Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Wyczuła bliżej nieokreślone podobieństwo — uczucie wcze­śniejszej znajomości - kiedy nawiązany został kontakt i prze­szył ją dreszcz grozy...oraz trzy aksamitne woreczki — jeden z suszonymi liśćmi laurowymi, drugi z kłującymi igłami cedrowymi oraz trzeci pełen ciężkiej soli...Potem każdy po kolei zaglądał do środka, rozchy­lał płaszcze i — cóż, wszyscy, łącznie z Łucją, mogli sobie obejrzeć najzwyklejszą w świecie...Kiedy T’lion wrócił, przytrzymał Tai żeby mogła oprzeć dłonie na boku Golantha, unikając śladów po pazurach na prawej łopatce, które — gdyby były...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...— Idź więc, i to szybko! Coś mi zaczyna świtać we łbie! Pruski oficer w cywilnym ubraniu, szpieg Juareza i jeszcze dwaj inni, o których nic nie wiemy! To by był...Więc sarenka zaczęła opowiadać o sobie:— Mieszkałam sobie spokojnie w wielkim lesie z tamtej strony...„To tylko założenie, że on tam jest, tylko taka możliwość — mówił do siebie...Rann przysunął się blisko i szepnął:— Tak naprawdę, to wolałbym tu nie być, tylko bawić się z moim wilczurem Bramblem i moją nianią Gevianną...szkodzić głęboko pogrążonemu w myślach demonowi siedzącemu na bazaltowym głazie z rękami zakrywającymi uszy — jak to widać na niektórych...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

— Dałem mu zwykłe w takich przypadkach lekarstwo i prosiłem, by wezwał Mistrzynię Uzdrowicieli albo przynajmniej wybrał się do ich Cechu. Obiecał, że zrobi to po Naznaczeniu.
Nie wyjaśniało to jednak, dlaczego Maidir towarzyszył S’lonerowi w locie, który miał się okazać ostatni, choć Lady Hayara powiedziała, że jej małżonek był bardzo zmęczony, więc mógł albo poprosić o kwaterę w Weyrze, albo o odwiezienie do Warowni.
— Och, błagam, niech ktoś mnie zaraz zabierze do Warowni! — poprosiła żałosnym tonem. — Może Maidir już tam jest i będzie potrafił coś wyjaśnić!
R’gul natychmiast się zgłosił, a spokojna dziewczyna, która przedtem rozmawiała ze S’lonerem, miała dość rozsądku, by przynieść Lady Hayarze jej jeździecką kurtkę. Razem odprowadzili kobietę w ciemność Niecki, gdzie czekał wciąż pojękujący Hath.
C’rob, M’ridin i C’vrel, najstarsi dowódcy skrzydeł, zebrali się na naradę, do której przyłączył się F’lon, jakby miał do tego jakieś prawo.
Jeźdźcy wyraźnie byli innego zdania.
— O tym zdecyduje następny lot godowy, F’lonie, więc nie podejmujmy żadnych pospiesznych decyzji. A znając usposobienie Jory, będzie to pewnie dopiero za kilka Obrotów — powiedział M’ridin cichym, ale gniewnym tonem.
— Proponuję, by wyprosić z Weyru wszystkich gości — powiedział C’rób. — Naznaczenie się zakończyło.
— I zakończyła je śmierć, a to niedobrze, bardzo niedobrze — dodał C’vrel, kręcąc głową.
— Niech smoki coś zaczną robić, to będzie dla nich najlepsze — mówił dalej M’ridin. — Tylko cholernie się starajcie wbić jeźdźcom do głowy, że mają im podawać współrzędne najwyraźniej, jak tylko potrafią.
— Amoże lepiej będzie, jeśli ludzie zostaną…— zastanowił się C’vrel.
— Nie, Weyr musi sam opłakać swoich zmarłych — odparł C’rob. — Poproszę tylko najstarszych jeźdźców, by zajęli się odwożeniem pasażerów — dodał, zignorował F’lona i poszedł wybierać tych, którzy jego zdaniem byli wystarczająco odpowiedziami.
S’lei z innym potężnie zbudowanym mieszkańcem Weyru taszczyli Jorę po schodach do jej mieszkania. Nie udało się jej dobudzić. Nemorth wciąż głośno opłakiwała swojego martwego partnera, miarowo kołysząc głową w przód i w tył. Oczy jej wirowały zamgloną czerwienią, z żółtymi i pomarańczowymi plamkami, co oznaczało przygnębienie. Dopiero wtedy Robinton zdał sobie sprawę, że obie krawędzie krateru były naznaczone wieloma parami wirujących, żałosnych smoczych oczu, podobnych do kolorowych żarów niezwykłej wielkości. Długo pamiętał ten widok, nawet wtedy, gdy inne szczegóły tego wieczoru zatarły się w jego wspomnieniach: wirujące oczy i smutne, przenikające do szpiku kości zawodzenie, dobywające się z kilkuset smoczych gardeł, niesione echem po całej Niecce przez długą, długą noc.
Bębny przyniosły wiadomość, że Lady Hayara nie odnalazła Lorda Maidira w Warowni. Tragiczny wypadek zabrał całą trójkę podczas tej krótkiej chwili spędzonej w pomiędzy. Robinton poprosił C’gana, by zabrał do Bendenu jego i Raida, który prawdopodobnie został właśnie Władcą tej Warowni. Macocha potrzebowała jego pomocy i wszelkiej pociechy.
Harfiarz pakował właśnie nuty i instrumenty, kiedy podszedł do niego F’lon.
— Pewnie chcesz do domu — powiedział młody spiżowy jeździec znużonym głosem.
— Poprosiłem C’gana…
— Dlaczego jego? — zdenerwował się F’lon.
— Człowieku, właśnie straciłeś ojca — odparł Robinton, chwytając go mocno za ramię. — Nie mogę cię przecież zmuszać…
F’lon odgarnął z czoła włosy niecierpliwym gestem i zakołysał się na nogach.