Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, żeby móc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.- Ha, ha, ha! - W Å›miechu Marcusa nie byÅ‚o ani odrobiny wesoÅ‚oÅ›ci...To byÅ‚o piÄ™kne, wspaniaÅ‚e - szczytowy moment w życiu każdego artylerzysty, moment, który przeżywaÅ‚ wciąż od nowa w marzeniach, na jawie i we Å›nie, przez resztÄ™...panowaÅ‚a ciemno , bo nie byÅ‚o okna, kopciÅ‚y wieczki; my laÅ‚em, e pr d kaput, w ko cu nawet u nas, w Warszawie, wyÅ‚ czaj , gdy brak energii, albo e te pod mod , taki...ByÅ‚o to w roku 1860 i 1861, kiedy mój stryj rozpoczÄ…Å‚ wÅ‚aÅ›nie praktykÄ™ lekarskÄ… i przed wyruszeniem na front sporo usÅ‚yszaÅ‚ o tych wydarzeniach od swoich...– Zala Embuay? – spytaÅ‚em, najbardziej oficjalnym tonem, na jaki mnie byÅ‚o stać...Pokój! Dalsza sÅ‚użba w dyplomacji i policji! Lecz czyż nie jest to zmarnowanie dwóch trzecich armii? Po pierwsze, dla nikogo nie byÅ‚o tajnym, że wÅ›ród wojska,...15~lO PIAŒCIE KO£ODZIEJU v I TAJEMNICZYCH WÊDROWCACHgwarno by³o tego dnia w chacie oracza i ko³odzieja Piasta...poczciwy Chapsal i Noël dlatego tylko jest tolerowany, że wypada przy sposobnoÅ›ci ortogra- ficznie napisać francuski bilecik, inaczej dosyć by byÅ‚o...SÅ‚oÅ„ce byÅ‚o już wysoko, jego promienie odbijaÅ‚y siÄ™ od poÅ‚aci żużlu na wypalonych terenach i przywracaÅ‚y do życia chorowitÄ… zieleÅ„ rosnÄ…cych na obrzeżach...SkoczyÅ‚em na pieÅ„ z takim rozmachem, że o maÅ‚o nie spadÅ‚em z urwiska, co byÅ‚o z pewnoÅ›ciÄ… najprostszym i najszybszym sposobem dotarcia na dno przepaÅ›ci...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

W tej sytuacji niemal z ulgą powitali pół godziny później wejście szwagierki, która sprowadziła, dumna z siebie, aż dwóch kempei. Odniosły się do siebie ze skrupulatną uprzejmością.
- WrócÄ™ - powiedziaÅ‚ Will Michiko po angielsku. SkÅ‚oniÅ‚ siÄ™ jej, potem rodzinie i wyszedÅ‚. W drodze do Nagasaki, jeden z tych, którzy go schwytali, zauważyÅ‚, że Will oddaliÅ‚ siÄ™ najdalej ze wszystkich jeÅ„ców - jakby miaÅ‚ mu to za zasÅ‚ugÄ™. Wczesnym popoÅ‚udniem ich rozklekotana ciężarówka dojechaÅ‚a do przed­mieść Nagasaki.
W jasnym świetle dnia była to przestrzeń zasypana gruzem.
Niewiarygodna dla ludzkiego oka. Czyż mogÅ‚a to sprawić tylko jedna bomba? Ludzie snuli siÄ™ wÅ›ród kopcÄ…cych zgliszcz w po­szukiwaniu najbliższych a zaginionych, przyjaciół i przedmiotów wygrzebywanych z rumowiska. OdrażajÄ…cy, sÅ‚odki cuch gnijÄ…cych i spalonych ciaÅ‚, doprowadzaÅ‚ Willa do mdÅ‚oÅ›ci. MinÄ™li szczÄ…tki fabryki nad brzegiem rzeki Urakami, z których mężczyźni i kobiety wynosili ciaÅ‚a lub ochÅ‚apy ciaÅ‚ ponad dwustu pracujÄ…cych kiedyÅ› na piÄ™trze dziewczÄ…t.
Gdy podjeżdżali do dworca kolejowego Nagasaki, Will ujrzaÅ‚ dÅ‚ugÄ… kolejkÄ™ mężczyzn z toboÅ‚kami na ramionach. Niektórzy nieÅ›li popioÅ‚y zmarÅ‚ych towarzyszy, spalonych w krematorium przez JapoÅ„czyków, inni chwiali siÄ™ pod ciężarem rannych niesio­nych na noszach lub drewnianych drzwiach. Z bliska Will rozpo­znaÅ‚ w nich ocalonych z Obozu 14 i kempei poleciÅ‚ mu do nich doÅ‚Ä…czyć. Gdy przeszli most, straż pozwoliÅ‚a wyczerpanym jeÅ„com odpocząć. W czasie tej przerwy Will odszukaÅ‚ KitanÄ™, który powiedziaÅ‚, że idÄ… do domu noclegowego Mitsubishi, kilka mil na poÅ‚udnie za stoczniami. To bÄ™dzie ich nowy dom.
Will czuÅ‚ siÄ™ lepiej niż wiÄ™kszość pozostaÅ‚ych, stanÄ…Å‚ wiÄ™c ochotniczo przy noszach. ByÅ‚a to karkoÅ‚omna praca, z wdziÄ™czno­Å›ciÄ… przyjÄ…Å‚ rozkaz zatrzymania siÄ™ po przejÅ›ciu kilkuset jardów. W koÅ„cu doszli do Hirakaido i caÅ‚y oddziaÅ‚ stanÄ…Å‚, choć nie wydano takiego rozkazu. Po lewej mieli morze, po prawej strome zbocze wzgórza. Nie opodal staÅ‚a Å›wiÄ…tynia Taihei Naminodairo. Jeden ze strażników podsunÄ…Å‚ myÅ›l, by poprosili o zgodÄ™ na zÅ‚ożenie w niej jenieckich prochów. Naczelny kapÅ‚an wyraziÅ‚ zgodÄ™.
Gdy przechodzili tunelem wiodÄ…cym do miasta Tomachi, zapa­daÅ‚ zmierzch. CzÅ‚apali w milczeniu cichymi ulicami, aż doszli do obszernej, jednopiÄ™trowej drewnianej budowli.
Will spał z przerwami, prześladowały go koszmary. Znowu śnił mu się uśmiechnięty szkielet na grzbiecie różowego konia, który tym razem wlókł wóz wypełniony trupami, ramionami, nogami sterczącymi na wszystkie strony. Potem widział płonącą szkołę i słyszał rozpaczliwe krzyki zatrzaśniętych wewnątrz uczniów. Obudził go ich jęk. Było ciemno, słyszał tylko ciężkie oddechy, chrapania i bełkot gadających przez sen. Nie mógł potem usnąć, martwił się o Michiko i Hajimego. Dlaczego wypadły jej włosy? Była przecież w domu, który ją osłonił, tak jak inny dom osłonił przed blaskiem pika jego. Nie powiedziała mu tylko, że widziała ze swego okna tysiące tajemniczych żółtych kul.
 
