Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.---------------{t_lucretius_carus} Lukrecjusz{t_lucretius_carus_desc}Wiedza o naturze i jej aspektach, jak rwnie| swoboda w poezji, czyni z tego przedstawiciela epikureizmu miBego towarzysza dla my[lcego czBowieka************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 01/03/2004 5:11:34 PM*********************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************************** Changes made after 21/04/2004 9:00:00 AM*********************************************************************************************************************************************************************************{actor_effects_desc}WpBywy +1{aged_retainer_effects_desc}Zarzdzanie +1, +1 do osobistego bezpieczeDstwa (zwiksza szanse odkrycia i zapobiegnicia prbie zabjstwa){agriculturalist_effects_desc}+1 do produkcji rolniczej{animal_trader_effects_desc}WpBywy +1{architect_effects_desc}10% zni|ki do kosztw budowy, -1 do ndzy (zwiksza porzdek publiczny i wzrost populacji){armourer_effects_desc}+1 do morale dla wszystkich |oBnierzy na polu bitwy{artist_effects_desc}WpBywy +1, 10% zni|ki do kosztw Bapwki{astrologer_effects_desc}Dowodzenie +1, Zarzdzanie -1---------------{barbarian_slave} BarbarzyDski niewolnik{barbarian_slave_desc}"Drobna pamitka z podr|y za granic********************************************************************************************** Changes made after 07/07/2004 5:15:00 PM*********************************************************************************************************************************************************************************--------------------{Glutton} Ob|artuch{Glutton_desc}Kiedy padnie pytanie: "Dla kogo najwikszy placek?", ten czBowiek bez cienia przyzwoito[ci przystpuje do paBaszowania ciasta! Zawsze znajdzie si kto[, kto za to wszystko zapBaci– Jak ci na imię, pięknotko?Odpowiedziała mi niskim głosem:– Na imię mi Merit i nie jest tu w zwyczaju nazywać mnie pięknotką, jak to robią...On nas tu wszystkich przyj i wyjdzie ostatni,Wie o wszystkich, kto przyby, skd przyby i kiedy...Tak więc upoiła mnie moja miłość i czułem się silniejszy w wieku męskim, niż byłem w młodości, bo młodość błądzi i miłość jej pełna jest mąk z powodu...Sternau uścisnął go, mówiąc: – Poznajesz mnie, Antonio? – Kto by was nie poznał, was dobroczyńcę hacjendy del Erina...Wyćwiczonymi ruchami odrzucając miecze ogarniętych szałem ludzi, Folko chcąc nie chcąc przypomniał sobie polną miedzę w Amorze i spokojną jesień, kiedy on,...Kilka razy się tedy zanosiło na rozlanie krwie i po staremu przyszło, bo w kilka dni potem stało się spectaculum tragiczne, kiedy niejaki Firlej Broniowski,...plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo Leśniewskim, ale dość często urwisem, dopóki byłem w domu, albo osłem, kiedym już poszedł do szkół...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Jawiły się przede mną nowe, pośrednie i skomplikowne stosunki i związki, nowe możliwości kochania i życia, myślałem o tysiącach dusz w Traktacie o wilku stepowym.
W ciągu tego krótkiego czasu, między moim pozna­niem się z Marią a wielkim balem maskowym, byłem po prostu szczęśliwy; nie miałem jednak przy tym nigdy uczucia, że jest to jakieś wybawienie, jakiś osiągnięty stan błogości, lecz czułem bardzo wyraźnie, że wszystko jest prologiem i przygotowaniem, że wszystko gwał­townie posuwa się naprzód, że to “istotne” dopiero nastąpi.
Tańca nauczyłem się tyle, że - jak mi się zdawało - mogłem wziąć udział w balu, o którym z każdym dniem mówiło się coraz więcej. Hermina miała swoją tajemnicę, mocno upierała się przy tym, by mi nie zdra­dzić, w jakim pojawi się kostiumie. Mówiła, że i tak ją poznam, a gdyby mi się to nie udało, to mi w tym pomoże, ale z góry nie powinienem nic wiedzieć. Nie była też ciekawa moich planów kostiumowych, postano­wiłem zresztą wcale się nie przebierać. Kiedy chciałem zaprosić na bal Marię, oświadczyła, że na tę zabawę ma już partnera, i rzeczywiście miała już bilet wstępu; więc trochę rozczarowany uświadomiłem sobie, że będę musiał sam pójść na bal. Była to najelegantsza reduta w mieście, urządzana corocznie w salach “Globusu” przez świat artystyczny.
W tych dniach rzadko widywałem Herminę, ale w przeddzień balu wstąpiła do mnie - przyszła po odbiór karty wstępu, którą dla niej załatwiłem - i posiedziała chwilę w moim pokoju; doszło wtedy między nami do dziwnej rozmowy, która wywarła na mnie głębokie wrażenie.
