Strona startowa Ludzie pragnÄ… czasami siÄ™ rozstawać, ĹĽeby mĂłc tÄ™sknić, czekać i cieszyć siÄ™ z powrotem.— Dzieci — zwrĂłciĹ‚a siÄ™ do wnukĂłw — musicie bardzo dokĹ‚adnie obejrzeć sobie Feldkirch! To cudowne miasteczko...Przekonania Jak juĹĽ mĂłwiliĹ›my, dzieci prĂłbujÄ… sobie radzić ksztaĹ‚tujÄ…c bardzo gĹ‚Ä™bokie, podstawowe przekonania na temat wĹ‚asnej osoby i innych ludzi -...— I ja, proszÄ™ pana, i moja ĹĽona mamy takie same odczucia, ale, mĂłwiÄ…c szczerze, byliĹ›my oboje bardzo przywiÄ…zani do sir Karola, a jego Ĺ›mierć byĹ‚a dla nas...zono dlatego, iĹĽ karty DVB-S wydzielajÄ… peĹ‚nÄ… nazwÄ™ w cudzysĹ‚owach lub numer, dać strumieĹ„ MPEG TS, moĹĽemy go Ĺ‚atwo sporo energii, bardzo...Po incydencie ze skĂłrzanÄ… kurtkÄ… bardzo siÄ™ baĹ‚am powie­dzieć Bankowi o tym, co wydarzyĹ‚o siÄ™ pomiÄ™dzy mnÄ… a Webe-rem Gregstonem, i o nowych przygodach na... JesteĹ› niezwykle inteligentnym czĹ‚owiekiem, ale…To, co powiedziaĹ‚eĹ›, jest bardzo mÄ…dre i interesujÄ…ce, ale… 3...- Przykro mi, Solomonie, Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro - powiedziaĹ‚ Stanley...realnego ĹĽycia; to wszakĹĽe, co istotne - bardzo jest od niego dalekie, gdyĹĽ nikt nigdy niewidziaĹ‚, aby caĹ‚a ludność jakiegoĹ› miasteczka porzucaĹ‚a swe...PowiedziaĹ‚ mi, ĹĽe jestem osobÄ…, ktĂłra nie boi siÄ™ bĂłlu, i ĹĽe to bardzo dobrze, bo ĹĽeby zapanować nad duszÄ…, trzeba rĂłwnieĹĽ nauczyć siÄ™ panować nad ciaĹ‚em...Impotencja „na zamówienie" bardzo często sprawia duże trud-ności interpretacyjne ze względu na trudności w sprecyzowaniu me-chanizmów jej rozwoju...
 

Ludzie pragną czasami się rozstawać, żeby móc tęsknić, czekać i cieszyć się z powrotem.

Sama nalewała herbatę z pięknego, srebrnego samowara, przy którym usiedliśmy - ja, książę i jeszcze jakiś bardzo wielkoświatowy pan, w podeszłym wieku, z gwiazdą, trochę sztywny, o wyglądzie dyplomaty. Zdaje się, że tego gościa bardzo poważano. Hrabina, po powrocie zza granicy, nie zdążyła jeszcze tej zimy nawiązać w Petersburgu szerokich koneksji i ustalić swojej sytuacji, tak jak tego pragnęła i tak jak na to liczyła. Oprócz owego pana nie było nikogo i nikt nie przyszedł przez cały wieczór. Szukałem oczami Katarzyny Fiodorowny; była w drugim pokoju z Aloszą, ale dowiedziawszy się, że jesteśmy, natychmiast wyszła do nas. Książę uprzejmie pocałował ją w rękę, a hrabina wskazała jej mnie. Książę zaraz nas zapoznał. Przypatrywałem się jej z niecierpliwą uwagą; była to delikatna blondynka, biało ubrana, niewysokiego wzrostu, o łagodnym i spokojnym wyrazie twarzy, "o zupełnie błękitnych oczach", jak mówił Aloszą, piękna przez swą młodość, i tyle. Spodziewałem się zobaczyć doskonałą piękność, lecz piękności nie było. Regularny, delikatnie zarysowany owal twarzy, dość regularne rysy, gęste i istotnie piękne włosy, zwyczajnie i po domowemu uczesane, łagodne, badawcze spojrzenie; gdybym ją gdzieś spotkał, przeszedłbym obok niej nie zwróciwszy na nią szczególnej uwagi; ale to było tak tylko na pierwszy rzut oka; miałem sposobność tegoż wieczora przyjrzeć się jej trochę lepiej. Już chociażby to, jak podała mi rękę patrząc przez cały czas w oczy z jakąś naiwnie natężoną uwagą, uderzyło mnie oryginalnością i nie wiem dlaczego mimo woli uśmiechnąłem się do niej. Widocznie od razu poczułem, że mam przed sobą istotę o czystym sercu. Hrabina patrzyła na nią uważnie. Katia, uścisnąwszy mi rękę, odeszła z pewnym pośpiechem i usiadła w drugim końcu pokoju z Aloszą. Aloszą witając się ze mną, szepnął: "Ja tutaj tylko na chwilę, ale zaraz idę tam."
