Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
„Pry, To" jest oczywiście dowodem na to, jak
artysta czuje się zmęczony życiem pod mikroskopem opinii publicznej. Podobnie
można zinterpretować „Corduroy". „Corduroy" nie dotyczy związku dwojga ludzi
— mówi Eddie. Traktuje o czymś więcej - o związku jednostki z milionami. Tak, jest
w tym numerze coś o mnie. Nawet sporo. Dlatego w książeczce zamiast tekstu znajduje
się rentgenowskie zdjęcie z ubiegłego stycznia moich zębów. Wszystkie zęby są w złym
stanie, tak jak w złym stanie była wtedy moja głowa. Jeśli zaś chodzi o dziwny tytuł
utworu - „Sztruks"... Wytłumaczenie znajdziemy w wypowiedzi Veddera nie dotyczą-
cej płyty: Ostatnio w jakimś magazynie mody widziałem taką samą brązową kurtkę ze
sztruksu zaprojektowaną przez Laurenta, w jakiej bardzo często chodzę, kosztującą
cztery tysiące dolarów. A ja swoją kupiłem na wyprzedaży za dziesięć dolców! To
śmieszne, że ci ludzie chcą robić interesy na wszystkim, nawet na mojej starej kurtce. Po
„Corduroy" bodaj najdziwniejszy fragment „Vitalogy" - „Bugs". Głównym in-
strumentem jest tu akordeon. Eddie: Kiedyś zaszedłem do takiego małego sklepu
z używanymi instrumentami, gdzie znalazłem akordeon. Wziąłem go do studia, cos
zagrałem, zabełkotałem o robakach. Pamiętam ogólny śmiech i słowa: „To jest pierwszy
singel". Natomiast „Satan's Bed" - pierwotnie mające nazywać się „Aiready In Love" -
jest próbą obalenia mitu rockowej gwiazdy, idola młodzieży czy nawet sex symbolu
Generacji X, za którego uważa się Eddiego. „/ sh;t and / stink, l'm real join the ciub"
(Sram i śmierdzę, jestem prawdziwy, dołącz do klubu) - śpiewa wokalista. „Satan's
Bed" to kolejny numer szybki i rytmiczny, podczas gdy „Betterman" to kolejna liryczna
ballada. Kolejna, lecz wyjątkowo piękna. Mówi o problemach kobiety nie mogącej
wyzwolić się z trudnego związku z ciągle kochanym przez nią mężczyzną. W jednym
z wywiadów radiowych Eddie przyznał, że jest to piosenka o jego matce. Potem znowu
zmiana nastroju - „Aye Davanita", transowy numer oparty na rytmach afrykańskich.
Pod tym hasłem w książeczce widnieje napis „Song without words" (piosenka bez
słów). Następnie „Immortality" — kolejna piękna ballada, chyba nawet najpiękniejsza
na płycie. „Ogar box on the floor, a truant finds home" (Pudełko cygar na podłodze,
nieobecny znalazł dom). Nie tylko ten wers świadczy o inspiracji śmiercią Kurta
Cobaina, przy ciele którego znaleziono właśnie pudełko cygar. Jednak Vedder
utrzymuje, że tekst powstał przed śmiercią Cobaina, a pudełko po cygarach to
miejsce, gdzie po prostu trzyma kasety. Numer został napisany podczas naszych
koncertów w Atlancie. Nie mówi o Kurcie. Nic na tej ptycie nie wiąże się z nim
bezpośrednio. Zresztą nie chcę rozwodzić się na ten temat... Z drugiej jednak strony
przyznaję, że w tekstach znajdzie się parę elementów będących odbiciem tamtego
tragicznego wydarzenia w Seattie. Może pomogą one fanom odpowiedzieć na kilka pytań
i zrozumieć to, jak się czuje człowiek będący pod presją sławy? Nie przypadkiem Eddie
używa w tym tekście takich zwrotów, jak „Priyiledged as a whore" (Uprzywilejowany
jak dziwka) czy „Victfms
Thafs Me". Tytuł jest zresztą nie mniej dziwny niż sama muzyka - siedem i pół minuty
paranoicznych dźwięków i odjazdowych dialogów. Ich temat to samobójstwo. „Czy
kiedykolwiek myślałeś, że mógłbyś popełnić samobójstwo? Kiedy tak naprawdę za-
stanawiam się nad tym, wierzę, że mógłbym". Są to ostatnie słowa na płycie
zatytułowanej przecież „Vitalogy" — czyli, wydawałoby się, mającej afirmować coś
witalnego, żywotnego, radosnego! Tymczasem... Powtórzmy - trzeci album PearI Jam
' jest studium na temat śmierci, depresji, samobójstwa...
Powtórzmy też, że muzycy nie zrealizowali do utworów z „Vitalogy" żadnych
teledysków, i że zrezygnowali z koncertów przed wielkimi audytoriami. Skłoniło to
Charlesa Crossa z seatlle'owskiego pisma „Rocket" do następującej refleksji: Ci /udzie
/ekcewaźą zasady panujące w show-biznesie od lat. Być może jest to dowód na to, że
owe zasady po prostu przestały funkcjonować.
l W sierpniu 1994 roku - czyli jeszcze przed wydaniem „Vitalogy" - rockowy świat
obiegła wiadomość, iż z PearI Jam wyrzucony został Dave Abbruzzese. Podobno jego
światopogląd, podejście do muzyki przestały odpowiadać pozostałym członkom
grupy. Dave był bardzo zaskoczony decyzją kolegów: Kompletnie jej nie rozumiem.
Rozmowy o moim odejściu odbyły się bez mojego udziału. Ale muszę to wszystko
zaakceptować. Pozostaje mi tylko duma, że choć przez pewien czas byłem częścią PearI
lam. Jakoś trudno sobie wyobrazić ten zespół bez Dave'a, fantastycznego perkusisty,
wkładającego w grę całą duszę i serce. No ale cóż, takie jest życie...
Wieść o wolnym miejscu za bębnami PearI Jam uruchomiła cały łańcuch spekulacji
i plotek dotyczących następcy Abbruzzese'a. Najpierw mówiło się o Dave'ie Grohiu