- Właściwie powodzi ci się teraz bardzo dobrze - po­wiedziała - taniec ci służy. Kto cię nie widział przez ostatnie cztery tygodnie, z trudem by cię poznał.
- Tak - przyznałem - już od lat nie wiodło mi się tak dobrze. To wszystko zawdzięczam tobie, Hermino.
- Czyżby, a nie pięknej Marii?
- Nie. Bo nawet i Marię tyś mi darowała. Ona jest cudowna!
- Jest kochanką, jakiej potrzebowałeś, wilku stepowy. Ładna, młoda, wesoła, w miłości doświadczona i nie co dzień można ją mieć. Gdybyś nie musiał dzielić się nią z innymi, gdyby nie była u ciebie tylko przelotnym gościem, nie układałoby się wszystko tak dobrze.
Tak, musiałem to przyznać.
- A więc masz teraz właściwie już wszystko, czego ci potrzeba.
- Nie, Hermino, tak nie jest. Mam coś bardzo pięknego i zachwycającego, wielką radość i ukojenie. Jestem po prostu szczęśliwy...
- No więc? Czego jeszcze chcesz?
- Chcę czegoś więcej. Nie jestem zadowolony ze stanu szczęśliwości, nie jestem do tego stworzony, to nie jest moim przeznaczeniem. Moim przeznaczeniem jest coś przeciwnego.
- A więc chcesz być nieszczęśliwy? Tego miałeś chyba pod dostatkiem wówczas, kiedy z powodu brzytwy nie mogłeś wrócić do domu.
- Nie, Hermino, tu chodzi o coś innego. Przyznaję, że byłem wtedy bardzo nieszczęśliwy. Ale było to nieszczęś­cie głupie, jałowe.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie należało mieć aż takiego lęku przed śmiercią, której przecież pragnąłem! Tęsknię za innym nieszczęściem, innego potrzebuję; powinno być takie, które pozwoli mi cierpieć i umierać z rozkoszą. Oto jest nieszczęście czy może szczęście, na które czekam.
- Rozumiem cię. Pod tym względem jesteśmy ro­dzeństwem. Ale co masz przeciwko szczęściu, które teraz znalazłeś przy Marii? Dlaczego nie jesteś zado­wolony?
- Nie mam nic przeciw temu szczęściu, kocham je, jestem mu wdzięczny. Jest tak piękne jak słoneczny dzień pośród deszczowego lata. Ale czuję, że nie może ono trwać wiecznie. A poza tym, to szczęście jest jałowe. Zadowala, ale zadowolenie nie jest dla mnie pożywką. Usypia wilka stepowego, syci go. Ale nie jest takim szczęściem, dla którego warto by umrzeć.
- Więc trzeba umrzeć, wilku stepowy?
- Myślę, że tak! Cieszę się moim szczęściem, jeszcze przez jakiś czas może być ono moim udziałem. Ale jeśli niekiedy daje mi godzinę wytchnienia na przebudzenie i tęsknotę, wtedy nie mam ochoty zachować go na zawsze, lecz znów cierpieć, tylko piękniej i nie tak nędznie jak dawniej. Tęsknię za cierpieniem, które uczyni mnie gotowym i żądnym śmierci.
Naraz Hermina spojrzała na mnie czule swoimi ciem­nymi oczyma. Wspaniałe, straszliwe oczy! Powoli, szu­kając poszczególnych słów i zestawiając je ze sobą, po­wiedziała tak cicho, że musiałem wysilić się, żeby ją usłyszeć:
- Chcę ci dzisiaj oznajmić coś, o czym wiem już od dawna i o czym ty także już wiesz, ale może sobie jeszcze tego nie uświadomiłeś. Powiem ci teraz, co wiem o sobie, o tobie i o naszym losie. Ty, Harry, byłeś artystą, myślicielem, człowiekiem pełnym radości i wiary, zawsze na tropie wielkich i wiecznych rzeczy, nigdy nie zadowa­lającym się czymś ładnym i małym. Ale im bardziej budziło cię życie i przywracało ci świadomość, tym większa stawała się twoja bieda, tym bardziej, aż do dna, pogrążałeś się w cierpieniu, smutku i rozpaczy, i wszyst­ko, co niegdyś znałeś, kochałeś i czciłeś jako piękne i święte, cała twoja dawna wiara w ludzi i w nasze posłannictwo nie mogła ci pomóc, stała się bezwartoś­ciowa i rozpadła się w drzazgi. Twoja wiara nie miała już czym oddychać. A śmierć przez uduszenie jest ciężka. Czy tak, Harry? Czy nie taki jest twój los?
Skinąłem głową potakująco.