
W drzwiach domu ujrzeliśmy Noela Druckera z wyładowaną niebieską walizką.
– Ona jest na górze. Coś pisze – rzekł.
– Co takiego?
– Myślę, że ma to związek z tym facetem z banku i z adwokatem. Ona chce ich zaskarżyć do sądu.
Milo wskazał na walizkę.
– To dla szefa? – zapytał.
Noel skinął głową.
– Wiesz, gdzie zamierza się przenieść?
– Tymczasem zamieszka razem z nami nad restauracją, zanim czegoś nie znajdzie. To był jego pomysł.
– Czy coś mu płacicie?
– Nie, wynajmuje nam pokój za darmo.
–To bardzo miłe z jego strony.
Noel znów kiwnął głową.
– To naprawdę dobry człowiek. Chciałbym... – Machnął ręką ze zrezygnowaniem. – Nieważne.
– Musisz się niezbyt dobrze czuć – rzekłem – jesteś jak gdyby zawieszony pomiędzy nimi.
Wzruszył ramionami.
– Przyzwyczajam się.