X

Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach kt�rego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, kt�rej granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, kt�rym podr�|owaB przez Holandi)Taktyka na starcie w 3 krokachTaktyka na starcie w 3 krokach2010 paź 30 przez: admin, kategoria: Porady, Regaty tagi:Regaty, start, taktyka regatowaJak...Zawarcia wzorcowej umowy zrzeszania zatwierdzonej przez KNF oraz posiadania w dniu zawarcia umowy co najmniej jednej akcji banku zrzeszającego lub jej...Aby na etapie projektowania zapewnić wyświetlenie obrazków identyfikowanych przez ścieżki względne, należy dodać do ścieżki # # w opcjach projektu katalog, w...– A obrona?– Obrona to nie cel, to tylko przejściowa forma działań, wymuszona przez przeciwnika...To było piękne, wspaniałe - szczytowy moment w życiu każdego artylerzysty, moment, który przeżywał wciąż od nowa w marzeniach, na jawie i we śnie, przez resztę...Korzy�ci natury zdrowotnej i pedagogicznej wynikaj�ce z powi�kszenia godzin zaj�� WF i sportu oraz intensyfikacji tych zaj��, g��wnie przez prowadzenie ich na �wie�ym...Drugi, Franciszek Czarnecki, czeœnik i pose³ wo³yñski na sejmie w roku 1746, zatamowa³ activitatem izbie poselskiej przez dwa dni, ¿e Wielkopolanie podali projekt...Ale Kaśka nie chce tej prawdy zrozumieć, żyje jeszcze sama za krótko i choć od dziecka widzi nędzę i ból, przez jakie podobne jej istoty przechodzą, wobec...204nym, a nawet �e odno�nik taki jest denotowany w ka�dym j�zyku przez jeden lub wi�cej leksem�w (cho� w pewnych wypadkach mo�e tylko na najog�lniejszym poziomie...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Kierował się wyczuciem, bo budynki były bryłami cienia w świetle gwiazd i tylko w niewielu oknach błyszczało światło świeczki. W oknie apartamentu królewskiego było ciemno, ale Poeta trzymał się osobliwego rozkładu dnia i mógł być o tej porze u siebie.
Wewnątrz budynku namacał właściwe drzwi, znalazł je i zastukał. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, tylko cichutki beczący dźwięk, który niekoniecznie dochodził z apartamentu. Zastukał raz jeszcze, a wreszcie nacisnął klamkę. Drzwi otworzyły się.
Słabe, czerwonawe światło od węgli drzewnych rozpraszało nieco ciemność. W izbie cuchnęło nieświeżym jadłem.
- Poeta?
Znowu słabe pobekiwanie, ale tym razem bliżej. Podszedł do piecyka, pogrzebał w rozżarzonych węglach i przypalił smolną drzazgę. Rozejrzał się dokoła i zadrżał na widok śmietnika, w jaki przemieniła się izba. Była pusta. Przeniósł płomień do lampki oliwnej i poszedł obejrzeć resztę apartamentu. Trzeba go będzie starannie wyszorować i okadzić (być może także wyegzorcyzmować), zanim wprowadzi się tutaj thon Taddeo. Zamierzał zapędzić jegomościa Poetę do zrobienia porządków, ale zdawał sobie sprawę, że szansę na to są znikome.
W drugim pokoju dom Paulo nagle poczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Przystanął i powoli rozejrzał się dokoła.
Ze stojącego na półce naczynia z wodą wpatrywało się w niego samotne oko! Skinął poufale w jego kierunku i poszedł dalej.
W trzecim pokoju zobaczył kozę. Dotychczas nie miał szczęścia zawrzeć z nią znajomości.
