Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Jadłam soczystą trawę, piłam wodę ze źródła, biegałam po całym lesie i nikt mi nie przeszkadzał. Aż tu przyszedł do lasu człowiek i zaczął strzelać na prawo i lewo, do ptaków, do zwierząt, jak się zdarzyło. Bałam się, że mnie zastrzeli, więc uciekłam.
— Zostań z nami — powiedziała mysz. — U nas nie ma ludzi ani drapieżnych zwierząt, jest zupełnie bezpiecznie.
I sarenka została na łączce.
Przez dzień się pasła, wieczorem spotykała się nad rzeką z przyjaciółmi i gawędzili sobie wszyscy czworo: mysz, kruk, żółw i sarenka.
Ale po kilku dniach sarence zaczęło się nudzić. Łączka wydała jej się ciasna, ona przywykła biegać i skakać po wielkim lesie. Więc powiedziała, że pójdzie na wycieczkę.
Żółw radził, żeby nie odchodziła daleko, bo może spotkać ludzi i stanie jej się coś złego.
Z początku sarenka zaglądała tylko ostrożnie na drugą stronę krzaków, które otaczały łączkę. Ale pewnego dnia nie wróciła wieczorem i przyjaciele na próżno oczekiwali jej nad rzeką.
— Gdzie jest nasza sarenka? — martwiła się mysz. — Może się zgubiła?
— Żeby tylko nie spotkała znowu człowieka ze strzelbą — frasował się żółw.
Kruk obiecał, że jeżeli sarenka nie wróci do rana, to on poleci jej szukać.
Minęła noc, słońce wstało, a sarenka nie wróciła.
Żółw podreptał pod drzewo kruka i zapytał:
— Kruku, kruku, czy już się obudziłeś?
— Tak — odpowiedział kruk.
— No to leć, bo sarenki nie ma. Obleć wszystkie lasy, pola, łąki. Zaglądaj wszędzie i wróć nam powiedzieć, co widziałeś.
Żółw usiadł obok norki myszy i oboje czekali na kruka.
Czekali bardzo długo. Wreszcie kruk wrócił łopocząc skrzydłami. Opuścił się obok żółwia i zakrakał:
— Widziałem ją. Zły człowiek zastawił sieci. Sarenka w nie wpadła i nie może sieci rozerwać. Poznała mnie. Prosiła, żebyśmy prędko obmyślili jakąś pomoc, bo jak przyjdzie po nią człowiek, będzie za późno. Szarpałem te sieci dziobem, ale są mocne. Co robić?
— Ja mam bardzo ostre zęby — pisnęła mysz. — Pobiegnę do sarenki i spróbuję przegryźć te sznurki, z których człowiek zrobił sieć. Ty, kruku, leć górą i pokazuj mi drogę.
— Ja też pójdę z wami na pomoc sarence — powiedział żółw. Ale mysz zawołała:
— Ach nie, żółwiu, zostań tutaj! Za wolno biegasz, trzeba by czekać po drodze na ciebie. A my musimy się przecież śpieszyć, żeby zdążyć, zanim człowiek przyjdzie po sarenkę.
Żółw bardzo się zmartwił, że ma zostać. Kruk poleciał, «a mysz dreptała za nim, aż dobiegła do sarenki.
Sarenka bardzo się ucieszyła i prosiła, żeby ją uwolnili jak najprędzej.
Mysz zabrała się do przegryzania sznurków. Piłowała ząbkami, piłowała, piłowała — aż przegryzła.
Przez dziurę w sieci sarenka wyrwała się na swobodę i już mieli biec wszyscy do domu, wtem patrzą: lezie żółw.
— Po coś tu przyszedł? — zakrakał kruk, a mysz pisnęła:
— Czy ciebie nie prosiłam, żebyś na nas czekał w domu?
— Nie mogłem czekać i czekać sam jeden. Niepokoiłem się, że może i wam stało się co złego, więc poszedłem was szukać.
— Ach, jaki ty jesteś, żółwiu! — zawołała mysz. — Przez ciebie nie będziemy mogli prędko uciekać. Ojej, cicho, już ktoś idzie... Słyszycie trzask gałęzi?
— To człowiek — zakrakał cichutko przerażony kruk. — Widzę go, ma strzelbę. Prędzej, prędzej, uciekajmy!
Kruk pofrunął, sarenka i mysz pobiegły za nim.
Żółw nie mógł nadążyć, więc schował się pod drzewem między suchymi liśćmi.
Myśliwy podszedł do sieci, obejrzał je i bardzo się zdziwił.
“No, no", pomyślał sobie, ,,zwierzę, które złapało się w sieć, musiało mieć ostre zęby, kiedy wygryzło taką dziurę. Ciekaw jestem, co to było".
Wtem dostrzegł żółwia. Zdziwił się jeszcze bardziej i mruknął: