Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
Nawet ten sposób nie jest pewny. Zmuszony byłem w to uwierzyć, ponieważ im więcej się dowiaduję, tym dziwniej to wszystko wygląda. Chyba tylko dlatego ciągle w to
222
wierzę, że cztery inne osoby również uwierzyły: trzej moi znajomi z Muzeum Peabody'ego i ich przyjaciółka.
Dziś rano pojechaliśmy” do Tewksbury i rozmawialiśmy z panem Duglassem Evełithem. Znasz pana Evelitha? No, na pewno przynajmniej o nim słyszałeś. Pan Evelith bada metafizyczne zjawiska występujące w Salem i Granitehead. Zgadza się z nami, że prawdopodobną przyczyną tych wszystkich zjawisk, jak ukazanie się ducha Jane i pana Edgara Simonsa, jest... jest coś, co leży na dnie morza w starym wraku, niedaleko wybrzeża Granitehead. We wraku statku o nazwie ,,David Dark”.
- Nie rozumiem - oświadczył Walter.
- Ja też nie rozumiem wszystkiego do końca. Ale podobno w ładowni tego statku znajduje się jakiś gigantyczny szkielet, który został sprowadzony do Salem z Meksyku w roku tysiąc sześćset osiemdziesiątym którymś. Ten szkielet to jakiś demon, który nazywa się... zaraz, mam to zapisane... Mictantecutli. Władca Mitclampy, krainy zmarłych. Podobno właśnie moc Mictantecutli wywołała to całe zamieszanie, które doprowadziło do procesów czarownic z Salem. I chociaż demon spoczywa teraz na dnie oceanu, pod grubą warstwą mułu, wciąż wywiera wpływ na zmarłych z Granitehead i nie pozwala im odejść na wieczny odpoczynek.
Walter wytrzeszczył na mnie oczy, jak gdybym kompletnie zwariował. Wiedziałem jednak, że tylko wtedy zdołam przekonać jego i siebie o rzeczywistym zagrożeniu ze strony Mictantecutli, jeśli będę mówił dalej i spokojnie, logicznie wyjaśnię mu, co musimy zrobić.
- Trzeba odnaleźć wrak ,,Davida Darka” - ciągnąłem. -Potem, kiedy go znajdziemy, musimy wyciągnąć go na powierzchnię, wydobyć miedzianą skrzynię zawierającą szkielet i zawieźć ją do Tewksbury, gdzie zajmie się nią stary Evelith.
- Co on takiego potrafi zrobić, czego nie potrafią inni? - zainteresował się Walter.
- Nie chciał powiedzieć. Ale usilnie odradzał nam dobieranie się do demona na własną rękę.
- Demon - powtórzył Walter sceptycznie, a potem przyjrzał mi się zwężonymi oczami. - Naprawdę wierzysz, że to jest demon?
- Demon to rzeczywiście trochę staroświeckie określenie, -
223
przyznałem. - W naszych czasach nazwalibyśmy to pewnie “parapsychicznym artefaktem”. Ale cokolwiek to jest i jakkolwiek będziemy to nazywać, pozostaje faktem, że “David Dark” najwyraźniej jest ośrodkiem jakiejś wyjątkowo silnej, nadnaturalnej aktywności i że musimy wydobyć ten wrak, żeby dowiedzieć się, co to jest i jak to można powstrzymać.
Walter nie odpowiedział, tylko dopił drugą szklankę whisky i opadł na oparcie fotela, wyczerpany, oszołomiony i na wpół pijany. Chyba nie powinienem dawać mu alkoholu, kiedy był pod działaniem środków uspokajających, ale moim zdaniem Walter potrzebował teraz zapomnienia za każdą cenę. Powiedziałem najbardziej przekonywającym tonem, na jaki mogłem się zdobyć:
- Nawet jeżeli wrak wcale nie jest tym, za co go uważamy, wydobycie go z morza będzie intratnym przedsięwzięciem. Mam na myśli wszelkiego rodzaju archeologiczne trofea, a także pamiątki, prawa książkowe, telewizyjne i tak dalej. Poza tym możemy po odrestaurowaniu wystawić wrak na widok publiczny i otrzymywać stały dochód z biletów wstępu.
- Chcesz, żebym to sfinansował - domyślił się Walter.
- “Davida Darka” nie można wydobyć bez pieniędzy. - Ile?
- Edward Wardwell... to jeden z tych facetów od Peabo-dy'ego... ocenia sumę na pięć do sześciu milionów.
- Pięć do sześciu milionów? Skąd, u diabła, mam wziąć pięć do sześciu milionów?
- Nie przesadzaj, Walterze, większość twoich klientów to ludzie interesu. Jeśli namówisz dwudziestu czy trzydziestu, żeby zainwestowali pieniądze w “Davida Darka”, każdy będzie musiał wyłożyć tylko sto pięćdziesiąt tysięcy. Poza tym wezmą udział w prestiżowym przedsięwzięciu ratowania historycznego zabytku, no i będą mogli odpisać całą sumę od podatku.
- Nie mogę nikogo namawiać, żeby wyrzucał pieniądze na ratowanie trzystuletniego wraku, którego może wcale tam nie ma.
- Walterze, musisz to zrobić. Jeśli odmówisz, dusza Jane i dusze setek innych ludzi zostaną skazane na wieczne potępienie i nigdy nie zaznają spokoju. Ostatnie wydarzenia wskazują wyraźnie, że moc Mictantecutli rośnie. Duglass Evelith uważa, że miedziana skrzynia, w której demon spoczywa od stuleci,
224
zaczęła ulegać korozji. Mówiąc bez ogródek, musimy dobrać się do Mictantecutli, zanim Mictantecutli dobierze się do nas.
- Przykro mi, John - powiedział Walter. - Nic z tego nie będzie. Gdyby któryś z moich klientów dowiedział się, dlaczego proponuję mu zainwestowanie stu pięćdziesięciu tysięcy w operację ratownictwa morskiego, gdyby któryś zaczął podejrzewać, że robię to ze względu na duchy... no, to byłby koniec mojej reputacji, nie ma wątpliwości. Przykro mi.