Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Otrzymawszy adres, wezwaÅ‚ taksówkÄ™, kucnÄ…Å‚ na brzeżku kanapy i po jeździe, która zdawaÅ‚a siÄ™ nie mieć koÅ„ca, wysiadÅ‚ przed nieciekawym jednopiÄ™tÂrowym budynkiem w Honolulu. WyglÄ…daÅ‚a przez okno z pierwÂszego piÄ™tra. Krzyknęła tak, że wydaÅ‚o mu siÄ™, iż ma zamiar wyskoczyć.
Spotkali siÄ™ na schodach. SkoczyÅ‚a ku niemu, narzuciÅ‚a mu na kark wieniec z kwiatów i objęła ogniÅ›cie. Potem cofnęła o krok, by siÄ™ przyjrzeć jego wychudÅ‚ej, zbrÄ…zowiaÅ‚ej twarzy. Podczas ostatÂniego z nim widzenia miaÅ‚ naszywki kaprala. Teraz byÅ‚ oficerem z bÅ‚yszczÄ…cymi zÅ‚otem dystynkcjami. Jeszcze wiÄ™ksze wrażenie sprawiÅ‚y dwa rzÄ™dy baretek. ByÅ‚ odmieniony, choć uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ tym samym zaraźliwym uÅ›miechem. ByÅ‚ starszy, bardziej pewny siebie. Gdy podniósÅ‚ jÄ… z podÅ‚ogi, zamachaÅ‚a w proteÅ›cie nogami.
- Twoja rana!
- To tylko blizna.
Ciągnęła go do mieszkania, paplając o swojej pracy. Wkrótce miała polecieć na którąś z wysp Pacyfiku. Wiedział, że cokolwiek powie, nie powstrzyma jej, udawał więc, że cieszy się wraz z nią. Nagle wybuchnęła radośnie:
- A najlepsza wiadomość! Papa jest tutaj! Oszołomiła go. - Jak to tak?
- Myślę, że za ten sznurek pociągnął pewien jego stary kumpel z Harvardu.
- Prezydent?
- Kiedy usłyszał, że masz tu przylecieć, ojciec zaaranżował sobie jakieś zajęcia w twoim konwersatorium. Ma wykłady o kulturze i języku Japonii. Zostawiłam mu wiadomość, żeby tu przyjechał po zajęciach w szkole tak szybko, jak będzie tylko mógł. - Próbował jej powiedzieć, że właśnie się tam zameldował, ale paplała o swoich najnowszych opisach szkolenia oddziałów na wyspach i wyliczała korespondentów, których ostatnio spotyka. Wszyscy, naturalnie, byli gotowi jej pomóc. I jest tu taki jeden cudowny kapitan marynarki wojennej, pracuje w wydziale propagandy, obiecał mnóstwo ciekawostek o Marines...
Gdy w końcu dorwał się do głosu, poprosił o szklankę soku pomarańczowego. Przyniosła mu po chwili duży, zimny dzban. Osuszył trzy szklanki i musiał wyjść do łazienki. Gdy wrócił, zastał ojca. Oblał się rumieńcem.
- Tatuś! - Schwycił ojcowską dłoń.
- Nie urwij jej - zaprotestował profesor, ale także się uśmiechał. Zaskoczył go wygląd syna. Był taki dojrzały. - Rzeczywiście, wyglądasz, jakbyś pasował do Korpusu Marines.
- To prawdziwe zoo, ale mnie się tam podoba. Nie uwierzyłbyś, że mogą istnieć takie typy, a tam są.
Podczas kolacji w jednym z wielkich hoteli, caÅ‚a trójka rozÂtrzÄ…saÅ‚a sprawy rodzinne. Nie nadchodziÅ‚y żadne wiadomoÅ›ci o Floss i jej rodzinie z Tokio, ale profesor niedawno otrzymaÅ‚ krótki list od Willa. ByÅ‚ teraz w partyzantce, gdzieÅ› na Filipinach. Nie mógÅ‚ podać szczegółów, donosiÅ‚ tylko, że jest zdrów. Po północy wrócili do mieszkania Maggie. MusiaÅ‚a iść do łóżka, ponieważ rano czekaÅ‚a jÄ… konferencja prasowa. Mark rozmawiaÅ‚ z ojcem do drugiej nad ranem. W koÅ„cu zdecydowaÅ‚ opowiedzieć o swoich doÅ›wiadczeniach na Tarawie. ZaczÄ…Å‚ od zabawnych dykteryjek, ale Å‚yknÄ…wszy nieco whisky - opowiedziaÅ‚ o krwawym incydencie w japoÅ„skim blokhauzie. JÄ™zyk mu siÄ™ rozluźniÅ‚, a po kolejnym drinku zwierzyÅ‚ siÄ™ ojcu ze strachu, jakiego doznawaÅ‚ podczas lÄ…dowania na Saipanie i o krwawej Å‚aźni, jakÄ… przeszedÅ‚ z Billym J. w ciÄ…gu dwu nastÄ™pnych dni. Zauważywszy, że twarz ojca szarzeje, jÄ…Å‚ przepraszać:
- Nie powinienem był ci o tym wszystkim... - powiedział.
- Tłumiłem to w sobie tak długo.
- Rad jestem, żeÅ› mi o tym powiedzÄ…!, Mark - odparÅ‚ profesor. ByÅ‚ wstrzÄ…Å›niÄ™ty, mimo to pochwaliÅ‚ syna za tÄ™ spowiedź. - Zawsze zastanawiaÅ‚em siÄ™, jak ja bym postÄ…piÅ‚ w podobnych okolicznoÅ›Âciach. OtrzymaÅ‚em list od jakiegoÅ› kapelana - dodaÅ‚. - DonosiÅ‚, że zostaÅ‚eÅ› ranny na wyspie Tinian.
Mark się stropił. O czym mógł mu donieść ojciec Callaghan?
- To musiał napisać Skaczący Józio. Wspaniały kumpel. Zawsze jest na froncie.
- Napisał do mnie także twój dowódca, pułkownik Sullivan. Zapewniał, że twoja rana nie jest ciężka.
- Miałem szczęście być jego ordynansem. To najlepszy dowódca batalionu w piechocie morskiej, to znaczy na świecie.
- Ma o tobie doskonałe zdanie.
Następnego ranka Mark zbudził się na lekkim kacu. Nigdy przedtem nie wypił tyle drinków pod rząd, i to mocnego alkoholu. Chciał wierzyć, że sobie ojca nie zraził. Pamiętał tylko tyle, że profesor był miły i wcale go nie krytykował.
W centrum językowym powitano Marka entuzjastycznie.
- Bierzemy każdego, kto umie bodaj kichnąć po japońsku