Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
W tej chwili Resedilla podeszła ku niemu.
56
– To prawda? Pan jest doktor Sternau?
Sternau skinął głową i z uśmiechem odrzekł:
– Tak, seniorita.
– Do diabła, Sternau, Książę Skał! – zabrzmiał głos z tyłu. – Dlatego mnie poznał!
Słowa te wyrzekł Sępi Dziób, wypluwając przy tym całą zawartość ust nad stołem i ławką.
– Sternau! Doktor Sternau! – zawołał również Gerard, a podchodząc do niego, zapytał:
– Monsieur, czy to nie pomyłka?
– Słyszysz pan, że nie.
– Ja zawdzięczam panu życie mojej siostry i jeszcze więcej. Jestem w stanie chociaż w części spłacić swój dług. Mogę panu wiele, bardzo wiele wyjawić!
– Co?
– O Rodrigandzie, o hrabim Alfonso, o Róży pańskiej małżonce i wiele innych jeszcze spraw.
– Dobrze, opowie mi pan to później, teraz jednak muszę dać pierwszeństwo senioricie.
Resedilla chwyciła jego rękę i nie puszczając go, pytała:
– Senior, skoro pan tu jest, wierzę, że i inni żyją. Proszę mi powiedzieć na miłość boską, ale prędko, gdzie oni są!
Sternau zrobił ruch kołujący ręką, wskazując na otoczenie i odrzekł:
– Kochane dziecko, tu masz wszystkich. Nie brakuje nikogo. Podczas tych słów Emma zdjęła welon, Resedilla poznała ją natychmiast.
– Emma, moja Emma!
Głośno płacząc, padły sobie w objęcia. W pokoju panowała cisza, nikt nie zakłócał tej sceny.
Minuty mijały, a one trzymały się w objęciach, szlochając. Wreszcie Emma spytała półgłosem:
– Powiedz mi, czy mój ojciec żyje jeszcze?
– Żyje – odpowiedziała Resedilla.
Emma zsunęła się na kolana i składając ręce jak do modlitwy i zawołała:
– O mój Boże, mój dobry Boże, jakże ci dziękuję!
– Właśnie przed chwilą otrzymaliśmy list od niego – zauważyła Resedilla. – Musisz go przeczytać. A czy nie zechcesz przywitać się z moim ojcem?
Towarzystwo rozglądnęło się za Pirnero, lecz zauważyli tylko jego nogi, tułów i głowa były na podwórzu. Z wielkiego wzruszenia nie wiedział, co ma uczynić, a wstydził się płakać, więc podszedł do swego ulubionego okna, wysunął głowę na zewnątrz.
Kiedy go wreszcie córka przemocą wciągnęła do pokoju, płakał ciągle jak dziecko. Objąwszy Emmę, wykrztusił:
– Wypuście mnie ludzie, inaczej łzy mnie zadławią z wielkiej radości.
Przycisnął Emmę do serca, następnie pobiegł do drzwi i zniknął. Resedilla tymczasem zwró-
ciła się do odnalezionej.
– Emmo kochana, przedstaw mi teraz wszystkich panów!
– Kogo najpierw Resedillo?
– Seniora Helmera, twego narzeczonego.
Emma uśmiechnęła się figlarnie i rzekła:
– Znajdź go sama! Chciałabym się przekonać, czy umiesz zgadywać.
Resedilla po chwili zastanowienia wskazała na Mariano.
– To on!
– Źle! Ten senior to... o zatrzymam jeszcze stare imię, porucznik Lautreville.
– Lautreville? Mariano? – spytał Sępi Dziób.
– Tak – odrzekł Mariano. – Zna pan moje imię?
– Dobrze, nawet bardzo dobrze – powiedział Jankes.
57
– Skąd?
– Pewna dama, Angielka, często mi je wymieniała.
– Angielka? – spytał Mariano z pośpiechem. – Jak się nazywa?
– Amy Lindsay.
Mariano złapał mówiącego za rękę i potrząsając nią, jakby mu chciał ją wyłamać, wołał z uniesieniem:
– Powiedz jeszcze raz to imię, ale zaraz, proszę sir.
– Amy Lindsay.
– Dawniej tak się nazywała, teraz musi nosić inne nazwisko?
– Dlaczego miałaby się inaczej nazywać?
– Bo każda dama po zamążpójściu przybiera nazwisko męża.
– Ależ ona jest panną.
– Człowieku! Czy to prawda?
– Tak.
– I pan ją znasz?
– Znam nawet lorda, jej ojca.
Ogromne wzruszenie odmalowało się na twarzy Mariano.
– Gdzie ich pan widział? W Anglii?
– Tutaj w Ameryce! W El Retugio.
– To jest przy ujściu rzeki Rio Grandę del Norte?
– Tak.
– Kiedy?
– Przed paru dniami.
– O Boże! Więc oni są w Meksyku? Co robili w El Refiugo?
– Właściwie to tajemnica, ale w obecnych okolicznościach mogę chyba to powiedzieć.
– Proszę sir, zaręczam, że z tego powodu nie będzie pan miał nieprzyjemności.
– Służyłem lordowi za przewodnika – ciągnął Sępi Dziób. – Lord przybył do Meksyku jako pełnomocnik rządu brytyjskiego. Przywiózł ze sobą wielkie zapasy broni, amunicji i sporo pieniędzy. Naturalnie wszystko w tajemnicy. Francuzi nie mogą się o tym dowiedzieć. Cały transport ma być spławiony w górę rzeką Rio Grandę del Norte.
– Dla kogo? – przerwał nagle Sternau.
– Dla Juareza – odrzekł Amerykanin. – Dlatego przybyłem tutaj, bo chcę oznajmić prezyden-towi o zbliżaniu się przesyłki i zapytać dokąd mamy ją odstawić.
– Ach! Więc lord sam pilnuje przesyłki?
– Tak, kieruje wszystkim.
– Ale jego córka?
– Jest przy nim.
– Niepodobne. Dziewczyna w puszczy Rio Grandę?
– Ona nie opuszcza swojego ojca.
– Ja muszę się z nimi zobaczyć. Gdybym tylko zaraz mógł tam pojechać!
– Kiedy transport ma nadejść?
– Tego nie mogę powiedzieć, gdyż nie wiem. Muszę najpierw udać się do Juareza, a potem z powrotem do lorda.
– Dziękuję panu serdecznie za tę wspaniałą wiadomość. Nie uwierzy pan jaką nam sprawiłeś radość. Taka nowina. Jestem panu bardzo wdzięczny.
– Jeżeli to nie ten, to który? – szepnęła Resedilla do kuzynki. Emma wskazała palcem Anto-niego Helmera i rzekła:
58
– Ten, a stojący obok niego to jego brat.
Resedilla podbiegła do obu i przywitała serdecznie.
– A ten senior? – spytała wskazując na don Ferdynanda.
– Zgadnij.
– Nie potrafię?
– Wierzę, bo to wręcz nieprawdopodobne. Czy wiesz o wszystkim co się stało w hacjendzie del Erina?
– Wiem.
– Słyszałaś i o tym, że dom Ferdynand de Rodriganda zmarł?
– Tak.
– Otóż tu, przed tobą stoi hrabia Ferdynand i jak widzisz żyje. Zdziwienia Resedilli nie da się opisać. Stary hrabia gładził jej piękne włosy i uśmiechał się życzliwie.