Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.Barclay zatem wbrew wszystkim i wszystkiemu broniÅ‚ uparcie do ostatniej chwili planu cofania siÄ™ na caÅ‚ej linii, planu, który wysÅ‚awiaÅ‚ przed jednym z...— Taka zapiekanka z królika, Bill — wykrzykiwaÅ‚ ów mÅ‚odzian odsÅ‚aniajÄ…c przed oczyma zebranych olbrzymi kawaÅ‚ miÄ™sa w cieÅ›cie — takie...Powtórzyæ [trzeba] te s³owa siedem razy, po czym zmówiæ b³agania do Buddów,bodhisattwów i mocarzy, odczytaæ B³aganie o Ochronê przed Trwogami Bar-do iB³aganie o...ochrony krajobrazu – te powstaÅ‚e na obszarach wrzosowisk (Szkocja) czy Lake Powell National Golf Course w stanie Arizona chroniÄ… cenny krajobraz przed...Profilaktyka zaburzeñ emocjonalnych to przede wszystkim uczenie dziecka róŸnych sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych, a nie tylko ochrona dziecka przed...Dzem - List do m (pf)* * * * * * * *D¿em - List do M* * * * * * * *Mamo, pisze do ciebie wiersz,Moze ostatni, na pewno pierwszy...ROZDZIAÅ‚ 17DODATKOWE ćWICZENIA WZROKU PRZYDATNE W PRACY PRZY KOMPUTERZEZoom przy użyciu kciukaWyciÄ…gnij przed siebie rÄ™kÄ™ z podniesionym kciukiem...Przechodzc do bardziej szczegóBowych definicji zagro|eD, jakie stoj przed Federacj Rosyjsk, Koncepcja definiuje interesy narodowe paDstwa, czyli  [ByÅ‚o to w roku 1860 i 1861, kiedy mój stryj rozpoczÄ…Å‚ wÅ‚aÅ›nie praktykÄ™ lekarskÄ… i przed wyruszeniem na front sporo usÅ‚yszaÅ‚ o tych wydarzeniach od swoich...\par le\'bfy stwierdzi\'e6 dla pierwszych nier\'f3wnie wi\'eacej rozwojo-\par wych mo\'bfliwo\'9cci, ich los jest wprost uprzywilejowany...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Przez moment czuła się tak, jakby stała u wejścia do pogrążonej w mroku, głębokiej jaskini. Ciemność była tak intensywna, że zdawała się fizycznie przytłaczać wkraczających w nią ludzi. Uzdrowicielka poczuła dreszcz. Uderzyła nożem o ściankę ognistego kamienia.
- Ooooo! - zawołała cicho Marthona, widząc jasną iskrę, która na moment rozświetliła czerń nocy, nim zgasła.
- Jak to zrobiłaś? - spytał zdumiony Willamar. - Potrafisz to powtórzyć?
- Stuknęłam krzemiennym nożem o kamień ognisty - wyjaśniła Ayla i odpowiadając czynem na pytanie Mistrza Handlu, powtórzyła zabieg.
Zadziwiająco długotrwały blask efektownej iskry pozwolił JeJ przejść kilka kolejnych kroków w stronę paleniska. Uderzyła ponownie i znowu posunęła się naprzód. Kiedy 704 dotarła w pobliże wygasłego kuchennego ogniska, przekonała się, że Marthona także znalazła drogę przez ciemną izbę.
Hubka powinna być gdzieś tutaj, po tej stronie - powiedziała kobieta. - Gdzie mam ci ją położyć?
Tu, na brzegu, będzie dobrze - odrzekła Ayla. Dotknęła w mroku dłoni Marthony, a potem leżących w niej miękkich i suchych kawałków włóknistej substancji. Położywszy rozpałkę na ziemi, pochyliła się nisko i raz jeszcze uderzyła krzemiennym nożem o kamień. Tym razem iskra przeskoczyła na mały stosik łatwopalnego materiału, rozjarzając go wątłym, czerwonawym blaskiem. Ayla dmuchnęła lekko i już po chwili pojawił się płomyk. Dorzuciła odrobinę hubki i przyjęła od Marthony trzymane w pogotowiu ścinki drewna, a potem całkiem spore drzazgi. Nie minęło wiele czasu, nim wnętrze domostwa rozjaśnił ciepły blask ognia.
- A teraz pokaż mi, proszę, ten twój ognisty kamień - rzekł Willamar, odpaliwszy od ogniska kilka lampek.
Ayla podała mu bryłkę pirytu żelaza. Willamar długo oglądał szarozłoty odłamek, obracając go w palcach na wszystkie strony.
