Strona startowa Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.plenipotentem, a mnie bardzo rzadko Kaziem albo Leśniewskim, ale dość często urwisem, dopóki byłem w domu, albo osłem, kiedym już poszedł do szkół...— Dzieci — zwróciła się do wnuków — musicie bardzo dokładnie obejrzeć sobie Feldkirch! To cudowne miasteczko...Hrabina przyja mnie bardzo askawie, yczliwie podaa mi rk i potwierdzia, e od dawna ju pragna mnie widzie* niebawem [wrcimy do te) rozmowy]930u...Przekonania Jak już mówiliśmy, dzieci próbują sobie radzić kształtując bardzo głębokie, podstawowe przekonania na temat własnej osoby i innych ludzi -...— I ja, proszę pana, i moja żona mamy takie same odczucia, ale, mówiąc szczerze, byliśmy oboje bardzo przywiązani do sir Karola, a jego śmierć była dla nas...Podczas tych spotkań z karawanami, ciągle miałem przed oczyma postać ojca Desideriego*, któremu przed ponad dwustu laty udało się dotrzeć z podobną karawaną...– Z pewnością jesteś bardzo bogata – powiedziałem i ogarnęło mnie przygnębienie, bo zląkłem się, że nie jestem jej wart...zono dlatego, iż karty DVB-S wydzielają pełną nazwę w cudzysłowach lub numer, dać strumień MPEG TS, możemy go łatwo sporo energii, bardzo...Po incydencie ze skórzaną kurtką bardzo się bałam powie­dzieć Bankowi o tym, co wydarzyło się pomiędzy mną a Webe-rem Gregstonem, i o nowych przygodach na... Jesteś niezwykle inteligentnym człowiekiem, ale…To, co powiedziałeś, jest bardzo mądre i interesujące, ale… 3...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

„Có¿ to, nie mam prawa zapytaæ dziecka, jak by³o w szkole albo czy zjad³o obiad?” – pytaj¹. „Pytaæ mo¿esz o co chcesz, byle nie przy kolegach” – brzmi odpowiedŸ.
Kolejn¹ udrêk¹ dorastaj¹cych, której Ÿród³em s¹
rodzice, jest „mêdzenie”, „kwaszenie”, „trucie”,
„gadanie” i „czepianie siê”, czyli niemal wszystko to, co matki i ojcowie uwa¿aj¹ za bêd¹c¹ ich obowi¹zkiem wychowawcz¹ dzia³alnoœæ.
Wspó³¿ycie z nastolatkami na jednym terytorium nie jest ³atwe. S¹ one bowiem samolubne, leni-we, ba³aganiarskie, niesubordynowane, niedba³e, opryskliwe, naje¿one i niesamowicie obra¿alskie. Z
ca³¹ pewnoœci¹ nie bêd¹c ju¿ dzieæmi, nie s¹ jeszcze z ca³¹ pewnoœci¹ doros³ymi, co powoduje, ¿e trudno znaleŸæ tak¹ formu³ê kontaktów z nimi, któ-
ra zapewnia³aby jakiœ sta³y poziom wymiany informacji i porozumienia. Rodzice próbuj¹ raz jak z dzieæmi, raz jak z doros³ymi i widz¹c, ¿e nic z tego nie wychodzi, niejako „osuwaj¹ siê” w gderanie, napominanie i wyg³aszanie kazañ, choæ na ogó³ zdaj¹
sobie sprawê z tego, ¿e taka ich dzia³alnoœæ wychowawcza powoduje u potomstwa zniecierpliwienie i odruchy przekornej z³oœci.
„Moim rodzicom nic siê nie podoba. le siê od¿ywiam, Ÿle œpiê, Ÿle siedzê, Ÿle chodzê, brzydko siê ubieram, Ÿle dbam o porz¹dek, Ÿle siê zachowuje i w ogóle jestem z³a. Przecie¿ kiedyœ mówili mi, 142
¿e jestem OK, ¿e mnie kochaj¹. Dzisiaj chyba mnie nienawidz¹” – zwierza mi siê wzburzona i roz¿alo-na piêtnastolatka.
„Wszystko, ale to dos³ownie wszystko jest dla moich rodziców okazj¹ do wyg³aszania na mój temat uwag i kazañ, z których wynika, ¿e jestem g³u-pi¹, niegodn¹ zaufania, niewychowan¹ flej¹” – skar-
¿y siê inna.
„Na gadactwo moich rodziców nie pomaga nic.
Choæbym wylaz³ ze skóry, zawsze jest jakieœ «ale».
No, ³adnie posprz¹ta³eœ, ale okna nie przetar³eœ.
No, w szkole jest jako tako, ale mog³oby byæ lepiej.
No, w porz¹dku, ¿e wczoraj wróci³eœ punktualnie, ale jednak spóŸni³eœ siê osiem minut itd. Wci¹¿ bez koñca w tym stylu, a¿ czasami chce mi siê wyæ” –
opowiada naje¿ony piêtnastolatek. I tak dalej.
Dla wiêkszoœci dorastaj¹cych, pod pozorami arogancji i „zwisu” niezwykle wra¿liwych na krytykê, narzekania i dydaktyczne smrodki rodziców s¹
wyrazem dezakceptacji i emocjonalnego odrzucenia, które boleœnie wspó³gra z ich niewielkim poczuciem w³asnej wartoœci, powoduj¹c, ¿e czuj¹ siê jeszcze bardziej samotni, niekochani i nierozumiani.
Bo chocia¿ staj¹ siê coraz bardziej doroœli i emo-cjonalnie niezale¿ni od rodziców, to matka i ojciec pozostaj¹ dla nich nadal bardzo wa¿nymi osobami, od których oczekuj¹ bezwarunkowego zrozumienia, akceptacji i wsparcia za „samo istnienie”, a nie za jakieœ osi¹gniêcia, wyniki w szkole czy podporz¹dkowanie siê rodzicielskiej woli.
143
Rówieœnicy
Dla czternastolatka bycie w grupie jest warto-
œci¹ sam¹ w sobie. Nie wi¹¿e siê on ze swoim krê-
giem towarzyskim czy paczk¹ dla realizacji jakiegoœ
celu, ale dla wspólnego spêdzenia czasu, choæby siedzenia godzinami na podwórkowej ³awce albo wystawania po bramach i zakamarkach. Jedn¹ z ³awek na moim podwórku wci¹¿ okupuje latem taka grupa ch³opców. Siedz¹, coœ leniwie pogaduj¹, potem zbieraj¹ miêdzy sob¹ pieni¹dze, id¹ do pobli-skiego sklepu, kupuj¹ coca-colê i chipsy, znów siedz¹, pogaduj¹, œmiej¹ siê, czasami milcz¹, czasami si³uj¹ siê albo boksuj¹, ale bez specjalnego zaanga-
¿owania, czasami gdzieœ id¹, by po godzinie, dwu wróciæ znów na ³awkê, siadaj¹, pogaduj¹, id¹ po coca-colê, gapi¹ siê na przechodz¹cych ludzi, pozdrawiaj¹ tych, których znaj¹, okrzykami i gwizda-mi zaczepiaj¹ przechodz¹ce dziewczyny i tak ca³y-mi dniami. Kiedyœ, korzystaj¹c z tego, ¿e jako „swojego”, znanego im osobnika pozdrawiaj¹ mnie gromkim „ndobry!”, zapyta³em, czemu tak wci¹¿
siedz¹ na tej ³awce. „A tak, bo nie ma co robiæ” –