Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Tego samego wieczora wędrowny rękopis Szaleństwa Almayera został wypakowany i położony bez ostentacji na biurku w moim pokoju, w gościnnym pokoju, który —...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...piknikiem nad Bugiem, który doprawdy nie miał nic wspólnego ani z dekoratorstwem, ani z anestezjologią — no, może o tyle miał, że za jego pomocą Idzia...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...Dwudziestego Trzeciego Dnia spostrzegł coś dziwnego — oto kombinezon, który otrzymał od Strażników ciasno opinał jego ciało, a przecież z początku był...Rann przysunął się blisko i szepnął:— Tak naprawdę, to wolałbym tu nie być, tylko bawić się z moim wilczurem Bramblem i moją nianią Gevianną...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


— Cicho, chłopcy! — rozkazał sierżant. — Nie powinni podejrzewać, co się tu święci inaczej gotowi nam zbiec.
— Zbiec?… To niemożliwe!
Widać nie znacie amerykańskich strzelców! Jeżeli Juarez znowu zdobędzie ten kraj, to tylko dzięki doskonałemu wyszkoleniu, dyscyplinie i niezwykłej odwadze tych właśnie ludzi.
Wrócił dragon.
— Oto Renard i Mallou — przedstawił kolegów. — Niech poświadczą, czy mam rację.
— Chłopcy — zwrócił się do nich sierżant — przypatrzcie się dobrze temu osobnikowi z długim nosem, który leży nad potokiem. Wasz przyjaciel twierdzi, że znacie tego człowieka.
Po chwili odezwał się Renard:
— Parbleu! Poznaję tego łotra! To sławny strzelec amerykański, Sępi Dziób.
— Walczył po stronie Juareza — dodał Mallou. — Wielu naszych ludzi padło od jego kuł.
— Hm — mruknął podoficer. — A pozostali?
— Tych nie rozpoznajemy.
— To zresztą nie ma znaczenia. Naszym obowiązkiem jest ująć całą czwórkę. Ale trzeba postępować ostrożnie, bo jeden z nich to oficer. Zamelduję o wszystkim generałowi. Pójdziecie ze mną — zwrócił się do dragonów. — A wy, moi chłopcy, zachowajcie spokój i nie spuszczajcie ptaszków z oczu!
Po upływie pół godziny sierżant był z powrotem. Przyprowadził kapitana kawalerii w asyście kilku uzbrojonych żołnierzy. Trzech dragonów generał zatrzymał jako świadków.
Kapitan podszedł do Kurta. Porucznik podniósł się z murawy. Nie spodziewał się niczego złego, zaintrygowało go tylko, co oficer francuski może chcieć od niego. Francuz obserwował go przez chwilę w milczeniu, po czym zapytał:
— Monsieur, wydaje mi się, że nie jest pan stałym mieszkańcem tego miasta?
— Strzał w dziesiątkę! — uśmiechnął się Kurt.
— Zatrzymał się pan tu przejazdem?
— Tak.
— Skąd pan przybywa?
— Z Niemiec. Oficer zmrużył oczy.
— Z Niemiec? Chciał pan zapewne powiedzieć: z Austrii?
— Nie. Z Prus.
— Z Prus? Hm. Uważa pan, że to dobra rekomendacja?
— Nie rozumiem pańskiego pytania — ton Kurta był już o wiele chłodniejszy.
— Zrozumie pan wkrótce. Proszę powiedzieć, jaki jest cel pańskiej podróży!?
— Najpierw miejscowość Santa Jaga, później hacjenda del Erina.
— A po co pan tam jedzie?
— W sprawach osobistych. Mam nadzieję, że spotkam tam krewnych.
— Czy towarzyszące panu osoby to służba?
— Nie. Raczej przyjaciele.
— Hm, przyjaciele. Czy jeden z nich nazywa się Sępi Dziób?
— Tak.
— W takim razie proszę ze mną do generała, który pełni funkcję komendanta miasta.
Kurt spojrzał nań ze zdumieniem:
— Co to ma znaczyć?
— Nie upoważniono mnie do udzielania żadnych informacji.
— Czy mam panu towarzyszyć jako jeniec?
— To niewłaściwe słowo. Generał polecił mi sprowadzić pana wraz z towarzyszami.
— Jesteśmy do pańskiej dyspozycji, kapitanie. Ujęli konie za uzdy i ruszyli pod eskortą żołnierzy.
— A to ci historia! Czego te żabojady chcą od nas? — szepnął Sępi Dziób do Grandeprise’a. Wypluł zużytą prymkę i zaraz wpakował do ust następną.
— Może podejrzewają, że jesteśmy szpiegami?
— Ale heca! Słyszałem, że jeden z tych ananasów wymienił moje imię. Co mogę obchodzić jakiegoś tam francuskiego komendanta?
— Niedługo się dowiemy.
— W każdym razie będziemy mieli zaszczyt mówić z samym generałem! Niech to wszyscy diabli porwą!
Minąwszy konne oddziały żołnierzy, dotarli do miasta i zatrzymali się przed kwaterą komendanta. Natychmiast zaprowadzono ich do niego. Oficerowie, licznie zebrani w gabinecie, obrzucili wchodzących ponurymi spojrzeniami.
Generał przez dobrą minutę przyglądał się z rozbawioną miną niezwykłej twarzy Sępiego Dzioba, po czym rzucił:
— Nazwisko?
Sępi Dziób skinął uprzejmie głową.
— Tak, nazwisko.
— Nazwisko?! — powtórzył generał już rozkazującym tonem. Traper uśmiechnął się od ucha do ucha.
— Oczywiście, że nazwisko.
— Człowieku, co ty wyprawiasz?! Pytam o pańskie nazwisko! — zawołał generał z pasją.
— Ach, to pan chce wiedzieć, jak się nazywam? Nie miałem pojęcia. Stawiając pytanie, z upodobaniem patrzył pan przez cały czas na mój nos. Ponieważ to jemu zawdzięczam swoje przezwisko, pod którym jestem powszechnie znany, byłem pewien, że pan je także zna i tylko żąda ode mnie potwierdzenia.
— Do diabła! Przecież rozumie się samo przez się, że pytam o nazwisko!
— O, nie! Gdy ktoś mnie prosi: „Czcigodny seniorze, niech pan będzie łaskawy wymienić swe szanowne nazwisko”, nie mam wątpliwości, o co mu chodzi. Ale gdy ktoś mówi: „Nazwisko!”, mogę domniemywać, że ma względem mego nazwiska diabli wiedzą jakie zamiary!
Generał nie wiedział, co sądzić o tej tyradzie. Albo to zuchwalec, albo głupiec — pomyślał. Pohamował jednak wybuch gniewu.
— No, więc powtarzam raz jeszcze: chcę usłyszeć pańskie nazwisko.
— Prawdziwe czy przybrane?
— Prawdziwe.
— Z tym będzie trudniej.
Generał zmarszczył czoło.