4.
 
Następnego ranka zwołano nadzwyczajną konferencję cesarską. I gdy jej członkowie zeszli się w pośpiechu w przybudówce Obunko, wyrazili oburzenie na próbę wmanewrowania ich w konfrontację, do której nie byli przygotowani i oburzenie to wylali na głowę starego premiera. Odtrącił ich skargi machnięciem dłoni, a gdy tuż przed jedenastą wszedł, ubrany w wojskowy mundur cesarz, Suzuki rzekł:
- Przepraszam WaszÄ… CesarskÄ… Wysokość za to, że mój gabinet jeszcze nie zatwierdziÅ‚ jednogÅ‚oÅ›nie zgody na przyjÄ™cie alianckiej noty. - ZwróciÅ‚ siÄ™ do dowódców rodzajów wojsk, którzy byli głównymi oponentami. - BÄ…dźcie Å‚askawi przedstawić swoje ar­gumenty Jego WysokoÅ›ci.
- MuszÄ™ Waszej WysokoÅ›ci oznajmić, że dalsze prowadzenie wojny jest konieczne i zalecam wyrażenie zgody - powiedziaÅ‚ Umezu. - Jeżeli kapitulacja oznacza koniec kokutai, to w decydujÄ…­cej ostatniej bitwie trzeba poÅ›wiÄ™cić caÅ‚y naród.
Anami był tak przejęty, że go zatkało i ledwie mógł wydobyć głos.
- Ja także doradzani kontynuowanie wojny, chyba że alianci definitywnie przyrzekną zagwarantowanie bezpieczeństwa Waszej Wysokości. - Zakaszlał, żeby przeczyścić gardło. - Ciągle jeszcze mamy szansę na zwycięstwo. A nasz opór może zakończyć tę wojnę co najmniej na lepszych warunkach.
Cesarz spytał o zdanie wszystkich członków gabinetu, ale żaden nie wstał z miejsca. Skinął głową.
- JeÅ›li nikt już nie ma nić do powiedzenia, wyrażę sÄ…d mój wÅ‚asny. ChcÄ™, żebyÅ›cie siÄ™ wszyscy zgodzili z mymi wnioskami. - W komnacie panowaÅ‚a skupiona cisza. - Wnikliwie wysÅ‚uchiwa­Å‚em wszystkich argumentów przeciwnych przyjÄ™ciu przez JaponiÄ™ odpowiedzi aliantów w jej obecnej formie, ale poglÄ…dów moich nie zmieniÅ‚em. ZapoznaÅ‚em siÄ™ ze stanem spraw wewnÄ…trz kraju i w skali miÄ™dzynarodowej i doszedÅ‚em do wniosku, że dalej prowadzić tej wojny nie możemy.
Starł urękawiczoną dłonią spływającą mu z policzka łzę. Widok ten załamał kilku uczestników narady i ci nie potrafili pohamować siąkania nosami.
- ZdajÄ™ sobie doskonale sprawÄ™ z tego, jak trudno przyjdzie lojalnym oficerom i żoÅ‚nierzom armii i floty skÅ‚adać przed nie­przyjacielem broÅ„, oddawać kraj pod okupacjÄ™, a być może sÅ‚uchać oskarżeÅ„ o popeÅ‚nienie zbrodni wojennych. - SpojrzaÅ‚ na ministra wojny, Anamiego. - Anami, domyÅ›lam siÄ™, że jest to szczególnie trudne dla ciebie, ale musisz to znieść.
Głos mu się załamał, musiał przerwać.
- Tak wielu poległo w walce, a ich rodziny cierpią nadal. - Znowu musiał otrzeć łzę. - Wszystkie te doznania są tak dotkliwe, że nie mogę pozwolić, aby moi poddani cierpieli nadal. Pragnę ratować mój naród, własnym ryzykując życiem.
Umilkł, ponieważ dwaj ministrowie osunęli się na podłogę.
- Ludzie nic nie wiedzą, jaka jest sytuacja i zaskoczy ich moja nagła decyzja. Jestem gotów uczynić wszystko. Jeśli to posłuży narodowi, mogę przemówić przez radio. - Poprosił rząd o niezwłoczne zredagowanie cesarskiego reskryptu ogłaszającego koniec wojny.