Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Skinęła głową i przełknęła nerwowo ślinę, ale się nie odezwała.
– Zalo, na samym początku zapoznam cię z najbardziej podstawowymi regułami – kontynuowałem. – Po pierwsze, zauważyłaś być może te dwa małe urządzenia w kątach pokoju. Jedno to kamera; to, co się tutaj dzieje jest rejestrowane. To drugie, to automatyczna broń laserowa, która będzie zawsze wymierzana w ciebie, niezależnie od sytuacji. Drzwi pozostaną zamknięte, chyba że ja udzielę pozwolenia na ich otwarcie, a może je otworzyć wyłącznie osoba obsługująca kamerę. Rozumiesz?
Skinęła ponownie głową, ale...
– O... o co tu chodzi? Co ja takiego zrobiłam? – zebrała się na odwagę i zapytała drżącym głosem.
– Sądzę, że wiesz. Na początku myśleliśmy, że nie wiesz, ale uświadomiliśmy sobie, że musisz wiedzieć, a przynajmniej powinnaś podejrzewać.
– Nie... nie wiem, o czym mówisz.
– Myślę, że wiesz. Powiedz mi, czy byłaś członkiem kultu Niszczyciela w Bourget?
Skinęła z wahaniem głową.
– Kto był przywódcą tego kultu?
– Nie... nie mogę tego powiedzieć. To zabronione. – Zalo, jak dobrze wiesz, to my jesteśmy przełożonymi tej organizacji. Doskonale znamy to imię. – To dlaczego mnie o nie pytasz?
Uśmiechnąłem się. Nie była aż tak przestraszona, jak udawała.
– Ponieważ chcę sprawdzić, czy ty wiesz.
– Oczywiście, że wiem. Powiedziałam już przecież, że jestem członkiem.
– Wobec tego, podaj to imię.
Widziałem, jak za tymi przestraszonymi oczami zachodzi szybki proces myślenia.
– Nie... nie mogę. Rzucano na nas czar, który nam nie pozwala tego odkryć, nawet gdybyśmy bardzo chcieli. To taka forma ochrony.
– Oboje wiemy, że to nieprawda – nieźle, pomyślałem sobie. – Podaj to imię. Nie wyjdziesz stąd, jeśli tego nie uczynisz.
– Na... naprawdę nie mogę – potrząsnęła głową. Naprawdę rzucano ten czar. Byłam przerażona...
– Nie możesz mi powiedzieć – uśmiechnąłem się. – To prawda, ale nie z powodu jakiegoś czaru. Nie możesz mi powiedzieć bo po prostu nic nie wiesz. Nie pamiętasz nawet tych zebrań, prawda?
– Ja... oczywiście, że pamiętam! To niedorzeczne!
– Gdybyś rzeczywiście pamiętała, wiedziałabyś, że przywódca kultu występował pod zmienioną czarem postacią, tak jak i większość wyznawców. Nie mogłaś więc znać przywódcy... niepotrzebny był żaden czar, by cię powstrzymać od wyjawienia jego imienia. Kłamiesz, Zalo Embuay. Nigdy nie byłaś członkiem tamtej grupy.
– Ja... oczywiście, że byłam! Popatrz! – wskazała dłonią na rogi. – A jakże inaczej mogłabym je mieć?
– Właśnie na to pytanie usiłujemy tu odpowiedzieć. Widzisz bowiem, w tym całym zamieszaniu nie było dość czasu i możliwości, by sprawdzić tożsamość każdego i porównać ją z listą członków. Musieli zabrać wszystkich, którym nagle wyrosły rogi. Już wykryliśmy kilku szpiegów.
To było kłamstwo, chociaż myśl taka przyszła do głowy Korila i jego personelu i zaczęto sprawdzać historie każdego po kolei. Prawdą natomiast było, że nie można było mieć pewności i dlatego umieszczono pod obserwacją wszystkich i nie pozwolono nikomu wyjechać, ani też nie dopuszczano żadnej z tych osób, z Zalą włącznie, na teren lądowiska i magazynów.
– Przekonali się, że tutaj, najłagodniejszą z kar dla szpiega jest śmierć.