Koza stała sobie na wysokiej szafce, chrupiąc nać rzepy. Wyglądała jak mała odmiana kozicy górskiej, ale miała łysy łeb, który w świetle lampki robił wrażenie, jakby był jasnoniebieski. Bez wątpienia była wybrykiem natury.
- Poeta? - zapytał łagodnie, patrząc prosto na kozę i dotykając ręką pektorału.
- Tutaj - ozwał się głos z czwartego pokoju.
Dom Paulo westchnął z ulgą. Koza dalej chrupała nać. Była to doprawdy obrzydliwa myśl - przemknęło mu przez głowę.
Poeta leżał niedbale na łóżku, z butelką wina w zasięgu ręki. Z irytacją mrugnął na światło swoim jedynym zdrowym okiem.
- Spałem - poskarżył się, zakładając czarną opaskę na oko i sięgając po butelkę.
- Więc się obudź. Wyprowadzisz się stąd bez zwłoki. Jeszcze dzisiejszego wieczoru. Położysz swoje rzeczy w sieni, żeby można było przewietrzyć apartament. Będziesz spał w celi stajennego, jeśli już to konieczne. Rano przyjdziesz, żeby wszystko wyszorować.
Poeta wyglądał przez chwilę jak wymięta lilia, potem sięgnął po coś pod koc. Wyciągnął pięść i patrzył na nią w zamyśleniu.
- Kto używał ostatnio tej kwatery? - spytał.
- Monsinior Longi. Dlaczego pytasz?
- Zastanawiam się, kto przywiózł pluskwy. - Otworzył pięść, chwycił w dwa palce coś, co spoczywało na jego dłoni, rozgniótł to między paznokciami i odrzucił. - Thon Taddeo może je sobie wziąć. Ja nie chcę. Pożerały mnie żywcem, odkąd się tu sprowadziłem. Zamierzałem się wynieść, ale teraz, kiedy zaproponowałeś mi z powrotem starą celę, będę szczęśliwy...
- Nie miałem zamiaru...
- ...mogąc jeszcze trochę korzystać z waszej gościnności. Oczywiście, dopóki nie skończę swojej książki.
- Jakiej książki? Mniejsza zresztą z tym. Po prostu zabierz stąd swoje rzeczy.
- Teraz?
- Teraz.
- Dobrze. Nie sądzę, żebym był w stanie znieść te pluskwy choćby przez jeszcze jedną noc. - Poeta zsunął się z łóżka i stanął, żeby się napić.
- Daj to wino - zażądał opat.
- Jasne. Napij się. To niezły rocznik
- Dziękuję; przecież ukradłeś je z naszych piwnic. Tak się składa, że jest to wino mszalne. Czy przyszło ci to do głowy?
- Nie było konsekrowane.
- Jestem zaskoczony, żeś o tym pomyślał. - Dom Paulo wziął do ręki butelkę.
- Zresztą go nie ukradłem. Ja...
- Mniejsza o wino. Komu ukradłeś kozę?
- Nie ukradłem jej - wyjaśnił z rozżaleniem Poeta.
- Po prostu się zmaterializowała?
- Był to dar, reveredissime.
- Od kogo?
- Od drogiego przyjaciela, domnissime.
- Od czyjego drogiego przyjaciela?
- Mojego, panie.
- To brzmi jak paradoks, gdzie bowiem...
- Chodzi o Beniamina, panie.
Błysk zaskoczenia przemknął poprzez twarz dom Paula.
- Ukradłeś kozę Beniaminowi? Poeta skrzywił się na to słowo.
- Proszę cię bardzo, nie ukradłem...
- Więc co?
- Beniamin nalegał, żeby mi ją podarować, kiedy ułożyłem sonet na jego cześć.
- Mów prawdę!
Poeta jegomość przełknął ślinę.
- Wygrałem ją od niego w pikuty.
- Rozumiem.
- To prawda! Stary szelma omal nie puścił mnie z torbami,
a potem odmówił gry na kredyt. Musiałem postawić moje szklane oko przeciwko kozie. Odegrałem wszystko.
- Zabierz kozę z opactwa.

 

Drogi uĹźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.