Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.
- Nie, chyba nie - odrzekł Generał. - A przynajmniej nie
widzę w organizacji nikogo, kto śmiałby rzucić wyzwanie
Pilgrimowi albo Tęczy. Niemniej...
- ...Woli pan uważać na własny tyłek - dokończył za niego
Orrson.
- Otóż to. Stary dobry zwyczaj. Kazałem nawet zbadać towar,
na wypadek...
- ... gdyby ci faceci okazali się gliniarzami od narkotyków?
- podsunął Orrson.
Generał wzruszył ramionami.
- To nie powinno mieć większego znaczenia. Z tego prostego
powodu, że nie sprzedajemy niczego nielegalnego. Na tym właśnie
polega teoria handlu analogami, tłumaczyłem ci przecież.
- Więc tak czy inaczej, jesteśmy kryci, o ile tylko zachowa-
my ostrożność przy podmiance, tak?
- Ostrożność i czujność. A nasz posterunek obserwacyjny
powinien zebrać w trakcie wymiany szereg cennych informacji.
- Zatem cała rzecz sprowadza się do tego, że płaci mi pan
pięć kawałków za to, że będę osłaniał pański tyłek - podsumował
Orrson z szerokim uśmiechem. - Prawda, panie generale?
- To jedna z pierwszych lekcji, jakiej nauczyłem się pracu-
jąc w instytucjach rządowych, Lennie. A ten interes prawie niczym
się od tamtego zajęcia nie różni.
- Naprawdę? Dlaczego?
- To proste - wyjaśnił Generał. - Za każdym razem, kiedy
dwie albo trzy układające się strony omawiają warunki kontraktu,
można śmiało przypuszczać, że w grę wchodzą przynajmniej dwie lub
trzy sprzeczne z sobą strategie działania, w wyniku których jedna
z tych stron zostanie wyrolowana. Dlatego chcę się upewnić, że tą
stroną nie będę ja.
Gdyby detektyw Martin DeLaura słyszał powyższą rozmowę,
byłby wielce zaskoczony, że on i Generał są do siebie tak bardzo
podobni - przynajmniej w tym sensie, że obydwu charakteryzowała
ta sama zawodowa paranoja.
Podobnie jak Generał, DeLaura znalazł się nagle w centrum
sprzecznych z sobą zakulisowych manipulacji, co mu zupełnie nie
odpowiadało. Zwłaszcza kiedy uzmysłowił sobie, że jego
pogłębiający się związek z Shannonem i Kodą oraz śledztwo w
sprawie morderstwa Kaaren Mueller narażają go na coraz
poważniejsze kłopoty.
Wściekły, ogarnął spojrzeniem czyhającego na awans
zwierzchnika oraz równie egocentrycznego zastępcę prokuratora
okręgowego i powiedział:
- Mówię wam, temu dupkowi nie można ufać. Zrobi nas w konia.
- Ale przecież go pilnujecie, prawda? - spytał zastępca
prokuratora.
- Czy go pilnujemy?! - prychnął DeLaura. - Jak się szczeniak
odesra w publicznym kiblu, to chłopcy tam włażą, żeby sprawdzić,
ile papieru zużył. Zgubimy go i Roy Szubienica każe nas powiesić
przed swoim zasranym biurem. Nie o tym mówię.
- Marty, już to słyszeliśmy... - wtrącił sierżant Wilbur
Hallstead.
- Tak, ale nie słuchaliście. Powtarzam, nie ma cudów,
rozumiecie? Ten szczeniak nigdy nie zadrze z południowokali-
fornijską mafią. Nigdy. Dotarło? Obojętne czym mu zagroził ten
zwariowany sędzia.
- Marty, co się, do diabła, z tobą dzieje? - spytał
Hallstead. - Możemy załatwić Generała, tak? Wszystko nagrane, a
ty...
DeLaura grzmotnął pięścią w blat biurka.
- A ja wam mówię, że kaktus mi tu wyrośnie, jeśli ten
pierdolony Generał nadstawi karku, żeby osobiście sprzedać
dwadzieścia pięć dekagramów kokainy! Zwłaszcza że klientów naraił
mu taki niewydarzony kutas jak Bylighter - dodał.
- Przecież to idiotyczne. Ma od tego drobnych handlarzy.
- Bylighter ma jedynie dopilnować, żeby sprzedaż nastąpiła w
naszej obecności, Martin - zauważył zastępca prokuratora
okręgowego. - On nam nikogo nie wystawia. Nie twierdzi, że
Generał na pewno tam będzie. Powiedział jedynie, że może być.
- I nadal uważacie, że cały ten porąbany układ to nie
podpucha?! - rzucił z niedowierzaniem DeLaura.
- Dlaczego mielibyśmy tak myśleć? - spytał ciekawie zastępca
prokuratora, najwyraźniej nie poruszony zdenerwowaniem detektywa.
DeLaura nie wytrzymał.
- Do kurwy nędzy! - wrzasnął. - A kto, waszym zdaniem,
wynajął tego Cahoona?! Mamusia chrzestna Piszczyka?! Jakaś dobra
wróżka?!
- Marty! - warknął ostrzegawczo Hallstead.
- A kto zapłacił kaucję, co?! - pytał rozwścieczony DeLaura.
- Kto waszym zdaniem wyłożył pięćdziesiąt tysięcy dolarów, żeby
ten nieszczęsny dupek wyszedł z pierdla?!