Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.Aby na etapie projektowania zapewnić wyświetlenie obrazków identyfikowanych przez ścieżki względne, należy dodać do ścieżki # # w opcjach projektu katalog, w...  Norma ISO 9001 - jest normą opisującą model systemu zapewnienia jakości , obejmujący największy zakres działalności firmy, a mianowicie :...Ethenielle wymieniła spojrzenia z Seraillą i Baldhere, gdy tymczasem Paitar i Easar zaczęli zapewniać Tenobię, że również nie zamierzają rezygnować...1 zacząłem mówić:- Z tego, co wiem, jest tylko jeden sposób, żeby zapewnić spokój duszy Jane...Wszelako narażał się i zapewniał, że to nie ona, nie bacząc, że nieomylne oznaki mogły lada chwilę powiedzieć prawdę...nad sob zapewne nie chciaoby jej si paka, jak si dla siebie nie chceugotowa...rzuciła na mnie jedno badawcze spojrzenie i znowu zrobiło mi się ze strachu gorąco w dupie...means ‶an indeterminate number of arguments (which is a ‶hole” in C since it disables type checking in that case)...Jak łatwo można sobie wyobrazić, istnieje ogromna liczba kontekstów, które mogą niejako "zabarwiać" zachowanie i nadawać mu...stopnia, muszą go bardzo kochać...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- Chętnie! I wszystko, o co poproszę!
Mimo to poszedł do króla i poprosił, by mu podarował konia.
- Weź, którego zechcesz - powiedział król - i wszystko, co ci się spodoba z tego, co posiadam.
Nazajutrz Sigurd poszedł do lasu, gdzie pasły się królewskie konie, aby wybrać jednego dla siebie. Po drodze spotkał jednookiego starca z białą brodą, ubranego w długi niebieski płaszcz i szerokoskrzydły kapelusz.
- Dokąd idziesz, młody panie? - zapytał starzec.
- Idę do lasu wybrać dla siebie konia - odpowiedział Sigurd. - Ale ty, czcigodny panie, wydajesz się stary i mądry, poradź mi więc, proszę, jak poznać dobrego wierzchowca.
- Chodź ze mną - odrzekł starzec - a wypróbujemy konie w wartkich wodach Busilu.
I tak też zrobili, spędzając zwierzęta ze stromego brzegu w wody bystrej rzeki. Wszystkie się przelękły i zawróciły na brzeg, z wyjątkiem jednego, wielkiego ogiera, młodego i pięknego, na którym nikt jeszcze nie siedział. I tego wybrał Sigurd. A wtedy starzec powiedział:
- Ten koń jest potomkiem Sleipnira. Musisz się o niego troszczyć, bo będzie najlepszym ze wszystkich rumaków. - Powiedziawszy to zniknął, a wtedy Sigurd poznał, że był to Odin.
Przyprowadził do domu konia i nazwał go Grani. Wkrótce zdobył sławę doskonałego, nieulękłego jeźdźca.
Widząc, że jest już dorosłym mężem o wielkiej sile i odwadze, Regin i. opowiedział mu o smoku Fafnirze, leżącym na wielkim stosie złota w jaskini na Gnitaheid.
- Smok ten jest wielki i dziki - zakończył - aż jego paszczy tryska jad śmiertelny, więc żaden człowiek nie odważył się ruszyć przeciw niemu, zabić go i wziąć skarb.
- Jeżeli będę mieć dobry miecz - zawołał Sigurd - sam porwę się na smoka Fafnira i go pokonam!
- Zrobię miecz dla ciebie - przyrzekł Regin, mistrz kowalstwa. Poszedł do swojej kuźni i ukuł miecz o lśniącym ostrzu, który dał Sigurdowi.
- Spójrz na to, co ukułeś, Reginie! - zawołał Sigurd i uderzył mieczem w kowadło tak silnie, że strzaskał ostrze na kawałki. - Idź, ukuj mi lepszy! - dodał i rzucił na ziemię rękojeść.
Wtedy Regin, posługując się całą swą ogromną wiedzą i sprytem, wykuł nowe ostrze i zaniósł nowy miecz Sigurdowi, który spojrzał na ten oręż z podziwem.
- Może ten cię zadowoli - rzekł Regin - choć przyznać muszę, że ciężko kowalowi mieć pana tak wymagającego jak ty.
