Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.opiekuna, w głębi duszy była jednak rada, że może ofiarować człowiekowi, który tak wysoko ją ocenił, fortunę co najmniej równą majątkowi, jaki...Nikogo nie spotkałem na schodach, tylko między szóstym i siódmym piętrem siedział skulony na stopniach jakiś maleńki, żałosny człowieczek, obok niego...dław! 2 Wracając z pogrzebu ostatniego człowieka, jak wyzwanie rzucam przygarść powietrzną – skowronka – w niebo i... Jesteś niezwykle inteligentnym człowiekiem, ale…To, co powiedziałeś, jest bardzo mądre i interesujące, ale… 3...Czowiek wyania si z historii, yje w jej onie, stanowi jej centrum i sam jest histori...Wielu pisarzy zjadliwie krytykowało doktrynerstwo “Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela” oraz innych postanowień wczesnego okresu rewolucji...Szacowny Cornelius (Malajowie nazywali go „Inczi Neljus” z grymasem dającym wiele do myślenia) był człowiekiem, którego spotkał wielki zawód...si ju w odlegoci dwch metrw od czowieka, zwyke nacinicie palcem na guzik automatycznegopilota spowodowao przesanie impulsu do ciaa migdaowatego i byk...centralnych organów ciała, oddechu i umysłu" - do wyzwolenia mocy, która,jakkolwiek utajona, jest obecna w strukturze psychofizycznej człowieka...posiadaj , który to wszystko bez ró nicy stworzył dla człowieka, którego ukształtował na swój obraz...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.


Nigdy przedtem ani potem nie zjawiła się na ziemi istota tak dobra, tak czuła, tak wolna od
pobudek samolubnych, tak roztapiająca swe myśli i uczucia w szczęściu bliźnich. Za jedno z
152
dwu najwyższych przykazań uznał Chrystus: miłuj bliźniego twego jak siebie samego.
„Większego przykazania - dodaje - nad to nie masz.” Nikt też nie zdobył równie słusznego
prawa nazywania się „synem bożym”. Ewangeliści opowiadają, że gdy razu pewnego matka i
bracia stanęli przed domem, gdzie Jezus nauczał, zawiadomiony o tym, „wyciągnął rękę
swoją na ucznie swoje i rzekł: Oto matka moja i bracia moi. Albowiem ktobykolwiek czynił
wolę ojca mojego, który jest w niebiesiech, ten jest bratem moim i siostrą, i matką.”
Jeżeli miłość bliźniego ma być najświętszą formą i najważniejszą regułą życia, to któż
powinien być głównym jej przedmiotem? Naturalnie nieszczęśliwi, biedni, wydziedziczeni,
skruszeni grzesznicy, wszyscy, którzy posiadają najmniej, a cierpią najwięcej. I rzeczywiście
ku nim zwróciło się przede wszystkim serce Chrystusa, uderzające wobec każdej niedoli to-
nem dziwnej szlachetności. A ponieważ ta niedola stanowiła zawsze w świecie bezmierny
ocean, z którego wynurzały się tylko małe stosunkowo wysepki szczęścia, więc też nauka
Jezusa, niewyczerpane źródło powszechnej miłości, musiała rozlać się szeroko, jest dotąd i
będzie zawsze czystą krynicą najpodnioślejszych zasad i natchnień. Bunty, opory, protesty,
które wybuchały przeciwko niej w dziejach, nie powstawały przeciwko niej prawdziwej, ale
przeciwko sfałszowanej. Zarówno pobożny chrześcijanin, jak rozumny innowierca, wyznaw-
ca Mojżesza lub Mahometa, zarówno ateusz, jak filozof i poeta, Tomasz z Akwinu lub Mili,
Tasso lub Shelley -patrzył i patrzyć będzie na ukrzyżowanego Chrystusa z głębokim zrusze-
niem, a jeżeli uczuje żal albo niechęć, to nie dla Mistrza, ale dla przewrotnych uczniów, któ-
rzy nadużyli czcigodnego imienia i zmącili czysty zdrój ochrzczonej nim wiary i moralności.
Zaiste szatan historii dla dogodzenia swej ironii sprawił, że łagodny „baranek boży”, który
chciał „zgładzić grzechy świata”, że „syn człowieczy”, który miłością usiłował spoić zwa-
śnioną ludzkość, że orędownik ubóstwa, który mu zapewnił „królestwo niebieskie”, często-
kroć mianowany był i jest patronem nienawiści, gwałtu, rozbestwienia i zbytku. Na krzyżu
zawisło serce dobroci miłosierdzia pełne, a wobec krzyża dzieją się okrucieństwa zdrożności
serc kamiennych. One to, a nie Jezus, są przedmiotem zgrozy i buntu.
Każda epoka dziejów chrześcijaństwa widziała w jego świątyni faryzeuszów, starała się
ich z niej wygnać i wskrzesić prawdziwy, a przez nich sfałszowany jej zakon. Ta dążność
objawia się również w naszych czasach i dlatego tragedia Golgoty nabrała znowu żywego
znaczenia.
Możemy ją od kilku dni oglądać w panoramowym obrazie i. Styki. Naturalnie malarz nie
mógł nam ukazać jej treści wewnętrznej, lecz tylko przedstawić formę zewnętrzną, uwidocz-
nienie jednak wielkiej i tak doniosłej w swych skutkach chwili przypomina wszystko to, co z
nią się związało, co z niej się wysnuło i do naszych czasów sięga. Jakże artysta spełnił swoje
śmiałe trudne zadanie? W ogóle szczęśliwie, chociaż nie tak bezwzględnie, jak mu bezkry-
tyczna chwalba przyznała.” P[an] Styka zwiedził miejsca pobytu i męczeństwa Chrystusa,
więc odtworzył ich widok prawdopodobnie wiernie a niewątpliwie pięknie. Jerozolima i jej
okolice roztaczają się przed nami bardzo wyraźnie. Masa figur, zgromadzonych na „górze
czaszek”, zawiera wiele odmian, typów, urozmaiceń w wyrazie twarzy i stroju. Stoją one w
grupach członków sanhedrynu, oprawców, wojska, niewiast, mężczyzn, a wreszcie długiego
potoku tłumów, płynących z miasta ku Golgocie dla obejrzenia widowiska. Z tych grup arty-
sta wyosobnił lub wysunął na czoło kilka postaci: Szawła, Józefa z Arymatei, Annasza i Ka-
ifasza, Jana, Matkę Jezusową, Piotra, dwu zbrodniarzy i w środku stojącego Chrystusa. Za-
równo w wyborze figur, jak w ich rozmieszczeniu nie trzymał się ściśle opowieści ewangeli-
stów, którzy np. nie wspominają o obecności sanhedrynu, Szawła i Piotra, orszakowi niewiast
każą przypatrywać się „z dala”, o Szymonie mówią, że był „przymuszonym” do niesienia
krzyża itd. Ale z tego nie można p. Styce czynić zarzutu, gdyż fantazja, nie skrępowana pew-
nością faktów historycznych, miała zupełne i szerokie prawo zastąpić ich brak, uzupełnić tra-
dycję, a nawet zmienić ją w szczegółach. Ściśle należy się obliczać tylko ze stroną artystycz-
ną obrazu. Otóż przyznając mu zalety w rysunku, rozkładzie grup i rozległości widoków, za-
153
uważyć trzeba, że warunki perspektywy nie są umiejętnie zachowane. Ludzie i rzeczy pierw-
szego planu posiadają rozmiary zbyt wielkie, co zwłaszcza razić musi w rasie nie odznaczają-
cej się wysokim wzrostem. Żydzi nie należeli nigdy do olbrzymów. Podobną nieproporcjo-
nalność okazują niektóre przedmioty. Krzyże, które Rzymianie jako sposób hańbiącej kaźni