Ludzie pragnÄ czasami siÄ rozstawaÄ, Ĺźeby mĂłc tÄskniÄ, czekaÄ i cieszyÄ siÄ z powrotem.
Dšżenie do czynów w umierajšcym
Lwie z Lechistanu ujawniało się z dziecięcš naturalnociš. Kie-
dy dobry ojciec Vota zachęcał cierpišcego, że powinien przecież
powtórzyć swój czyn spod Wiednia i raz jeszcze pocišgnšć na
pole walki, był to jedynie subtelny rodzaj pociechy. Sobieski
jednak brał to poważnie. W marcu 1696 roku mówił, że popro-
wadzi przyszłš kampanię.
Wówczas nastšpił nowy atak podstępnego wroga, choroby.
Głupota i polityczny zamysł połšczyły się w jedno, by w tym
nieuchronnym zejciu dostrzec dzieło wiedeńskiego dworu. Lek
zaordynowany przez pewnego austriackiego lekarza, który przy-
wiózł ze stolicy cesarskiej opat Hacki, miał być podobno tru-
ciznš, z pewnociš, żeby zabić Jana III - najwierniejszš pod-
porę Ligi więtej. Głupota, bez żadnego ubocznego polityczne-
go zamysłu, maltretowała tego przeznaczonego na mierć swoim
szarlataństwem. Kazano sprowadzić wiejskiego znachora, który
obłożył chorego ziołami i odprawił swoje hokus-pokus. Kiedy
nastšpiło krótkotrwałe umierzenie bólu w obrzmiałych stopach,
zabobonna Maria Kazimiera mówiła o cudzie. Polepszenie znik-
nęło i oto już żydowski lekarz przyboczny, dr Jonasz, był winien
temu, ponieważ podał monarsze preparaty z rtęci.
Sobieski tracił stopniowo panowanie nad swoim nastrojem.
Z dni, podczas których był półprzytomny, pochodzš doniesienia,
jakoby spędził swe ostatnie lata w rozpaczy, skłócony z Bogiem
i wiatem, i zamknšł się z obcymi, niegodnymi zausznikami,
z obu Żydami, Jonaszem i Becalem, z brytyjskim lekarzem
Connorem, do tego jeszcze z jezuitš ojcem Vota i z francuskim
abasadorem Polignakiem, nie dopuszczajšc wcale do siebie włas-
nych rodaków. Liczne wiadectwa z archiwum udowadniajš co
wręcz przeciwnego, że Jan III aż do mierci w dniach wolnych
od fizycznego bólu zachował doskonałš sprawnoć umysłu i du-
cha, że szukał towarzystwa i się nim rozkoszował; że brał żywy
udział w politycznych wydarzeniach i że nie stracił swego reli-
Ponury schyłek życia i mierć bohatera
gijnego optymizmu aż po ostatnie chwile życia. Potwierd:
można jedynie to, a dotyczy to całego okresu od 1691 roku,
Jan III zdawał sobie sprawę z beznadziejnoci swoich pragni
i tym samym z klęski swego życiowego dzieła, że jednak s
sownie do skłonnoci swego rdzennie polskiego charakteru i
potrafił wyznać tej nieprzyjemnej prawdy i że innym, swej ;
nie i bliskiemu otoczeniu, pozostawił do wykonania to, cz<
sam nie chciał robić, i do cierpienia to, czemu on sam nie 1
zdolny zapobiec. Szczęliw, kto zapomina o tym, czego już
da się odmienić. W długich okresach swej staroci Sobieski, i
nieważ potrafił zapomnieć, był szczęliwy, brał udział w t,
cach i grach, w dowcipnej i uczonej rozmowie. Lecz p^zeży^
też męki piekielne, gdy go nawiedzały bóle, i wtedy kroczył s\
jš własnš i swego narodu krzyżowš drogš.
Pod koniec maja 1696 roku wszyscy wierzyli, wprowad
w błšd tak długotrwałym zmaganiem Sobieskiego ze mier
że monarcha w sprzyjajšcych warunkach może jeszcze JE
czas pożyć. Marysieńka i pierwsi senatorowie pytali wielu eu
pejskich sław lekarskich z Rzymu, Paryża, Brukseli i Wrocła
o prognozę dla Jana III. Wynik został ujęty w protokole, kt
następujšco opisuje symptomy choroby: "Stopy, nogi i bić
Najjaniejszego Pana, podobnie też dolna częć jego brzucha
ły dłuższy czas nabrzmiałe. Ten obrzęk codziennie przybie
od tego lata poczšwszy, mimo że stosowano najsilniejsze ro
aby powstrzymać jego przyrost i go spędzić. Kiedy się naci;
palcem ten obrzęk, to stwierdza się, że w najmniejszym na
stopniu się nie poddaje, albowiem jest prawie tak samo twa
jak żelazo, a tak ciężki, jak ołów. Kiedy Najjaniejszy Pan
przechadza, uciska to tak, jak gdyby wielki ciężar był przy<
zany do Jego nóg. Nabrzmiałe częci ciała nie sš blade,
czerwonawe i prawie trochę purpurowe." Aby usunšć to si
rżenie, lekarze przyboczni Connor i Jonasz zalecili kuracji
uzdrowisku nadreńskim. Nawet tu wmieszała się do spr
okropna polityka. Maria Kazimiera, która ostatnio my;
o objęciu tronu przez swego zięcia Maksymiliana Emam
a następnie przez jednego ze swoich młodszych synów, chi
wykorzystać kurację męża do tego, by spotkać się z elektc
i córkš Kunegundš możliwie blisko ich belgijskiej rezyde
Dlatego wymieniła Akwizgran; wreszcie zgodzono się, jak
bieski sobie tego życzył, na Wiesbaden. Na koszty podróży i
372
Rozdział 20'
znaczono 300 000 talarów. 2 czerwca zgromadzenie senatu, ostat-
nie za tych rzšdów, zaakceptowało wyjazd monarchy za granicę.
"Ponieważ zdrowie Jego Królewskiej Moci znajduje się w tak
poważnym niebezpieczeństwie, może więc Jego Królewska Moć,
jeżeli te w domu podawane remedia nie skutkujš, zagranicznych
wód potrzebować." Monarcha dziękował, "ofiarujšc affectum et
gratias,1 pragnie, żeby Bóg mu rodki i tak wiele zdrowia za-
pewnił, aby jeszcze pod jego panowaniem pacatam Patriam*
ujrzeć". Wreszcie ojczyznę spokojnš - pierwsza i ostatnia myl
Sobieskiego. W tych pónowiosennych dniach 1696 roku wolno
się było królowi łudzić nadziejš, że przed mierciš dojdš do jego
ucha dwięki dzwonów zwiastujšcych pokój. Wań partyjna
przebrzmiewała. Brzostowski czekał w Rzymie na papieski wy-
rok w swoim sporze z Sapiehami. Ci ostatni poniechali ataków
na dwór. Była szansa na negocjacje pokojowe z wrogiem ze-