Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.– Gardzili tobą – przypomniał mu Gumble...- Nosisz insygnia zielonego wojownika, idzie za tobą kalot, a masz postać taką, jak czerwoni ludzie...  ROZDZIAŁ XVIII Choć wciąż znajdowali się na rozległych mokradłach, Garion miał wrażenie, że istnieje pewna subtelna różnica...- Boże, Diano, jak ja się za tobą stęskniłem...Warszawie piekło nie szczędziło swego posiewu...' Funkcje percepcyjno-motoryczne to funkcje spostrzegania:wzrokowego, słucho- wego...Gdy zakoDczyB si sezon oratoryjny 1750, w ramach którego prawykonana zostaBa Teodora, Handel po raz ostatni wyprawiB si do Rzeszy, której granice przekroczyB akurat w dniu [mierci Bacha (niewiele wcze[niej i jego |ycie znalazBo si podobno w niebezpieczeDstwie -w zwizku z wypadkiem powozu, którym podró|owaB przez Holandi)biłem zawsze przeciwnie, nie z wyrachowania, ale z instynktu serca...To jest zawartość pliku dane...Andrews potarł opuszkiem kciuka szczeciniastą brodę i westch­nął:- Cholera, gdybyśmy tylko mieli tam kilku ludzi...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

- I nigdy więcej nie chcę cię widzieć.
Garion mrugnął ze zdumieniem.
- Nie sądzę, abyś mógł sobie wyobrazić, jak bardzo cię nienawidzę - dodała. Po czym ruszyła dalej ku domowi Gorima z wyprostowanymi ramionami i wysoko uniesioną głową.
Gdy tylko znalazła się za drzwiami, uciekła do swego pokoju, padła na łóżko i zapłakała z bólu i rozpaczy.
Usłyszała lekkie kroki zbliżające się do drzwi, po czym nagle obok niej znalazła się lady Polgara.
- W porządku, Ce’Nedro - powiedziała. - O co w tym wszystkim chodziło? - Czarodziejka usiadła na brzegu łóżka i położyła dłoń na ramieniu szlochającej księżniczki.
- Och, lady Polgaro - wykrztusiła Ce’Nedra rzucając się nagle w ramiona czarodziejki. - S-straciłam go. Ko-kocha się w-w niej.
- Kto taki, kochanie? - spytała ze spokojem Polgara.
- Garion. On kocha tę Adarę i nie zauważa nawet już mojego is-stnienia.
- Ty głupia gąsko - upomniała ją łagodnie Polgara.
- Przecież ją kocha, prawda? - spytała ostro Ce’Nedra.
- Oczywiście, że tak, kochanie.
- Wiedziałam - wyszlochała Ce’Nedra, na nowo wybuchając płaczem.
- To zupełnie naturalne - ciągnęła dalej Polgara. - Ostatecznie jest jego kuzynką.
- Kuzynką? - zlana łzami twarz Ce’Nedry uniosła się nagle.
- Córką siostry jego matki - sprecyzowała Polgara. - Wiedziałaś chyba, że matka Gariona była Algarką?
Ce’Nedra w milczeniu potrząsnęła głową.
- Czy tylko o to chodziło?
Księżniczka przytaknęła. Jej płacz ustał nagle. Lady Polgara wyjęła z rękawa chusteczkę i podała ją drobnej dziewczynie.
- Wydmuchaj nos, kochanie - poleciła. - Nie pociągaj nim. To bardzo niestosowne.
Ce’Nedra posłuchała.
- A zatem w końcu przyznałaś się do tego - zauważyła Polgara. - Zastanawiałam się, jak długo zajmie ci pogodzenie się tą myślą.
- Przyznałam się? Do czego?
Polgara obdarzyła ją długim, przeciągłym spojrzeniem i Ce’Nedra zarumieniła się, spuszczając oczy.
- Już lepiej - stwierdziła czarodziejka. - Nie wolno ci ukrywać przede mną niczego, Ce’Nedro. I tak na nic się to nie zda, a tylko utrudni ci wiele rzeczy.