"Dyplomata" (nie znam jego nazwiska, więc nazywam go dyplomatą, żeby jakoś nazywać) mówił spokojnie i wyniośle, rozwijając jakąś myśl. Hrabina słuchała go uważnie, książę uśmiechał się zachęcająco i pochlebcze; mówca często się ku niemu zwracał, widocznie ceniąc w nim godnego słuchacza. Podano mi herbatę i pozostawiono w spokoju, z czego byłem bardzo zadowolony. Tymczasem przypatrywałem się hrabinie;
59* 931
na razie wywarła na mnie, jakoś wbrew mojej woli, dodatnie wrażenie. Była chyba już niemłoda, ale wydało mi się, że nie ma więcej niż dwadzieścia osiem lat. Twarz miała jeszcze świeżą i zapewne kiedyś, za czasów pierwszej młodości, bardzo piękną. Jej ciemnorude włosy były jeszcze dość gęste; spojrzenie miała niezwykle dobre, ale jakieś roztargnione i żartobliwie ironiczne. Ale teraz z jakichś względów wyraźnie panowała nad sobą. Spojrzenie to zdradzało również znaczną inteligencję, lecz przede wszystkim dobroć i wesołość. Wydało mi się, że zasadniczym rysem jej charakteru była pewna lekkomyślność, pożądanie rozkoszy i jakiś dobroduszny egoizm, może nawet dość silny. We wszystkim ulegała księciu, który miał na nią ogromny wpływ. Wiedziałem, że mieli z sobą romans, słyszałem również, że książę był aż nazbyt mało zazdrosnym kochankiem podczas ich pobytu za granicą; ale wciąż mi się zdawało, i teraz mi się zdaje, że wiązało ich, prócz dawnych stosunków, jeszcze coś innego, jakiś sekret, coś w rodzaju wzajemnego zobowiązania, opartego na jakimś wyrachowaniu... Słowem, coś takiego musiało tam być. Wiedziałem również, że obecnie hrabina ciążyła już księciu, a równocześnie stosunki ich nie zostały zerwane. Może ich wówczas szczególnie wiązały rachuby co do Kati, przy czym inicjatywa w tej sprawie musiała oczywiście należeć do księcia. Opierając się na tym, książę nie ożenił się z hrabiną, która istotnie tego zażądała, i skłonił ją, żeby sprzyjała projektowanemu małżeństwu Alojzy z jej pasierbicą. Tyle przynajmniej wywnioskowałem z naiwnych opowiadań Aloszy, który choć niewiele, ale przecież coś mógł zauważyć. Zdawało mi się również, po części na podstawie tych opowiadań, że książę, mimo iż hrabina była mu zupełnie uległą, miał jakiś powód, by się jej obawiać. Nawet Alosza to zauważył. Dowiedziałem się później, że książę miał wielką ochotę wydać hrabinę za kogoś za mąż i że po części w tym celu wysyłał ją do symbir-skiej guberni mając nadzieję, iż znajdzie dla niej odpowiedniego męża na prowincji.
Siedziałem i słuchałem, nie wiedząc, w jaki sposób mógłbym pomówić w cztery oczy z Katarzyną Fiodorowną. Dyplomata odpowiadał hrabinie na jakieś pytanie o obecnej sytuacji, o zapoczątkowanych reformach21 i o tym, czy należy się ich obawiać, czy nie. Mówił dużo, długo i spokojnie, jak ktoś,
932