Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Więc sarenka zaczęła opowiadać o sobie:— Mieszkałam sobie spokojnie w wielkim lesie z tamtej strony...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...Dwudziestego Trzeciego Dnia spostrzegł coś dziwnego — oto kombinezon, który otrzymał od Strażników ciasno opinał jego ciało, a przecież z początku był...Rann przysunął się blisko i szepnął:— Tak naprawdę, to wolałbym tu nie być, tylko bawić się z moim wilczurem Bramblem i moją nianią Gevianną...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Razem z życiem Flessana.
Znów rozpędziła łzy mruganiem. Tym razem śmierć nie zabrała jej ukochanych osób. Nie była pewna, w jaki sposób uratował się Golanth: kot wycelował dokładnie we wrażliwe miejsce na grzbiecie smoka… skoczył z obnażonymi zębami i wyciągniętymi pazurami. Ale jakoś nie trafił i była za to głęboko wdzięczna losowi.
Rozsunęła palce, dotykając zdrowych miejsc na rozgrzanej słońcem skórze smoka. Znalazła miejsce, gdzie mogła dotknąć czołem do klatki piersiowej. Poczuła głębokie mruknięcie Golantha a potem jego myśl.
Przyszłaś.
F’lessan jest słabszy niż ty, więc nie mogą go tu przynieść, Golancie. Ale trzymałam go za rękę i rozmawiałam z nim. Teraz powiem mu, że dotykałam ciebie. I obaj zaczniecie zdrowieć jak najszybciej. Czy mnie słyszysz?
Słyszę. Ciało smoka drgnęło lekko; poczuła, że westchnął. Słyszę F’lessana. Chce wiedzieć, czy do niego wrócisz.
Zaraz wrócę, bo widziałam się już z tobą i z Zaranth.
— Tai, to chyba było za wiele dla ciebie — zaniepokoił się T’lion i wziął ją na ręce. — Przysiągłbym, że jesteś teraz lżejsza.
— Tym lepiej dla ciebie — odparła.
— No wiesz, ja jestem silny — odparł twardo, niosąc jaz powrotem do budynku, a potem korytarzem do pokoju.
— Muszę wrócić do F’lessana.
— Niosę cię tam przecież, najszybciej jak mogę. Musisz wypić napój, który upichciła dla ciebie Sagassy. Może nawet namówisz Flessana na łyczek.
Tak też zrobiła, upewniwszy go najpierw, że Golanth czuje się lepiej. Od tej pory przesypiał większość czasu, ściskając ją za rękę — co czasem doprowadzało ją do łez, a czasem sprawiało, że czuła wielką dumę na myśl, że ze wszystkich ludzi wybrał sobie ją, by przy nim czuwała.
 
W TYM SAMYM CZASIE, W BENDENIE I GDZIE INDZIEJ
 
Pomimo zapewnień, jakie F’lar składał Radzie, pomimo obietnic, jakie Ramoth składała Lessie, nie wszystkie smoki potrafiły naśladować Zaranth i grupę, która przybyła jej na pomoc tamtego strasznego poranka w Honsiu. Choć Ramoth powiedziała Lessie, że rozumie, w jaki sposób Zaranth posługuje się telekinezą, strach, gniew i wzburzenie odgrywały ważną rolę w całym procesie. Chłodna myśl, nad którą coraz bardziej brały górę gorące pragnienia, nie była tak skuteczna. A już na pewno nie tak bezpieczna.
Najpierw okazało się, że na trasie między początkową pozycją obiektu poruszanego smoczą myślą a miejscem jego przeznaczenia nie może być żadnych przeszkód. Odległość nie miała znaczenia w przypadku przedmiotów nieożywionych, a nawet niedużych żywych stworzeń, takich jak whery lub bydło. Ale na trasie nic nie mogło stać. Choć kamieniom nie przeszkadzały telekinetyczne podróże, mogły się roztrzaskać, jeśli się z czymś zderzyły i taki sam los czekał to „coś”. Kolejnym problemem była szybkość. Transfer był natychmiastowy, co mogło wywrzeć wpływ na to, co było przenoszone i rzeczywiście go wywierało.
— Wszystko albo nic — powiedział F’lar po pierwszych kilku godzinach nieudanych ćwiczeń z Mnementhem.
— Kontrola — odparła enigmatycznie Lessa, choć jej królowa nie mogła poszczycić się lepszymi wynikami.
W przypadku kotów bezpieczny tranzyt ani lądowanie nie miały znaczenia. Wystarczyły kawałki. Ramoth nie zgadzała się na ćwiczenia na kotowatych ani też na podchodzenie dużych grup, jakie mogłyby zapewnić bodźce, które dodawały sił Zaranth: zwykłe przerażenie na widok zaatakowanego partnera i dwójki jeźdźców.