Oczy Ce’Nedry rozszerzyły się w miarę, jak dotarło do niej pełne znaczenie owego nie wypowiedzianego wyznania.
- To niemożliwe - jęknęła z absolutną zgrozą. - Coś takiego nie może się zdarzyć.
- Jak lubi mawiać mój ojciec, praktycznie wszystko jest możliwe - poinformowała ją Polgara.
- Co ja teraz pocznę?
- Po pierwsze, idź umyj twarz - poradziła czarodziejka. - Niektóre dziewczęta mogą płakać i nie szkodzi im to na urodę, ale ty nie masz do tego odpowiedniej cery. W tej chwili wyglądasz strasznie. Radziłabym ci nigdy nie płakać publicznie, jeśli tylko możesz tego uniknąć.
- Nie to miałam na myśli - odpowiedziała Ce’Nedra. - Co ja pocznę z Garionem?
- Nie sądzę, abyś musiała cokolwiek robić. W końcu wszystko się rozwiąże.
- Ale ja jestem księżniczką, a on... cóż, to tylko Garion. Takie rzeczy nie są dozwolone.
- Najprawdopodobniej wszystko się ułoży - zapewniła ją lady Polgara. - Zaufaj mi, Ce’Nedro. Od bardzo dawna zajmuję się podobnymi sprawami. A teraz idź umyj twarz.
- Zrobiłam z siebie okropną idiotkę, prawda? - spytała Ce’Nedra.
- Nic, czego nie dałoby się naprawić - odparła spokojnie Polgara. - Możemy przypisać to podnieceniu związanemu ze spotkaniem dawno nie widzianych przyjaciół. Bo przecież cieszysz się z naszego przyjazdu, czyż nie?
- Och, lady Polgaro - westchnęła Ce’Nedra, ściskając czarodziejkę. Księżniczka płakała i śmiała się jednocześnie.
Po naprawieniu szkód wyrządzonych przez łzy, obie dołączyły do reszty w bibliotece Gorima.
- Czy czujesz się lepiej, moje dziecko? - spytał łagodnie Gorim. Na jego kochanej, starej twarzy malowała się troska.
- To tylko odrobina nerwów, Przenajświętszy - zapewniła go lady Polgara. - Nasza księżniczka, jak zapewne zauważyłeś, nieco zbyt łatwo się podnieca.
- Przykro mi, że uciekłam w taki sposób - usprawiedliwiała się Adarze Ce’Nedra. - To było niemądre.
- Wasza wysokość nigdy nie mogłaby być niemądra - stwierdziła Adara.
Ce’Nedra wysoko uniosła podbródek.
- Owszem, mogę - oświadczyła. - Mam takie samo prawo publicznego robienia z siebie idiotki jak ktokolwiek inny.
Adara roześmiała się i cały incydent poszedł w zapomnienie.
Jednakże pozostawał pewien problem. Ce’Nedra uświadomiła sobie, że być może posunęła się nieco za daleko w swym impulsywnym wyznaniu nienawiści wobec Gariona. Twarz chłopaka była zakłopotana, zdradzała też lekki ból. Ce’Nedra zdecydowała wyniośle zignorować cierpienia, jakie mu sprawiła. Ona musiała znieść całą tą okropną scenę na brzegu wyspy Gorima, więc sprawiedliwość wymaga, aby i on odrobinę się pomęczył - oczywiście nie za wiele. W końcu zasłużył sobie na to. Pozwoliła mu pocierpieć przez jakiś czas - przynajmniej miała nadzieję, że było to cierpienie - po czym odezwała się do niego ciepło, jakby nigdy nie wypowiedziała owych nienawistnych słów. Garion zakłopotał się jeszcze bardziej i wówczas zaatakowała go pełną siłą swego najbardziej czarującego uśmiechu, z wielkim zadowoleniem zauważając piorunujący skutek, jaki wywarł on na młodzieńcu. Potem zaś zupełnie przestała go zauważać.