Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Spryciara jedna. Nie zważaj więc na brak melodyjności czy rytmu w
Twoich jednozdaniówkach — nie pozwolą na wpadnięcie w automatyzm. Umysł cały czas
będzie się skupiał na tym, czego od niego oczekujesz.
Bardzo pomocna w skupianiu uwagi jest zapalona świeca — nadaje też odrobinę magii i
pewien klimat dość nużącemu i mało romantycznemu powtarzaniu, co to Ty masz czy kim to Ty
jesteś. Dla bardziej wymagających opiszę pod koniec cały magiczny rytuał spełniania marzeń
— nie chciałabym, by ten podręcznik został zakwalifikowany do książek z dziedziny ezoteryki i
umieszczony w szufladce z tą etykietą.
Nie dlatego, że m a m coś przeciwko magii czy ezoteryce (bo nie mam). Chcę po prostu, żeby
dotarł pod przysłowiowe strzechy (kurczę, może tego akurat nie chcę? Gdzie ja dom ze
strzechą w dzisiejszych czasach znajdę?), do wszystkich potrzebujących, a nie tylko do garstki
(wstydzących się swojej przypadłości) wybranych (którzy przemykają do regału z książkami
ezoterycznymi, by następnie z dziełem „Nauka magii w weekend" pod pachą przemknąć do
kasy, tam udać, że książka, którą chcą kupić, nie wiedzieć jak wpadła w ich ręce, ale skoro już
ją trzymają... nawet fajna okładka... no dobrze, niech będzie — kurde, ile razy sama tak
przemykałam...).
3 . Afirmacje piszemy do skutku, przy czym (tu Cię ucieszę) skutkiem nie jest spełnienie
marzenia, bo, sorry, na niektóre potrzeba nieco więcej czasu niż na zapisanie afirmacjami
zeszytu. Pożądanym skutkiem jest wewnętrzne przekonanie (a więc przekonanie wątpiącej i
sprzeciwiającej się nam Idzi) do pracy nad marzeniem.
Nie istnieją dokładne wytyczne, ile razy dana afirmacja ma być przepisana. Czytałam o
dwudziestu jeden dniach po dwadzieścia jeden razy. O stu dniach po sto razy. Moja rada jest
taka: przepisuj ją codziennie, dwie strony zeszytu w kratkę linijka pod linijką (co najmniej), aż
Ci się skończy zeszyt.
Wierz mi: zrobi to na Tobie niesamowite wrażenie, gdy po iluś tam dniach zobaczysz zapisany
Twoim marzeniem cały zeszyt.
Co parę stron — gdy uznasz to za potrzebne — zapisz cały dekret, by przypomnieć sobie i
podświadomości, nad czym w ogóle i w szczególe pracujesz.
Piszesz dotąd, aż będziesz przekonana, iż marzenie jest w trakcie spełniania. Ta wskazówka
może się wydać dziwna, bo jeśli wymarzyłaś sobie czerwone porsche, a jak na razie nie
starcza Ci od pierwszego do pierwszego, to pewności, że marzenie jest w trakcie realizacji,
trudno nabrać, wierz mi jednak: w którymś momencie jej nabierzesz i spokojnie zamkniesz
zeszyt z afirmacjami lub przystąpisz do pracy nad kolejną.
Jeśli stracisz to przekonanie, ogarnie Cię zwątpienie lub przeciwnie — nieodparta chęć — nic
nie stoi na przeszkodzie, byś znów wróciła do pisania: „mam świetną pracę".
Gdy zaczniesz pracę z afirmacja, możesz mieć (i pewnie będziesz miała) mieszane uczucia.
Twoje wewnętrzne dziecko będzie się buntowało jak każde dziecko, któremu zadano dużo
pracy domowej. Będzie pokrzykiwało:
— Taa, masz dobrą pracę. Siedzisz w biurze do północy i płacą Ci jak sprzątaczce.
A ty mu na to:
— Doczytaj do końca, sieroto: jestem dekoratorką, anestezjologiem i pisarką, pracuję w domu
po kilka godzin dziennie, zarabiam kupę forsy i jestem szczęśliwa!
— Aha, ty i kupa forsy?! Na razie na czynsz ci nie starcza.
—- I nie musi, bo przecież mam własny wymarzony domek, pamiętasz marzenie numer dwa?
Nie pozwól, aby podświadomość zwiodła Cię na manowce.