Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Czego ¿e przedtem nie p³aci³y, dlatego Czarnecki na nic pozwoliæ nie chcia³, lecz temu starostwem rudziñskim prêdko gêbê zatkano. Takie tamowania activitatis ca³ej izbie czêsto siê zdarza³y; nawet gdy pose³, mówi¹cy nieostro¿nie, jakie s³owo przeciw drugiemu uraŸliwe powiedzia³, ura¿ony natychmiast mœci³ siê na ca³ej izbie. Wiêc schodzili siê do niego tam, gdzie on siedzia³, marsza³ek, pos³owie, a na czas i delegowani z senatu, prosz¹c o przywrócenie activitatis; dopiero ten nad¹sawszy siê i nasapawszy do woli, nasycony proœbami i uk³onami, wraca³ activitatem. To¿ dopiero dziêki w mowach owemu imci, który siê zmi³owa³ nad ojczyzn¹ i przywróci³ jej obrady, miasto tego, co by on by³ powinien, na kolanach czo³gaj¹c siê od jednego do drugiego pos³a, przepraszaæ wszystkich za zmarnowanie z³oœliwe i g³upie drogiego czasu. To tylko jedno wymawiaæ ka¿dego takiego mog³o, ¿e poniewa¿ sejmy wszystkie na zerwanie by³y przeznaczone, zatem na jedno wyszed³ czas: czy by³ dobrze, czy Ÿle, czy na obradach, czy na pró¿noœciach strawiony.
A gdy takim sposobem nie by³o ¿adnego po¿ytku z sejmów, przysz³y te¿ nareszcie do takiej pogardy, ¿e arbitrowie, siedz¹cy wysoko na ³awkach, ciskali jab³kami i gruszkami twardymi na pos³ów peroruj¹cych, osobliwie gdy który prawi³ co lada jako. Trafiony w ³eb, a jeszcze wed³ug mody panuj¹cej natenczas wygolony jak kolano, pose³ wo³a³ na marsza³ka: "Protestor, mci panie marsza³ku, o zniewagê charakterowi memu poselskiemu od arbitra uczynion¹" - pokazuj¹c takowej zniewagi jawny i oczywisty dowód, œwie¿y guz na czele lub-pod okiem siniec. Marsza³ek w samej rzeczy i wszyscy pos³owie uznawali w tym rzucaniu obrazê majestatu Rzeczypospolitej, nie tylko g³owy jmpana pos³a, dopraszali siê na marsza³ku, aby takow¹ swawol¹ arbitra przyk³adnie ukara³ i od dalszych afrontów arbitrowskich osoby poselskie obroni³. Lecz to sztuka by³a do dokazania niepodobna, ¿eby by³o mo¿na wyœledziæ swawolnika, który w t³oku i w natê¿eniu wszystkich na prawi¹cego pos³a przez trzeci rz¹d siedz¹cych rzuciwszy pocisk, siedzia³ jak trusia. A choæ te¿ i postrzeg³ kto, to dla rozrywki, któr¹ st¹d wszyscy mieli, nie oskar¿y³ ani nie wskaza³. Zatem marsza³ek, nabiegawszy siê po kole poselskim i nagroziwszy wszem wobec i ka¿demu z osobna tak p³ochemu najsurowszymi karami, gdy od nikogo ¿adnej nie wzi¹³ odpowiedzi ani œladu o winowajcy, zby³ tym szarpi¹cego siê z guzem pos³a: "ZnajdŸ w.pan, kto w.pana uderzy³, a obaczysz jego przyk³adne ukaranie" - a poniewa¿ ta kondycja by³a tak trudna pos³owi, jako i marsza³kowi, za czym musia³ siê uspokoiæ. Z tego by³ ten po¿ytek, i¿ poczêstowany tak pose³ wiêcej siê nie odezwa³ przez obawê nowego guza i wstydu z nim z³¹czonego. Tym zaœ, którzy g³adko i do rzeczy perorowali, taka siê zniewaga nie trafia³a.
Arbitrowie, prócz ciskania na pos³ów, jeszcze innym sposobem przerywali pos³om mowy, kiedy spychaj¹c jeden drugiego z ³awy, a spadaj¹cy chwytaj¹c siê siedz¹cych, razem kilku na ziemiê spad³o, z czego œmiech powszechny przerywa³ obrady. Taka by³a p³ochoœæ w izbie poselskiej.
Sesje sejmowe pospolicie zaczyna³y siê o godzinie dziesi¹tej lub jedenastej przed po³udniem i trwa³y wci¹¿ do godziny ósmej, a na czas dziewi¹tej i dziesi¹tej wieczornej; dla czego kto z arbitrów chcia³ siê znajdowaæ na ca³ej sesji; a bywa³o takich wielu, którzy bez przerwy diariusze pisali, musia³ siê wprzód wyczyœciæ dobrze z odchodów przyrodzonych, nim w izbie zasiad³; ledwo bowiem kto podniós³ siê z miejsca, wnet inszy, stoj¹cy przy nim i czekaj¹cy na wakans, podsiad³ go, albo ci, którzy siedzieli ciasno jak w prasie, miejscem tym opuszczonym nadstawili sobie wygodniejszego siedzenia; i to by³y przygody ustawiczne. Dla czego, kto chcia³ wygodnie siedz¹c atentowaæ ca³ej sesji, nie musia³ wychodziæ.