Sigurd uderzył w kowadło nowym mieczem, ale i tym razem strzaskał oręż w kawałki i rzucił rękojeść na ziemię.
- Wydaje mi się - zawołał - że jesteś po prostu kłamcą i złym kowalem! A może chcesz mnie wydać smokowi Fafnirowi, który jak słyszałem, jest twoim rodzonym bratem!
Udał się potem Sigurd do swej matki, królowej Hjordis, i zapytał:
- Czy prawdą jest to, co słyszałem, że mój ojciec, król Sigmund, dał ci swój strzaskany miecz Gram, dar Odina?
- Tak, to prawda - odparła.
- Daj mi więc te kawałki, błagam - prosił Sigurd - bo muszę mieć przecież dobry miecz, ja, syn takiego ojca.
Dała mu więc matka odłamki tego miecza, zapowiadając, że zdobędzie nim wielką sławę, a Sigurd zaniósł je do Regina, każąc mu ukuć z nich oręż.
Regin, klnąc w duchu Sigurda, zabrał żelazo do kuźni. Użył całej swojej sztuki, przekuwając je na nowo. A kiedy wyniósł skończone dzieło, miał wrażenie, że płomień strzela z ostrza.
- Sigurd ujął miecz i wydał mu się dobry. Jednakże zamachnął się i z całej siły uderzył w kowadło: wspaniale ostrze przecięło żelazne kowadło aż do podstawy z drewna, a samo się nawet nie wyszczerbiło.
- To jest rzeczywiście dobry miecz - powiedział Sigurd. Lecz chcąc go poddać jeszcze jednej próbie udał się na brzeg rzeki i rzucił w jej toń pasmo wełny, żeby popłynęło z prądem. Następnie zanurzył miecz w wodzie, a gdy prąd zniósł na ostrze pasmo wełny, zostało przecięte na dwoje.
- A teraz - powiedział Sigurd zatknąwszy miecz u pasa - jestem gotów ruszyć przeciwko smokowi. Ale najpierw muszę pomścić śmierć ojca, bo to moja święta powinność.
Wszyscy Duńczycy, mężczyźni, kobiety i dzieci, darzyli Sigurda miłością i natychmiast zebrała się grupa wojowników, gotowa iść za nim. Przepłynęli przez morze i napadli na plemię, które zabiło ród Volsunga. Sigurd pokonał ich w bitwie i jednym uderzeniem miecza Grama zabił króla Linga, który sprowadził śmierć na Sigmunda.
Spędził po tej wojnie jakiś czas u siebie i najwięksi spośród panów Danii wydawali uczty na cześć Sigurda bohatera. Wkrótce przypomniał sobie o smoku Fafnirze.
Udał się więc do Regina, mistrza kowalstwa, i rzekł:
- Przez cały czas miałem w pamięci smoka Fafnira. Prowadź mnie na pogórze Gnitaheid i wskaż drogę do smoka.
- Sigurd i Regin odjechali na nie zaludnione tereny i wreszcie przybyli nad rzekę, której wodą Fafnir zwykł gasić pragnienie. Prowadził do niej przez wrzosowisko długi wydeptany szlak z pieczary, w której mieszkał.
- Powiedziałeś mi, że ten smok nie jest większy od innych - rzekł Sigurd. - Ale teraz patrząc na jego ślady myślę, że to największy ze wszystkich smoków.
- Jednak możesz go zabić - odpowiedział Regin - jeżeli wykopiesz dla siebie dół na jego ścieżce i przebijesz mu serce, gdy będzie przechodził nad tobą idąc napić się z rzeki. - A co się stanie, jeśli spłynie na mnie krew smoka? - spytał Sigurd.
- Na nic się nie zdadzą moje rady - zawołał Regin - skoro się lękasz każdego niebezpieczeństwa! Doprawdy, nie jesteś wart nazywać się synem Sigmunda.
Wtedy Sigurd ruszył naprzód ku pieczarze smoka, ale Regin ukrył się w skałach nad rzeką, bo bał się bardzo.
Sigurd zaczął kopać dół na ścieżce smoka, ale kiedy był tym zajęty, podszedł do niego starzec z długą białą brodą, z jednym tylko okiem skrytym w cieniu szerokoskrzydłego kapelusza i zapytał, co robi.
Kiedy Sigurd mu to wyjaśnił, starzec rzekł: