Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Potrafimy prawdopodobnie odczytać tylko świadec-
twa i zrozumieć postawy grup określanych jako „zmodernizowane".
Naturalność takiego ograniczenia nie zmienia faktu, że powoduje ono istot-
ne zafałszowanie rzeczywistości.
Dążenie do przetrwania jest właściwością systemów społecznych wyraża-
jącą się bardzo indywidualnie w lokalnych systemach kultury. Usiłuję to
272
rozumieć następująco. Zagrożenie tożsamości narastało stopniowo, jako
rezultat kryzysu systemów stacjonarnych. Zmiana stanu była rodzajem wy-
muszonej, a przez to drastycznej adaptacji. Systemy mogły zachować swą
tożsamość, ale jej zagrożenie nie ustąpiło. Być może nawet wzrosło. Przeja-
wiało się oczywiście w sposób niepowtarzalny. Tożsamość systemów zaco-
fanych pozostawała czymś absolutnie indywidualnym. Nie powinny tego
przesłaniać pewne wspólne cechy zacofania. Zagrożenie tożsamości zwięk-
szało się zwłaszcza w następstwie wykładniczego narastania napięć i odpo-
wiadającego, im przyśpieszenia zmian. Zagrożeniu tożsamości nie mogły
zapobiec zmiany strukturalne. Zależność nie eliminowała konieczności
rozwikływania problemów związanych z dążeniem do przetrwania. Społe-
czeństwa zacofane musiały sprostać problemom, które, zagrażając ich istnie-
niu, pozostawały poza ich oddziaływaniem.
W społeczeństwach zacofanych obok narastającej konieczności zmian
dostrzegam równie silną tendencję zachowawczą. Była ona związana prze-
de wszystkim ze zjawiskami kulturowymi. Rozumiem to w ten sposób, że
w kulturach społeczeństw zacofanych tendencje zachowawcze ulegały wy-
raźnemu wzmocnieniu właśnie w konsekwencji zmiany stanu. Była to od-
powiedź na rosnącą konieczność zmian. Te dwie tendencje nie były jednak
przeciwstawne. Raczej uzupełniały się w nowej matrycy. W tym samym cza-
sie i z tychże przyczyn ujawniała się potrzeba zmian i usiłowanie ich unik-
nięcia. Zacofanie stawało się w ten sposób zasadniczym zagrożeniem tożsa-
mości.
Wszystko to składało się na bardzo złożoną sytuację. W wielu wypadkach
obrona tożsamości oznaczała poświęcenie wszystkiego. Chcę przez to po-
wiedzieć, że dla przetrwania społeczeństwa godziły się z wieloma zmianami
strukturalnymi. Inaczej mówiąc, systemy adaptowały się, ale nie rezygnowa-
ły z dotąd właściwych sobie wzorów kultury. Nie był to konflikt nowego
ze starym, modernizacji z tradycją lub postępu ze wstecznictwem, lecz
konsekwencja charakterystycznych dla zacofania zakłóceń w sterowaniu.
One też stały się, jak sądzę, powodem wyobrażeń o dualnym charakterze
tych społeczeństw. W wielu wypadkach, choć nie zawsze i w różnej mierze,
społeczeństwa broniły swej tożsamości nawet za cenę „utraty wpływu" na
proces replikacji. Tymczasem wzory kultury decydujące o procesach stero-
wania traciły swe funkcje homeostazujące. Z kolei ich zachowawczość pro-
wadziła do blokady przepływu informacji w obrębie systemu. Taka formuła
273 10 — Od ekspansji..
„obrony" stwarzała de facto nowe zagrożenie dla tożsamości. W ten sposób
stawały się konieczne rozwiązania adaptacyjne związane ze strukturą oto-
czenia.
Zmiany stanu były wielkim skokiem adaptacyjnym wymagającym sfor-
mowania się nowej transformacji. Inaczej mówiąc, systemy społeczne wy-
trącone z równowagi przez ekspansję musiały dla przetrwania sformułować
nowe zasady przejmowania materii, energii i informacji z otoczenia. Ta
zmiana transformacji była początkiem adaptacji, jej wstępnym warunkiem.
Definitywnie okazała się nią zmiana stanu systemu. Na tym poziomie uogól-
nienia kolonializm wydaje się gubić, nie widać dla niego miejsca. Trzeba
więc sięgnąć głębiej. Nowy zbiór zasad przejmowania bodźców zewnętrz-
nych musiał odpowiadać potrzebom rozwoju zależnego i wpływać na bu-
dowanie nowej matrycy. Zgodnie z wcześniejszymi uwagami wydaje mi się,
że w trakcie zmiany mogła być poddawana replikacji tylko jedna matryca
operująca materiałem istniejącej struktury. Nie można sobie wyobrażać
dwu równoległych procesów, a więc i dwu współistniejących społeczeństw.