Wygląda jak zwykły kamień, tyle że ma ciekawy kolor. Co takiego robisz, że pojawia się iskra? - spytał zaintrygowany mężczyzna. - Czy każdy może dokonać takiej sztuki?
- Każdy - zapewnił go Jondalar. - Zaraz ci pokażę. Dasz mi jeszcze coś na rozpałkę, matko?
Kiedy Marthona wróciła do kuchni po hubkę, jasnowłosy podszedł do jednego z wciąż nie rozpakowanych juków, wydobył zestaw do rozniecania ognia i wyjął zeń krzesiwo - specjalny grot z krzemienia oraz złotawą bryłkę. Dołączywszy do matki, usypał stosik z suchych włókien roślinnych - być może z witek wierzbowych lub czegoś podobnego - zmieszanych z fragmentami spróchniałego drewna, jak mu się wydawało. Marthona zawsze używała tego typu mieszanki do rozpalania ognia. Jondalar pochylił się nisko nad kupką i z wprawą uderzył krzemieniem o piryt żelaza. Iskra, którą nie tak łatwo było dostrzec przy płonącym ognisku, wylądowała na rozpałce, zabarwiła ją brązem spalenizny i wypuściła wątłą smużkę dymu. Mężczyzna dmuchnął z wyczuciem, budząc do życia mały płomyk, i dosypał trochę paliwa. Wkrótce w poczerniałym kręgu kuchennego paleniska, otoczonym starannie dobranymi kamieniami, zapłonęło drugie ognisko.
Mogę spróbować? - spytała Marthona.
Trzeba odrobiny wprawy, żeby wykrzesać odpowiednią iskrę i zmusić ją do lądowania w pożądanym miejscu, ale szybko się nauczycie - odparł Jondalar, podając matce bryłkę i krzemień.
- Ja też spróbuję, kiedy skończysz - zgłosił się pospiesznie Willamar.
- Nie musisz czekać - powiedziała Ayla. - Przyniosę mój grot krzemienny i pokażę ci, co masz robić. Przed chwilą używałam noża, ale już się wyszczerbił. Nie chciałabym złamać ostrza.
Pierwsze próby były niepewne i niezbyt udane, ale Ayla i Jondalar cierpliwie pokazywali Marthonie i Willamarowi nową technikę krzesania ognia. Wkrótce nauka przyniosła efekty: Mistrz Handlu pierwszy rozpalił samodzielnie mały ogień, ale miał problem z powtórzeniem tego sukcesu. Tymczasem Marthona pracowała nad techniką nieco dłużej, nim powtórzyła wyczyn partnera, za to opanowała ją na dobre. I tak, pośród śmiechów i życzliwych docinków, pod okiem ekspertów wkrótce oboje nauczyli się krzesać iskry i rozpalać ogień na zawołanie.
Kiedy Folara wróciła do domu, zastała całą rozbawioną czwórkę na kolanach, wokół paleniska, w którym trzaskało kilka małych ognisk. Zaraz po niej w wejściu pokazał się Wilk. Był znudzony wielogodzinnym pilnowaniem Ayli i kiedy spotkał przypadkiem Jaradała i Folarę, nie odmówił ich zaproszeniu do wspólnej zabawy. Oni zaś z dumą prezentowali całej osadzie zażyłość z dziwnie przyjaznym drapieżcą, przy okazji rozwiewając obawy mieszkańców, nie przyzwyczajonych do jakichkolwiek kontaktów z dzikimi zwierzętami.
Kiedy Wilk powitał domowników i napił się wody, powędrował do kąta opodal wejścia, który uważał za swój. Zwinąwszy się w kłębek, odpoczywał po cudownie męczącym dniu harców z Jaradalem i innymi dziećmi.
- Co tu się dzieje? - spytała Folara, przywitawszy się ze wszystkimi. Po chwili zauważyła zmiany w palenisku. - Po co wam tyle ognisk?
Uczyliśmy się niecić ogień z kamieni - odparł Willamar.
- Z ognistych kamieni Ayli?
207
Tak. To bardzo łatwe - odpowiedziała Marthona.
- Obiecałam, że ci pokażę, Folaro. Chciałabyś spróbować już teraz? - zaproponowała Ayla.
- Matko, naprawdę udało ci się to zrobić? - spytała z niedowierzaniem Folara.
- Oczywiście.
Tobie też, Willamarze?
Tak. Trzeba trochę poćwiczyć, ale to naprawdę nic trudnego - odrzekł mężczyzna.
- W takim razie nie wypada, żebym została ostatnią osobą w tym rodzie, która nie potrafi tego robić - orzekła Folara.